'Arne Time'! Liverpool znów zwycięski! 3:2!
Liverpool triumfuje 3:2 w pierwszym meczu fazy ligowej Ligi Mistrzów przeciwko Atlético Madryt, pokazując charakter i skuteczność w decydujących momentach.
Po ponad pół roku przerwy Liga Mistrzów ponownie zawitała na Anfield. Liverpool w pierwszym meczu fazy ligowej sezonu 2025/26 zmierzył się z Atlético Madryt. Spotkanie zapowiadało się wyjątkowo ciekawie. Kibice The Reds czekali przede wszystkim na debiut najdroższego piłkarza w historii klubu, Aleksandra Isaka. Arne Slot potwierdził, że Szwed otrzymać miał dziś swoje pierwsze minuty w koszulce Liverpoolu na własnym stadionie.
Zespół z Anfield rozpoczął sezon ligowy w Anglii od czterech zwycięstw i przewodzi tabeli Premier League. Atlético nie mógł pochwalić się równie mocnym wejściem w rozgrywki, po czterech kolejkach ma na koncie zaledwie jedno zwycięstwo i zajmuje 11. miejsce w La Liga. Obie drużyny mają za sobą udane występy w fazie ligowej poprzedniej edycji Champions League, jednak zakończyły rywalizację już w 1/8 finału. Historia starć między Liverpoolem a Atlético także dostarczała wielkich emocji, od dramatycznej rywalizacji w 2020 roku, po grupowe zwycięstwa The Reds w 2021.
Liverpool znakomicie rozpoczął mecz na Anfield. Już w czwartej minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Mohamed Salah mocno uderzył z rzutu wolnego, a piłka po rykoszecie od Andy’ego Robertsona wpadła do siatki i to formalnie szkocki obrońca otworzył dorobek The Reds w tegorocznej Lidze Mistrzów.
Zaledwie dwie minuty później zespół Arne Slota podwyższył prowadzenie. Szybka akcja wyprowadzona przez Mohameda Salaha z małą pomocą Ryana Gravenbercha zakończyła się precyzyjnym uderzeniem Egipcjanina z bliskiej odległości. Skrzydłowy Liverpoolu nie zwalniał tempa. W 21. minucie spróbował jeszcze raz, tym razem uderzeniem zza pola karnego, które minimalnie minęło słupek bramki Atlético. Liverpool całkowicie dominował w tym fragmencie gry, utrzymując kontrolę nad wydarzeniami na boisku. W 35. minucie kibice gospodarzy wstrzymali oddech. Arbiter wskazał na jedenasty metr po tym, jak Clement Lenglet wślizgiem przeciął dośrodkowanie Frimponga, a piłka miała otarć się o jego rękę. Po konsultacji z VAR sędzia słusznie cofnął decyzję.
Tuż przed przerwą Liverpool mógł jeszcze podwyższyć prowadzenie, Wirtz i Isak efektownie rozegrali piłkę w polu karnym, a Oblak został już minięty, lecz Frimpong nie trafił czysto w futbolówkę z sześciu metrów.
Niewykorzystana okazja szybko się zemściła. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Marcos Llorente dał nadzieję gościom, strzelając kontaktową bramkę. Do przerwy Liverpool prowadził 2:1, choć wynik nie oddawał pełnej dominacji The Reds w pierwszej połowie.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, to Liverpool przejął inicjatywę i stwarzał sobie kolejne okazje. W 65. minucie Mohamed Salah mógł przywrócić gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Szybka kontra napędzona przez Floriana Wirtza i Dominika Szoboszlaia zakończyła się strzałem Egipcjanina, ale futbolówka odbiła się tylko od słupka. Chwilę później The Reds znów ruszyli do przodu. Tym razem uderzenie Hugo Ekitiké było jednak bardzo niecelne. W 71. minucie Liverpool przeprowadził kolejną akcję, która mogła zakończyć się golem. Salah wygrał pojedynek biegowy i dośrodkował na dalszy słupek. Do piłki ruszył Ekitiké, odegrał do Wirtza, a Niemiec nie zdołał już oddać czystego strzału z pięciu metrów.
Niewykorzystane sytuacje zemściły się w 81. minucie. Atlético wyprowadziło kontratak, w którym sporo było przypadku. Piłka odbiła się od Konaté, a Marcos Llorente uderzył z półwoleja. Futbolówka po drodze otarła się jeszcze od nogi Mac Allistera, czym całkowicie zmyliła Alissona Beckera. Na tablicy wyników zrobiło się 2:2. Liverpool nie zamierzał jednak rezygnować. W końcówce meczu gospodarze raz po raz napierali na bramkę Oblaka. W drugiej minucie doliczonego czasu gry nadeszła nagroda, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego autorstwa Dominika Szoboszlaia, Virgil van Dijk najwyżej wyskoczył w polu karnym i mocnym strzałem głową po koźle pokonał golkipera Atlético Madryt.
Do końcowego gwizdka wynik nie uległ już zmianie. Liverpool triumfował 3:2 w pierwszym meczu fazy ligowej Ligi Mistrzów, pokazując charakter i skuteczność w decydujących momentach.
Składy:
Liverpool: Alisson - Frimpong (58' Bradley), Konaté, van Dijk, Robertson (86' Kerkez), Gravenberch, Szoboszlai, Salah, Wirtz (74' Ngumoha), Gakpo (58' Mac Allister), Isak (58' Ekitiké)
Atlético Madryt: Oblak - Llorente, Le Normand, Lenglet, Galán, Simeone, Barrios, Gallagher (62' Molina), González (77' Pubill), Raspadori (53' Koke), Griezmann (62' Sørloth)
Komentarze (148)
Wszystkiego Najlepszego Trenerze.
Żeby było ciekawie to ja też dzisiaj kończę 47.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności i żebyśmy sobie ładne zwycięstwo dzisiaj wszyscy obejrzeli 💪
Ewentualnie tylko zwycięstwo ☺️
Atletico rozegrało 4 kolejki ;)
Właśnie jestem z synami na stadionie.
Pierwszy raz w Liverpoolu na meczu .
Pozdrawiam wszystkich kibiców Liverpoolu.
Narazie jedyny kontuzjowany to Jones wiec jest dobrze
Liczę na wygraną zespołu, formę poszczególnych piłkarzy przyjdzie nam oceniać z czasem.
A co do forum to już chyba lepiej je zamknąć i tworzyć na stronie normalny wątek meczowy skoro i tak się ono zacina przy każdym większym ruchu, szkoda utrzymywać trupa
Dobrze, ze w niedzielę mieliśmy ten sparing z Burnley, to nauczyliśmy się grać z autobusami i w 6 pierwszych minut widać było różnicę.
Nie wiem, może się nie znam ale nie lepiej spokojnie wygrywać 2,3-0 niż znowu gonić wynik?
Ale siwych włosów znowu przybyło-nie można tracić kolejny raz dwubramkowej przewagi 😡
Ok, najważniejsze 3 punkty i mecz bliżej do.... 🏆
Martwi mnie Alexis i jego dyspozycja
Dlaczego gubimy przewagę??
Bramka znów w końcówce (z czego się cieszę)
A co do meczu, Ryan to nie piłkarz tylko poeta.
Co innego jest wyciągnąć wynik z 0-1, 1-2... A co innego wygrywać 2-0 i prawie przegrać...
>strać 2 bramki
>strzel kolejną w końcówce
>powtórz
>wygraj ligę
Liverpool
Alisson 3, Frimpong 4, Konate 5, v.Dijk 6, Robertson 5, Szoboszlai 5, Wirtz 4, Gravenberch 6, Gapko 2, Isak 3, Salah 5 Sub Bradley 2, MacAllister 3, Ekitike 2
*** Gravenberch
** Salah
* Van Dijk
Trochę się boję, że w wyniku rewolucji nasze nie twarze dostały masę presji bez szansy na wprowadzenie się do zespołu. U Kloppa Fabinho przyszedł na początku okna, a dopiero w października Klopp go wrzucał do składu. Wirtz, Isak czy Ekitike muszą znieść presję, bo nie mamy kim innym zagrać. Kerkez już trochę dostał po psychice.