Posezonowe oceny według LFC.pl
Sezon 2013/2014 już za nami, tak więc pragniemy Państwu przedstawić oceny redakcji LFC.pl dla poszczególnych zawodników The Reds. W ciągu najbliższych czterech dni zapoznają się Państwo ze zdaniem redaktorów na temat gry naszych piłkarzy w minionych rozgrywkach. Zapraszamy!
Steven Gerrard – 9 – Do „We go again” rzuconego przez kapitana po ostatnim gwizdku meczu z City, można by teraz dodać „...and again, and again, and again”, bowiem marzenia Stevena o mistrzostwie po raz 15 trzeba będzie przesunąć na kolejny rok. Stevie po raz enty dał z siebie absolutnie wszystko, w niebywały sposób dostosowując się do nowej roli na boisku. Przez pierwszych kilka meczów nie było to łatwe, ale teraz nikt chyba nie wyobraża sobie go na innej pozycji. 13 goli, 15 asyst: te statystyki robią wrażenie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę defensywną rolę Anglika. Zamieniając rzuty karne na strzały nie do obrony, wrzutki na perfekcyjne dośrodkowania, dawał drużynie ważny fortel, który praktycznie nie zawodził. Wystarczy przytoczyć chociażby pamiętny mecz z Arsenalem, kiedy – dzięki dwóm wspaniałym wrzutkom na łysinę Škrtela – pozwolił the Reds rozpocząć pogrom ówczesnych liderów tabeli. Bardziej uszczypliwi mogliby teraz wspomnieć o sprokurowanym przez niego w tym samym meczu karnym, jednak nie odnosi się to do jego postawy w całokształcie sezonu. Ponadto nie do przecenienia jest jego udział w kontrolowaniu i rozprowadzaniu akcji drużyny, kiedy często wykonywał decydujące podania znikąd, podczas gdy ofensywa stała w martwym punkcie, chociażby w meczu z Fulham na Craven Cottage. Poza tym, o sezonie Gerrarda niewiele nowego można powiedzieć, ponieważ niezmiennie od lat stanowi niezwykle ważny aspekt w grze the Reds. Miejmy nadzieję, że, podobnie jak Andrea Pirlo, do którego jest porównywany, jego forma będzie ewoluować jak wykwintne włoskie wino.
Daniel Sturridge – 9 – Daniel w minionym sezonie śpiewająco obronił status niezwykle celnego zimowego nabytku. Strzelając 21 goli, ugrał dla Liverpoolu więcej punktów niż Luis Suárez, którego dorobek bramkowy jest większy o 10 trafień. W przeciwieństwie do Urugwajczyka, Daniel potrafił dać drużynie regularność, o czym dobitnie świadczy noworoczna seria ośmiu kolejnych meczów, w których strzelał gole. Był głównym filarem przebojowego ligowego startu the Reds, kiedy ze skutecznością i minimalizmem zapewnił podopiecznym Rodgersa trzy zwycięstwa z rzędu, które okazały się katalizatorem udanej kampanii. Sturridge charakteryzował się często dużą aktywnością na boisku, jednak bywały mecze, w których albo nie wnosił zbyt wiele, albo przez zuchwałość marnował wiele doborowych okazji. Kiedy był przy piłce, da się u niego zauważyć nieposkromioną chęć pokazania się z jak najlepszej strony, co, zależnie od sytuacji, można nazywać wadą lub zaletą. Daniel nie jest jednak wciąż gotowym produktem, ale widać, że ma w sobie ogromny potencjał, którego całości nie przyszło nam jeszcze oglądać. Przed Anglikiem następny krok, którego wykonanie udaje się jedynie nielicznym Wyspiarzom – wejście na najwyższy poziom. Miejmy nadzieję, że dzięki szkoleniowym umiejętnościom Rodgersa, Danny zdoła tego dokonać w nadchodzącym sezonie.
Glen Johnson – 5,5 – Już od początku sezonu nie zachwycał swoją formą. Później pojawiło się – prawdziwe czy też nie – wytłumaczenie bezimiennych występów Anglika skomplikowaną, niedoleczoną kontuzją, co jako tako dało mu drugą szansę… której nie wykorzystał. Często trudno było spojrzeć na występy Glena z jakkolwiek dobrej strony. Jego sezon opierał się na tym, że raz dał się poznać po tym, że psuł proste podania i nieumiejętnie starał się rozprowadzać akcje, a innym razem nie było go widać w ogóle. Nawet kiedy podczas jego kontuzji zastępował go Aly Cissokho, dało się zauważyć większe zaangażowanie na tej stronie flanki. Glen zwyczajnie „odbębnił” kolejny sezon i, podobnie jak unijni biurokraci, zgarnął za wykonaną pracę o wiele więcej, niż zasługiwał. Sprawa przedłużenia kontraktu z przepłacanym weteranem jest wciąż otwarta i pozostaje nam czekać na rozwój wydarzeń.
Lucas Leiva – 6 – Tak jak dziecko rośnie, a ubranka okazują się za małe, tak i Liverpool Brendana Rodgersa powoli zaczął zostawiać za sobą brazylijskiego pomocnika. Trudno nie zauważyć, że na murawie Lucas odstaje od reszty drużyny, najczęściej najprostsze podania uważając za te najlepsze, rozgrywając piłkę z obrońcami itp. Ponadto kompletnie nie pasuje on do roli, która ma jakikolwiek związek z pracą w ofensywie czy chociażby pressingiem. Jakby tego było mało, pod swoim polem karnym lubuje się w sabotażu, polegającym na serwowaniu rywalom zbędnych rzutów wolnych. Jedynie jego doświadczenie może okazać się niemałym plusem w walce na wielu frontach w przyszłym sezonie, ale oprócz zapełnienia podstawowej jedenastki nie można spodziewać od niego wiele więcej.
Daniel Agger – 6 – 29-letniego wieżowca widzieliśmy w tym sezonie 20 razy. Jego losy znów splątały niefortunne kontuzje, które powodowały, że często musiał odśnieżać ścieżkę zaufania u menedżera. Kilkakrotnie swoją postawą znacznie pomagał w utrzymaniu w ryzach linii defensywnej, jednak równie często zdarzało mu się dziecinnie gubić krycie lub nie radzić sobie z silniejszymi napastnikami rywali, chociażby w meczu ze Swansea, kiedy naprzeciwko niego stał Wilfred Bony. Przez urazy trudno było mu ustatkować formę i na dobre przekonać do siebie Rodgersa, tak jak potrafił dokonać tego Martin Škrtel. Wygląda na to, że na Merseyside ważą się teraz losy duńskiego weterana. Idealnym scenariuszem dla kibiców byłby zapewne powrót wicekapitana do najwyższej formy i tym samym odbudowanie linii defensywnej the Reds, jednak jeżeli działa ona tak wybitnie źle, to ciężko nie szukać przyczyn w grzejącym ławkę defensorze wartym -naście milionów funtów.
Luis Alberto – 5,5 – Czy 7 milionów funtów za 20-latka z rezerw Barcelony to przypadkiem nie za dużo? Takie pytanie mogliśmy sobie zadawać zeszłego lata, ale teraz wszyscy znamy odpowiedź – tak! Niestety Hiszpan nie zdołał wnieść do drużyny równowartości choćby miliona funtów, jedynie od czasu do czasu pojawiając się w końcówkach meczów. Z drugiej strony, kiedy już widzieliśmy go na boisku nie można było powiedzieć, że gra źle, gdyż zazwyczaj był na murawie dość aktywny. Czy jednak to samo pokazywał na treningach? W swoim czasie Brendan Rodgers zrezygnował nawet z zapychania nim ławki rezerwowych na rzecz Teixeiry. Trudno powiedzieć, co spowodowało pewną niechęć menedżera do wystawiania numeru 6, pozostaje nam jednak wierzyć, iż miało to swoje uzasadnienie w Melwood. Ktoś pamięta po nim coś więcej, niż asystę do Suáreza na White Hart Lane czy odebranie prawka za jazdę po pijaku?
Andre Wisdom – 7 – Występy młodego obrońcy w czerwonej koszulce w tym sezonie ograniczyły się jedynie do dwóch, niepełnych meczów przeciwko Manchesterowi United i Swansea we wrześniu, co nie zmienia faktu, że Andre mocno przepracował minioną kampanię. Wypożyczony do Derby County, rozegrał w zespole Steve’a McLarena 37 (!) meczów, przyczyniając się do zajęcia przez jego drużynę trzeciego miejsca w Championship, które niestety nie poskutkowało awansem do Premier League. Jak na 21-latka taka liczba spotkań w jednym sezonie to wielka dawka doświadczenia. Andre przeważnie występował na wypożyczeniu na prawej obronie, kończąc sezon bez żadnego gola i z trzema asystami, co – przynajmniej statystycznie – potwierdza jego wysoce defensywne usposobienie. Jego przyszłość powinna być zależna od formy, jaką zdoła się pochwalić po powrocie z Derby.
Piłkarzy oceniał redaktor RoyalMail
Komentarze (14)
Mam nadzieję, że przyszły sezon zacznie lepiej, nie będzie grał z Lucasem, więc jest nadzieja :P
Btw. Lucas 6? Cóż jak dla mnie to 4 dla Leivy. Zawalił w ważnych momentach w meczach z City i CFC, gdy zamiast przerwać bardzo groźne kontry, zwyczajnie olał swoje obowiązki i dał się minąć jak tyczka. Wystarczyło wystawić nogę, najwyżej byłby faul, ale nie byłoby goli Negredo i Hazarda.
A jeśli chodzi o wypożyczenie to grał w mojej opinii lepiej niż na "7kę".
Sturridge natomiast strzelał sporo ważnych bramek, ważniejszych niż Suarez.
nie ma czegoś takiego jak ważniejsze gole, chyba że jakiś jeden konkretnie daje trofeum.
Sturridge sobie strzelił w 3 pierwszych meczach i dał nam 9 punktów, ale prawda jest taka że gdyby Suarez w tych meczach grał to wygralibyśmy je tak jak i inne z nim wyżej :P Suarez strzela po 2-3 gole na mecz więc nie zwraca się uwagi na to czy jego gole coś znaczą. do tego jeszcze wypracował 25 goli kolegom.
Sturridge strzelił więcej tych ustalających wynik.
Nie miałem zamiaru niczego ujmować Luisowi, tylko podkreślić, że Daniel był bardzo ważną postacią w zeszłym sezonie, niezależnie od tego, że cieniował w końcówce.
Z Luisem gra im się łatwiej, dzięki czemu wyniki są wyższe :) ale i bez niego dajemy radę, a odpowiedzialność za bramki bierze na siebie DS co się chwali :D
Uważam jeszcze,że tak jak przy ocenach za mecz nie ocenia się gracza po 5 minutowym występie,tak ocenianie Wisdoma i Luisa Alberto,nie ma większego sensu,można parę zdań napisać,tak jak miało to miejsce,ale te cyferki niepotrzebne.