WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1037

Brian Henderson z dumą opowiada o swoim synu


To był ikoniczny moment między ojcem a synem oglądany przez miliony ludzi na całym świecie. Niewiele brakło by do niego nie doszło. 

Gdy Brian Henderson zajmował swoje miejsce na trybunach Wanda Metropolitano podczas finału Ligi Mistrzów w 2019 roku był zaniepokojony. 

Oczywiście towarzyszyło mu nerwowe napięcie. Jego syn Jordan miał poprowadzić drużynę do drugiej próby zdobycia pucharu. 

Brian myślał jednak co będzie dalej. Jeśli drużyna Jürgena Kloppa pokona Tottenham Hotspur i osiągnie cel, jak dostanie się na boisko by uściskać Jordana? 

Jego niepokój trochę zelżał gdy usłyszał o potencjalnej drodze na boisko. Była ona okrężna, ale możliwa do przebycia. Prowadziła z wnętrza stadionu Atletico Madryt na poziom boiska. 

Brian rozsiadł się by oglądnąć mecz i poczekać czy jego plan będzie w ogóle potrzebny. 

Bramka Mohameda Salaha zdobyta w drugiej minucie z rzutu karnego dała Liverpoolowi prowadzenie, jednak zwycięstwo nie było pewne aż do 87 minuty, kiedy to Divock Origi niskim strzałem zapewnił the Reds szóste w historii zwycięstwo. 

Nadszedł czas na ruch Briana. 

Gdy szedł zasugerowaną mu drogą, przez pracownicze rejony areny, między innymi biura i toalety, w jego głowie pojawiły się wątpliwości. Czy ta dziwna podróż rzeczywiście zaprowadzi go do Jordana? 

Droga była długa, dlatego Brian nie widział jak jego syn w charakterystyczny dla siebie sposób podnosi trofeum. 

W końcu Brian dostrzegł zieloną trawę, blask reflektorów i... Adama Lallanę. 

Udało się. 

- Adam zrób mi przysługę i przyprowadź tu mojego syna - powiedział Brian. 

- Jasne. O mój Boże, jak udało ci się tu dostać? - zapytał Adam. 

- Wtedy pojawił się Jordan i jak się okazało przeżyliśmy razem tą ikoniczną chwilę - mówi Brian w filmie zrealizowanym przez LFCTV, który ma uczcić 10 lat Hendersona na Anfield. 

Ojciec i syn wpadli sobie w ramiona i długim emocjonalnym uściskiem uczcili to czego dokonał pomocnik, jego koledzy z drużyny i klub. 

- Nie wiem ile to ma wyświetleń na YouTubie, ale całkiem dużo. Byłem w szoku - mówi Brian. 

- Nie widziałem nikogo, żadnych fotoreporterów. Widziałem tylko Jordana i innych zawodników i to na nich byłem skupiony. 

- Nie miałem o niczym pojęcia dopóki się nie odwróciłem i wtedy usłyszałem dźwięki aparatów. Nie oczekiwałem tego, że będę przeżywał z nim takie chwile gdy wokół będzie tyle kamer telewizyjnych. 

- Byłem z niego taki dumny. Powiedziałem mu to, jak również kilka prywatnych rzeczy. W tamtym momencie miał 29 lat i nigdy wcześniej nie uściskałem go tak mocno. Oczywiście przytulałem go gdy był dzieckiem, ale gdy dziecko dorasta przestaje się tak często przytulać prawda? 

- Nie chciałem go puścić. Myślę, że on też nie chciał, ponieważ widział kamery, których ja nie widziałem bo były za mną. Był w szoku i nie chciał się oderwać do czasu, aż w pełni się nie uspokoi, co zajęło chwilę. 

- Zrobiłeś to. Wiedziałem, że ci się uda. W zeszłym roku powiedziałem ci, że jeszcze kiedyś wzniesiesz ten puchar. W przyszłym roku o tej porze wzniesiesz puchar Premier League. Mówię ci, z tą drużyną i tym menadżerem dokonacie tego - powiedziałem mu. 

- Byłem niezwykle podniecony. 

To był niezwykły, oczyszczający obraz relacji, która splotła się z piłką nożną jeszcze zanim Jordan się urodził. 

Przyszły kapitan the Reds przyszedł na świat w wyjątkowym momencie co poróżniło ojca z synem. 

Tego wieczoru 17 czerwca 1990 roku Anglia miała się zmierzyć z Holandią w meczu grupowym Mistrzostw Świata we Włoszech. Brian chciał obejrzeć wielki mecz. 

- Byłem zły, ponieważ odeszły wody, a ja chciałem obejrzeć mecz. Zapytałem "Czy nie może się wstrzymać jeszcze chwilę"? - ojciec wspomina ze śmiechem. 

- Tak czy inaczej skończyliśmy w szpitalu. Moja żona rodziła przez około 26 godzin, więc Jordan urodził się następnego dnia. Byłem zły, że straciłem mecz, ale w zamian otrzymałem pięknego, małego chłopca. To rozweseliło mnie następnego dnia. 

Brian urodził się w South Shields. Po spotkaniu matki Jordana musiał przeprowadzić się do Sunderlandu. To właśnie tam objawił się cudowny talent piłkarski jego syna. 

Młody Henderson pokazywał swoją kontrolę nad piłką grając piłką do futsalu w rodzinnym garażu. W wieku siedmiu lat trafił do Akademii Sunderlandu. 

Ojciec z chęcią zrezygnował z kariery golfisty by poświęcać więcej czasu piłkarskiej przyszłości syna. Treningi i mecze odbywały się bowiem niemal codziennie. 

- Radził sobie, niezależnie od tego na jakiej pozycji grał - zauważa Brian. 

- Grał jako środkowy napastnik i jako pomocnik. 

- Podobnie jest teraz. Myślę, że w Liverpoolu nie widzieliśmy go jeszcze tylko na bramce. 

- Biegał po całym boisku i gdziekolwiek by nie był, radził sobie bardzo dobrze. Miał w sobie to miłość do piłki. Nie mogłeś go od niej oderwać. Czasami załamywał się gdy nie wygrywał meczu, ale gdy był młodszy rzadko się to zdarzało. 

Jordan przeszedł przez wszystkie szczeble Akademii Sunderlandu by zadebiutować w pierwszej drużynie w wieku 18 lat. Roy Keane posłał go wtedy do gry w przerwie meczu Premier League na Stamford Bridge. 

Wyszedł na boisko w listopadzie 2008 roku. Jego drużyna przegrała 5-0, a zawodnik poznał jakie wymagania ma przed nim najwyższa klasa rozgrywkowa. Mimo to Henderson był pewny, że sobie poradzi. 

Jego pragnienie rozwoju ukazało się kilka tygodni później, za sprawą śmiałej decyzji. 

- W następnych dwóch czy trzech meczach znalazł się w kadrze, ale nie wszedł na boisko. W kolejnym meczu nie było go nawet w kadrze. To było jakieś 4 tygodnie po debiucie - mówi Brian. 

- Powiedział mi: "zamierzam pójść do gabinetu trenera". 

- Po co? - zapytałem. 

- Chcę wiedzieć, dlaczego nie ma mnie w kadrze. 

- Jordan, jesteś jeszcze tylko młodzikiem. 

- Nie obchodzi mnie to, zagrałem przeciwko Chelsea. 

- Poszedł zapukać do drzwi gabinetu Roy'a Keane'a i zapytał go czemu nie gra. Roy mu odpowiedział: "dopiero się uczysz. Wejdziesz jak uznam, że powinieneś wejść". Jordanowi to wystarczyło. 

Pomocnik rozegrał ponad 70 meczów dla Sunderlandu zdobywając w nich pięć bramek, zanim Liverpool zgłosił się po niego w lecie 2011 roku. 

Kenny Dalglish najczęściej wystawiał go na prawym skrzydle. W swoim debiutanckim sezonie w barwach The Reds Henderson zaliczył dwa występy w końcówkach i zdobył medal za wygranie pucharu Ligi. 

Gdy na Anfield w 2012 pojawił się Brendan Rodgers, zawodnikowi zaproponowano transfer z klubu. Jordan od razu odrzucił ten pomysł. 

Pomocnik nie zastanawiał się długo. Chciał zostać i walczyć o swoje miejsce. 

W ciągu dwóch lat został mianowany zastępcą Stevena Gerrarda jako vice kapitan. Rok później przejął opaskę na stałe. 

W czasie gdy Rodgers prowadził Liverpool doszło do niezwykłej walki o mistrzostwo Premier League w sezonie 2013-14. Jordan zaliczył wtedy świetny sezon. Był to trudny moment dla rodziny Hendersonów. 

- Nie widziałem Jordana przez rok - wyjaśnia Brian, u którego zdiagnozowano nowotwór w 2013 roku. 

- Rozmawiałem z nim kilka razy i powiedziałem mu: "Nie chcę cię widzieć, ale uszczęśliwiło by mnie, gdybyś zdobył jak najwięcej nagród dla Zawodnika Meczu". 

- Pamiętam, że po tym jak mu to powiedziałem przyszedł mecz ze Spurs. Strzelił jedną albo dwie bramki i chyba został Zawodnikiem Meczu. 

- Od tego czasu oglądałem każdy mecz w szpitalu albo w domu. Jeśli sprawdzicie to okaże się, że w tamtym czasie otrzymał kilka razy tę nagrodę. Pomógł nam przez to przejść. 

- Dzięki Bogu jestem tutaj. Chodzę, rozmawiam i oddycham w tym samym czasie. 

Jest też świadkiem, jak jego syn pisze historię The Reds.  

Po zdobyciu Superpucharu UEFA i Klubowego Mistrzostwa Świata FIFA, Henderson spełnił przepowiednię Briana, wypowiedzianą w trakcie uścisku w Madrycie. W następnym sezonie Jordan podniósł puchar Premier League. 

Pomocnik był talizmanem drużyny Kloppa, gdy ta maszerowała po pierwszy od 30 lat tytuł. Prowadził, inspirował i napędzał kolegów z drużyny do zwycięstwa, zdobytego z ogromną liczbą 99 punktów. 

Hendersonowie nie mogli odtworzyć pamiętnego uścisku przy linii bocznej, gdy potwierdziło się, że Liverpool zostanie mistrzem. Mimo to duma Briana była po raz kolejny ogromna. 

- Cztery puchary w ciągu dwunastu miesięcy. Jako rodzic mogę wyciągnąć cygaro i szampana. Jestem spełniony - śmieje się. 

- Powiedziałem, że Jordan będzie chciał to powtarzać co roku. Jeśli tego dokona, to czekają nas szczęśliwe dni. Jednak jako rodzic, nie możesz czuć się lepiej. Byłem bardzo zadowolony. 

Henderson jest przywódcą nie tylko na boisku, ale też poza nim. Było to widać gdy poświęcał się społeczeństwu, w szczególności podczas walki z pandemią COVID-19. 

Reprezentant Anglii wspiera szczytne cele zapewniając pomoc bankom żywności, będąc ambasadorem na rzecz wsparcia służby zdrowia, a ostatnio wykorzystując swoje media społecznościowe by zwiększyć świadomość ludzi na temat hejtu w internecie. 

- Jestem chyba bardziej dumny z tego jakim jest ojcem i człowiekiem, niż z tego jakim jest piłkarzem. To naprawdę fantastyczny facet - mówi Brian. 

- Myślę, że większość ludzi się ze mną zgodzi. 

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

użytkownik zablokowany 09.06.2021 18:26 #
Swoje Henderson już zrobił. Czas aby oddał opaskę komuś młodszemu, bo robi się coraz starszy, a kondycyjnie nie jest tak wytrzymały jak Milner. Rola Hendersona powinna być coraz mniejsza z każdym sezonem i nawet od przyszłego sezonu powinien być już rezerwowym.
Redzik90 09.06.2021 21:24 #
Ledwie kilka dni ciepła w kraju, a koledze już od słońca styki popaliło.

Pozostałe aktualności

Statystyki  (5)
24.04.2024 23:23, Zalewsky, SofaScore
Alisson o derbach i szansach na tytuł  (1)
24.04.2024 15:18, Margro1399, liverpoolfc.com
Argumenty za zatrudnieniem Arne Slota  (47)
24.04.2024 12:39, Bartolino, Sky Sports
Jones: Uwielbiam atmosferę derbów  (7)
24.04.2024 10:18, AirCanada, liverpoolfc.com
Dyche przed derbami Merseyside  (6)
24.04.2024 07:15, AirCanada, Sky Sports
Everton - Liverpool: Wieści kadrowe  (2)
23.04.2024 22:59, B9K, liverpoolfc.com