LFC szykuje się do odejścia z Anfield
Liverpool zaczyna dopuszczać fakt, że opuści Anfield i rozpoczyna walkę z czasem, żeby rozwiązać problematykę dzierżawy nazwy stadionu, co pozwoli częściowo ufundować budowę nowego stadionu na Stanley Park - podaje Tony Barrett w piątkowym wydaniu The Times.
Spółka inwestycyjna Fenway Sports Group (FSG) nadal rozpatruje różne warianty co do przyszłości obiektu po tym, jak przejęła klub w październiku, natomiast ostateczna decyzja wciąż nie została podjęta. Powszechne przekonanie mówi, że wysokie koszty związane z przebudową Anfield sprawiły, że przeprowadzka do nowej lokalizacji jest preferowaną opcją.
Delikatna sytuacja Liverpoolu została wtrącona do ośrodka głębszego zainteresowania, gdy okazało się, że Manchester City ogłosi publicznie w piątek dzierżawę nazwy stadionu z Etihad Airways, liniami lotniczymi z siedzibą w Abu Zabi. Klub jest kierowany przez rodzinę państwa Zatoki Perskiej, natomiast transakcję ocenia się na wartość od 10 mln do 15 mln funtów rocznie.
Wydatki City znacznie wyprzedzają nakłady Liverpoolu od momentu, kiedy klub został przejęty w 2008 roku. Ostatnie posunięcie wskazuje, że zdobywca Pucharu Anglii zmierza w stronę obowiązujących reguł Financial Fair Play, które zaczną obowiązywać w 2013 roku.
Jak podawało The Times w ubiegłym tygodniu, Rada Miasta Liverpoolu wręczyła dodatkowe trzy miesiące na podjęcie decyzji, czy klub skorzysta lub nie z możliwości dzierżawy terenerów na Stanley Park.
Rada Miasta dała jednak jasno do zrozumienia, że oczekuje decyzji od Liverpoolu w tej sprawie pod koniec września. Taka sytuacja oznacza, że spółka FSG ma zaledwie trzy miesiące, żeby doprowadzić swoje poszukiwania partnera dla nazwy stadionu do pomyślnego zakończenia.
Spółka może szukać opcji przedłużenia terminu jeszcze dalej, chociaż z drugiej strony FSG chce uprzedzić możliwość zdania się na łaskę radnych, których cierpliwość jest na wyczerpaniu. Włodarze Liverpoolu chcą przekazać odpowiedzialność wyszukania partnera w ręce wewnątrz firmowego zespołu operacyjnego, którym kieruje Sam Kennedy, prezes spółki z siedzibą w Bostonie.
John W. Henry, główny właściciel Liverpoolu wyraził swój sentyment do Anfield i przyznał kiedyś, że "trudno będzie powielić" atmosferą słynnego obiektu w innej lokalizacji. Panujące przekonanie sprawiło, że delegacja architektów z Bostonu dostała zlecenie, żeby przygotować studium wykonalności pozostania Liverpoolu w tym samym miejscu.
Presja finansowa zmniejszyła jednak prawdopodobieństwo, że Henry będzie mógł nadzorować przebudowę stadionu podobną do gruntownego remontu Fenway Park, obiektu drużyny Boston Red Sox, którą z powodzeniem zarządza spółka FSG.
Kolejnym czynnkiem skłaniającym do opuszczenia Anfield jest to, że cena budowy stadionu na Stanley Park może spaść o 15 procent w wyniku globalnej redukcji kosztów budowy spowodowanej przez kryzys kredytowy.
Kiedy HKS, firma architektoniczna z Dallas pierwszy raz wygrała kontrakt na budowę obiektu o pojemności 60 tys. miejsc na Stanley Park w 2008 roku, szacowany koszt znajdował się na poziomie 310 mln funtów, ale ta kwota może spaść teraz nawet o 46 mln funtów.
Co prawda firmę HKS wybrał Tom Hicks, poprzedni właściciel Liverpoolu, jednak projekt architektów jest brany pod uwagę przez spółkę FSG, podobnie jak plany nadesłane przez przedsiębiorstwo AFL z siedzibą w Manchesterze, które zostało pominięte przez Hicksa w 2008 roku, pomimo że taką opcję preferował Rick Parry, dyrektor wykonawczy klubu w tamtym czasie.
Ważne jest również to, że dwie propozycje posiadają pozwolenie na budowę od Rady Miasta, co oznacza, że prace budowlane mogą rozpocząć się natychmiast, jeśli spółka FSG zapali zielone światło.
Tony Barrett
Komentarze (0)