Hamann: To powód do radości
Dietmar Hamann obiecał fanom w Sydney moment radości kiedy to w przyszłym roku zespół legend Liverpool FC zawita do Australii. Po raz pierwszy w tej drużynie zagra wtedy Steven Gerrard.
Były kapitan the Reds na pewno znajdzie się w podstawowej jedenastce legend w meczu zaplanowanym na 7 stycznia na ANZ Stadium. Jego towarzyszami znów będą inni bohaterowie pamiętnej nocy w Stambule: Hamann, Jamie Carragher czy John Arne Riise.
Liverpool w tym roku odwiedził już kontynent z antypodów. Podczas letniego okresu przygotowawczego Czerwoni grali mecze w Brisbane i Adelaide.
Z powodu rozgrywek Major League Soccer, w których bierze udział nowy klub Gerrarda LA Galaxy, nie mógł on polecieć razem z całą drużyną do Australii żeby chociaż spotkać się tam z kibicami.
Teraz jednak Hamann oczekuje, że nic nie zakłóci przyjazdu i ponownej gry w czerwonej koszulce byłemu kapitanowi the Reds.
- To jest fantastyczna wiadomość, ponieważ zawsze dobrze znaleźć się na znów na boisku razem ze swoimi kolegami z drużyny - powiedział Niemiec dla liverpoolfc.com.
- Oczywiście, to już minęło - mamy tylko wspomnienia z tamtego czasu, gdy byliśmy razem. W Australii jest wielu naszych fanów, byliśmy tam przed rozpoczęciem sezonu i ich doping był niesamowity.
- Kibice na pewno ucieszą się, że ponownie będą mieli możliwość zobaczenia Steviego w akcji.
- Już w czasie wakacji niektórzy pewnie mieli nadzieję na zobaczenie idola w swoim kraju. Niestety, jego przeprowadzka do Los Angeles i gra dla Galaxy były wtedy priorytetem.
- Wielu wypatrywało go w lecie, ale po tych kilku miesiącach kibice dostaną to na co czekali.
Niemiec żartował sobie, że zespół legend będzie trochę "ściągał" w dół Stevena, ponieważ żaden z nich nie jest w takiej kondycji jak Gerrard, który nadal jest przecież aktywnym zawodnikiem.
- Ja to nie wiem jak on będzie z nami grał - dodaje Hamann.
- Jest jednym z niewielu, którzy nie zakończyli jeszcze kariery więc prawdopodobnie będzie musiał czas zrobić krok do tyłu żebyśmy mogli nadążyć za akcją. Większość z nas zawiesiło buty na kołku kilka lub nawet kilkanaście lat temu.
W podróż do Sydney wybierze się także były boss the Reds Gerard Houllier, który zgodził się poprowadzić zespół w jeszcze jednym spotkaniu.
Francuz sprowadził Hamanna na Anfield w 1999 roku i Niemiec nie może się już doczekać, aby wysłuchać instrukcji przed meczem od swojego dawnego menedżera.
- Na szczęście zawsze byłem z nim w dobrych stosunkach. Może z raz albo dwa coś między nami było nie tak - mówił rozentuzjazmowany.
- Myślę, że na pewno dogadają się z Gerarrdem. Obaj są fantastycznymi facetami.
- W ostatnich latach sporo mówiło się o menedżerach, którzy nie potrafią zarządzać ludźmi w swoim zespole. Houllier jest akurat mistrzem tej sztuki.
- On zawsze interesował się twoim prywatnym życie, zawsze chciał wiedzieć wszystko pierwszy, bo wtedy mógł być pierwszym, który może pomóc.
- Spotkałem się z nim kilka razy po tym jak zrezygnował z posady menedżera. Bardzo się cieszę, że znów spotkamy się w szatni.
Komentarze (0)