Posezonowe oceny – część II
Prezentujemy Państwu część drugą posezonowych ocen według redakcji LFC.pl! Tym razem pod lupę poszli między innymi Jordan Henderson czy Victor Moses. Serdecznie zapraszamy!
Jordan Henderson – 9 – Niespożyte siły Anglika były niezastąpionym elementem w układance Rodgersa. Jak istotną rolę odgrywa w drugiej linii the Reds, było widać w ostatnich meczach sezonu, kiedy musiał pauzować za czerwoną kartkę obejrzaną podczas meczu z Manchesterem City. Po tej kampanii już tylko nieliczni będą narzekać, że kosztował zbyt wiele pieniędzy. Zanotował niesamowity progres, który pozwolił mu zagrać najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. W nagrodę za to pojedzie na mundial gdzie mam nadzieję, że nie będzie tylko okazjonalnym zmiennikiem.
W przekroju całego sezonu to był on zazwyczaj tym cichym bohaterem, który wykonuje ogromną pracę w środku pola, a który najczęściej pozostaje niezauważony. Na swoim koncie ma też kilka ładnych i ważnych bramek jak chociażby w meczu ze Swansea. Jego determinacja, waleczność i przede wszystkim umiejętność czytania gry już stoi na wysokim poziomie, a przecież on ma dopiero 24 lata…
Martin Škrtel – 8 – Słowak w minionej kampanii był bardzo pewnym punktem naszej defensywy. Ze wszystkich środkowych obrońców to on prezentował się najlepiej, sprawiał wrażenie bardzo pewnego i skupionego na swojej pracy. Z dobrej strony pokazał się też z drugiej strony boiska strzelając kilka bramek (konkretnie to 7). Jak na obrońcę to fantastyczny wynik, którego mógłby pozazdrościć niejeden napastnik. Jednak Škrtel z równą częstotliwością trafiał też do własnej bramki. Takiego festiwalu samobójów w wykonaniu jednego gracza to już najstarsi górale nie pamiętają. Trzeba jednak przyznać, że zazwyczaj przy tych feralnych akcjach Słowak miał po prostu pecha. Był w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Pomimo tego, Martin Škrtel grał przyzwoicie w tym sezonie. Rzadko kiedy popełniał poważne błędy, a od obrońcy właśnie tego wymaga się najbardziej.
Jon Flanagan – 7 – Młody Anglik wykorzystał niedyspozycję José Enrique i wygląda na to, że swojej okazji nie zmarnował. Jak na swój wiek grał bardzo dobrze, czasami wręcz wskakiwał o ten jeden poziom wyżej. Wiadomo, że to jego pierwsze mecze w Premier League i żadnego profesorstwa nie można od niego wymagać. Nie mniej jednak jego gra mogła się podobać. Z całego sezonu najbardziej zapadała mi w pamięć bramka z Tottenhamem oraz zaciętość z jaką walczył z przeciwnikami. Może brakowało czasem umiejętności, może czasem źle postawił nogę czy też nie zdążył za rywalem. Powtórzę jednak – to wszystko to błędy młodości. Za kilka lat może wyrosnąć na czołowego obrońcę ligi.
Victor Moses – 5 – To nie był najlepiej spędzony sezon w wykonaniu Nigeryjczyka, choć początek miał obiecujący. Zaczął od gola ze Swansea, potem było już tylko gorzej. Grywał głównie ogony, ostatnie 15–20 minut, w czasie których niewiele mógł już zdziałać. Jego szumne, przedsezonowe zapewnienia, iż strzeli 20 bramek w lidze wywołują teraz tylko uśmieszek politowania. Cóż, na całe szczęście był tylko wypożyczony z Chelsea, więc nie będzie kolejnym, nieprzydatnym nazwiskiem na liście płac.
W pamięci utkwił mi głównie swoimi bezsensownymi rajdami i niezliczonymi stratami. Nie wniósł powiewu świeżości w grę Liverpoolu, nie zmienił przebiegu żadnego spotkania (oprócz wspomnianego już ze Swansea), nikt nie będzie walczył o jego pozostanie. Dziękujemy za grę i żegnamy się z Nigeryjczykiem w dość neutralnych nastrojach.
Aly Cissokho – 6 – Kolejny bezbarwny piłkarz, który niczego nie wniósł do gry. Nic w tej grze nie zepsuł, to trzeba mu przyznać. Jednak też niczego wielkiego nie pokazał. Ot, typowy rzemieślnik. Jako boczny obrońca skupiał się w 90% na grze w defensywie. Na palcach jednej ręki drwala z 20-letnim stażem można policzyć jego rajdy w pole karne rywala. Nie robił tej różnicy w grze Liverpoolu, której pewnie wszyscy oczekiwali i dlatego też moim zdaniem w zbliżającym się okienku będzie musiał szukać nowego klubu. Za tę swoją przeciętność otrzymuje szóstkę – notę wyjściową. Żaden plus, ani żaden minus nie jest w stanie sprawić, aby był zapamiętany na dłużej.
José Enrique – 6 – Nie nagrał się zbyt długo w tym sezonie. W tych meczach, w których zdążył zagrać, zaprezentował swój zwykły poziom. Niby Hiszpan, ale bez tego błysku, bez tej swobody, która cechuje aktualnych mistrzów świata i Europy. Na uwagę zasługuje jego asysta w meczu z Aston Villą; reszta na dobrym poziomie, aczkolwiek ciężko ocenić jego wpływy na drużynę w tym sezonie z powodu jego kontuzji. Cóż, w następnej kampanii może uda się już uniknąć urazów i jego wkład w końcowy rezultat będzie już większy. Dlatego też ponownie wystawiam ocenę wyjściową.
Brad Jones – 6 – Zagrał w trzechmeczach w tym sezonie – wszystkie w pucharach, wszystkie w meczach o niewielkim znaczeniu. Nie stanowił konkurencji dla Mignoleta, który zadomowił się już między słupkami bramki the Reds. Wpływ Jonesa na drugie miejsce w lidze był więc właściwie żaden. Ma już 32 lata, karierę pewnie już zakończy na Anfield, ewentualnie wróci na emeryturę do swojej ojczyzny, Australii. Pojawiając się od czasu do czasu w bramce w jakichś meczach z drugo- czy trzecioligowcami, może być zadowolony z tych nielicznych prezentów od menedżera. Widocznie przyzwyczaił się już do roli wiecznego rezerwowego.
Poprzednia część: Część I
Piłkarzy oceniał redaktor Exol
Komentarze (9)
Skrtel - 5, i to powinna byc najwyzsza ocena dla zawodnikow defensywnych w Liverpoolu po sezonie w ktorym traci sie 50 bramek w samej BPL
Rozumiem,że oceniający chcieli podkreślić udany sezon drużyny,jednak ja skupił bym się na grze poszczególnych zawodników.Nawet gdybyśmy sezon zakończyli z Tytułem i tak punkt w dół w stosunku do tego co proponujecie.
Skrtel za wysoko, popełnił sporo błędów, walnął parę swojaków, ale i tak był najlepszym obrońcą LFC. Patrząc na słabość bloku defensywnego ta 8semka wygląda śmiesznie.
Nie popełnia błędów ten co nic nie robi, a przy błędach Skrtela wielu innych naprawdę nic nie robiło aby pomóc.