SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1214

Klopp o swoich pierwszych derbach


Już w środę Jürgen Klopp poprowadzi Liverpool w swoich pierwszych derbach Merseyside, Kevin Ratcliffe, Jim Beglin oraz James Pearce z redakcji Liverpool ECHO usiedli z niemieckim menadżerem aby porozmawiać na temat zbliżającego się spotkania, serdecznie zapraszamy!

226. derby Merseyside będą pierwszą szansą dla Jürgena Kloppa na poczucie zaognionej rywalizacji pomiędzy Liverpoolem a Evertonem.

Menadżer Liverpoolu znalazł chwilę podczas swoich przygotowań do środowego spotkania aby porozmawiać w Melwood z dwójką zawodników, którzy spotkali się w derbach około 30 lat temu.

Kevin Ratcliffe jest najbardziej utytułowanym kapitanem w historii klubu, podczas 15 lat z The Toffees wygrał FA Cup, Puchar Zdobywców Pucharów oraz dwa tytuły mistrzowskie.

Były obrońca Liverpoolu, Jim Beglin, był jednym z kluczowych graczy drużyny Kenny'ego Dalglisha, która w sezonie 1985/86 została mistrzem Anglii i zdobyła Puchar Anglii pokonując w finale właśnie odwiecznych rywali z Goodison Park.

Dziś obaj pracują jako dziennikarze sportowi, oprócz nich w Melwood obecny był także dziennikarz Liverpool ECHO, James Pearce.

Niemiecki szkoleniowiec bardzo chętnie zagłębił się w historię tej rywalizacji, oraz podzielił własnymi wspomnieniami z derbowych potyczek w roli szkoleniowca Borussii Dortmund.

To jest pierwsza część rozmowy:

James Pearce (JP): Jürgen, jak bardzo nie możesz doczekać się swoich pierwszych derbów Merseyside?

Jürgen Klopp (JK): Jestem naprawdę podekscytowany. Przy tak napiętym terminarzu fajnie jest mieć spotkanie, przy którym nie będę musiał wysilić się w poszukiwaniu odpowiednich słów.

Kevin Ratcliffe (KR): Motywacja?

JK: To oczywiste. Dziś rano w szatni rozmawialiśmy trochę o niedzielnym spotkaniu z Bournemouth, ale nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek się mocno przysłuchiwał!

Myślami są przy spotkaniu z Evertonem i nie mam z tym żadnego problemu. To naprawdę spoko. To ekscytujące i również bardzo ważne.

Derby zawsze są trudnym spotkaniem, ponieważ musisz sobie poradzić z presją. Żadna ze stron nie ma przewagi.

Osobiście uwielbiam takie specjalne spotkania. Jestem menadżerem od 2001. roku. To 15 lat i każdy mecz jest ważny, jednak w przypadku tego typu spotkań sytuacja jest zupełnie inna niż trzy-cztery dni wcześniej.

KR: Za moich czasów na dobrą sprawę nie odbywaliśmy nawet spotkań przedmeczowych z Howardem (Kendallem). Mówił nam skład gdy jechaliśmy autobusem - 'Ty masz numer 4, Ty numer 6, Ty numer 8...' To było tyle.

Jim Beglin (JB): Kenny (Dalglish) robił tak samo. Zawsze wybierał drużynę na godzinę i 15 minut przed meczem. Siedzieliśmy razem i pytał: 'Jesteś zdrowy?', a potem po prostu mówił skład. Joe Fagan zawsze wybierał skład dzień przed meczem. Wolałem by tego nie robił. Kiedy dowiedziałem się o swoim debiucie w 1984 nie mogłem spać całą noc.

JK: To były inne czasy. Wiele się od tamtych dni zmieniło. Kiedy zaczynałem analizować spotkania w 2001 miałem nagrywarkę DVD.

Oglądałem mecz w domu, w telewizji, starałem się obserwować i dowiedzieć się z czym przyjdzie nam się zmierzyć kilka tygodni później. Problemem były spotkania z drużyną, cały czas musiałem przewijać nagranie próbując znaleźć odpowiedni moment. To było strasznie nudne... Często zastanawiałem się 'Boże, co ja robię?'

Tak to się zaczęło. Teraz mamy dwa spotkania przed każdym meczem, dwa po, mamy sztab analityków i analizowanie spotkań jest bardzo ważną sprawą. To największa różnica oprócz aspektu fizycznego. Kiedy Wy dwaj graliście to zmiany w trakcie meczu były dozwolone?

KR: Przeszliśmy od możliwości przeprowadzania jednej zmiany, do wykorzystania dwóch z trzech znajdujących się na ławce zawodników. Potem było to trzech z pięciu, a teraz rzecz jasna jest trzech z siedmiu. Byłem menadżerem w Chester i zmiana z pięciu na siedmiu rezerwowych całkowicie nas zabiła, bo musieliśmy zapłacić dodatkowe bonusy dla graczy, którzy mieścili się w składzie meczowym.

JK: Teraz zastanawiają się nad dziewięcioma rezerwowymi, ale nie mamy na to miejsca! Główną sprawą jest chęć trzymania młodych piłkarzy bliżej pierwszego zespołu. Jednak jeśli siedzą na ławce to nie mogą w tym czasie zagrać, a to jest problem. Nie ma to sensu. Lepiej dla nich jest występować w U21 niż siedzieć na ławce.

JP: Jürgen, derbowa atmosfera nie jest Ci obca, miałeś takie rywalizacje w Niemczech. Jak to jest być częścią spotkań Borussii Dortmund z Schalke?

JK: Na początku, kiedy z Mainz awansowaliśmy do Bundesligi nikt nie myślał, że mamy jakiegoś derbowego rywala, gdyż nie mieliśmy zbyt obfitej historii. Byliśmy blisko Eintrachtu Frankfurt, ale oni traktowali nas bardziej w stylu 'miło poznać, ale za rok wracacie do drugiej ligi'. W Dortmundzie było już zupełnie inaczej.

JB: Derby Westfalii...

JK: Są niesamowite. W moim pierwszym sezonie w 2008. graliśmy z Schalke w czwartej kolejce. Nasze pierwsze trzy mecze graliśmy przeciwko Leverkusen, Bayernowi i Cottbus, ale nikt nie rozmawiał o tych meczach.

Leverkusen, bardzo ciężki rywal, dobra drużyna - mogliśmy przegrać ten mecz 6:0 i nikt by się tym nie zainteresował

Przy braku sukcesów w klubie, jedynym meczem na który wszyscy czekali były derby. W Dortmundzie mawiają, że derby są ważniejsze od zdobycia mistrzostwa. Można to poczuć wokół stadionu. Moje pierwsze derby nie poszły najlepiej... (śmiech).

JP: Przegrywałeś 3:0...

JK: Wiem!

KR: To musiał być zły dzień.

JK: Hej, czekajcie! Wróciliśmy (śmiech)! Schalke powinno strzelić kolejną bramkę. Mieli jedną z najlepszych sytuacji jakie w życiu widziałem na początku drugiej połowy.

Kevin Kuranyi, miał 10, może 15 cm do bramki... Nie trafił w piłkę! Mogło być 4:0! W tamtym momencie pomyślałem o mojej żonie Ulli. Myślałem: 'Mam nadzieję, że wie gdzie są walizki, bo możliwe, że znów będziemy musieli się przeprowadzać!' (śmiech).

Wszystko potoczyłoby się inaczej gdyby zdobyli gola na 4:0. Po tym udało nam się wrócić do gry.

Główka Nevena Suboticia, 3:1. Alex Frei, znany napastnik w Dortmundzie, zdobył gola na 3:2. Wracał po długiej kontuzji i posadziłem go na ławce rezerwowych z myślą o tym, że może uda mi się dać mu 5 minut pod koniec spotkania, musiałem go wprowadzić już w przerwie. Zdobył piękną bramkę z 30 metrów!

Potem dostaliśmy rzut karny w ostatniej minucie i zremisowaliśmy 3:3. To było lepsze niż zwycięstwo jeśli mam być szczery. To był początek czegoś specjalnego, bardzo ważny moment w całej mojej historii z Dortmundem. Łatwo było się tym cieszyć.

JP: Przy ogromnej presji jaka związana jest z derbami Merseyside, cieszyliście się grając w nich w latach 80.?

KR: Ja nie.

JB: Ja również.

KR: Czasy się zmieniły. Zostałem wychowany jako kibic Evertonu. Za naszych czasów, kiedy Liverpool grał z Evertonem wydaje mi się, że znaczyło to dużo więcej niż teraz. Wielu piłkarzy pochodziło z okolicy i każdy doskonal wiedział z czym wiążą się derby. Wydaje mi się, że kiedyś te spotkania znaczyły więcej dla piłkarzy. Myślę, że dzisiaj niektórzy zawodnicy traktują te spotkania jako po prostu kolejny mecz, zawsze będę pamiętał jak Sylvai Distin tak powiedział kilka lat temu.

JK: Nie wydaje mi się. Zgadzam się, że największą różnicą jest fakt, że kiedyś dużo więcej lokalnych chłopaków brało udział w tym spotkaniu. Wiedzieli oni od urodzenia jak ważne są derby. Teraz jednak sława tego spotkania jest dużo większa - tam rodzi się presja. Wszyscy moi piłkarze wiedzą o derbach ponieważ wiele o nich słyszeli w przeszłości. Zdają sobie sprawę z tego jak ważny jest to mecz.

KR: Wiesz kiedy ostatni raz byłem w Melwood? W 1978 grałem w drużynie A Evertonu, była to ekipa U17 albo U18. Zespół A i może zespół B grał tutaj. Potem, o 14 rezerwy grały na Goodison albo Anfield, a potem dorosłe drużyny mierzyły się w derbach.

JK: Wszystko tego samego dnia?!

KR: Tak. Czekaliśmy aż wiadomość o wyniku pierwszej połowy meczu rezerw trafi do nas. Znaliśmy już wtedy wyniki drużyn A i B juniorów.

Kolejnym pytaniem było ilu zawodników obejrzało kartki? Ilu zostało wyrzuconych z boiska? Wtedy było to bardziej soczyste. Nigdy nie widziałeś zbyt dużo piłki przez pierwsze 20-30 minut.

JB: To były prawdziwe walki w które czasami wplątała się piłka nożna.

KR: Drużyna, która jako pierwsza przystosowała się do tych warunków zwykle odnosiła zwycięstwo.

JB: Pamiętam jak grałem w mini derbach zanim zostałem graczem pierwszego składu. Graliśmy na Anfield, Everton miał małego napastnika, Warrena Aspinalla. On, cóż... Kopnął mnie i całkowicie mnie poniosło.

Rozpalił mnie. Trenerzy powtarzali nam: 'na wszystko co zrobią, musisz odpowiedzieć w taki sam sposób'. Mecz trwał, a ja po prostu goniłem za nim! Kopnąłem go i musiał zejść z boiska, tak to wyglądało za naszych czasów. Nie mogłeś pokazać żadnych słabości, musiałeś walczyć.

Występowałem w półfinale FA Cup przeciwko Manchesterowi United na Goodison w 1985 zanim zagrałem w swoich pierwszych derbach Merseyside. To była jatka... Piłka wyleciała za boisko, a kiedy schyliłem się by ją podnieść i wyrzucić aut, fani United zaczęli pluć w moją twarz.

Swoje pierwsze derby rozegrałem po tym jak Everton zdobył tytuł w 85. Była to ostania kolejka sezonu i mieliśmy przed sobą finał Pucharu Europy.

KR: Zajechaliście nas! Ale wygraliśmy 1:0. Andy Gray rzucał się pod nogi ludziom biorąc ich strzały na klatkę piersiową. To było szalone spotkanie.

JB: Ze względu na okoliczności i fakt, że mecz był właściwie o nic, te derby nie mogły równać się z tym co było potem. Kiedy zagrałem w spotkaniu na początku sezonu 85/86 było inaczej. Tamte derby miały znaczenie i łatwo było to poczuć. Stawka była wysoka. Prowadziliśmy już 3:0, potem zaczęliście się odgryzać, ale ostatecznie udało nam się wygrać 3:2.

KR: Pamiętam jak Ian Rush schylił się udając, że wiąże sznurówkę, a chwilę potem wbiegł między naszych obrońców. Krzyczałem to Iana Marshalla: 'Miałeś mieć na niego oko!'

JK: Coś się zmieniło w derbach po 1989?

KR: Nie na boisku. Rok po tragedii na Hillsborough graliśmy w finale pucharu Anglii, był to mecz którego nie mogliśmy wygrać. Wszystko tego dnia sprzyjało Liverpoolowi, my byliśmy po prostu tą drugą drużyną. Tak się czułem jako zawodnik grający po przeciwnej stronie. Wydaje mi się, że nie ma znaczenia z kim Liverpool miałby grać w tym meczu, wygrałby bez problemu.

JK: Odkąd tu przyszedłem czuję, że rywalizacja Dortmundu z Schalke jest nieco bardziej agresywna. Przykładowo, nie mógłbyś pracować dla Dortmundu jako kibic Schalke, nie ma szans.

Jeśli mówisz 'okej, jestem dobry w tym, tym i tym, mogę tu pracować?' Zapytaliby jakiemu klubowi kibicujesz. Jeśli odpowiesz Schalke, usłyszałbyś 'dziękuję, możesz już iść'.

Z Dortmundu do Gelsenkirchen jest 25 km. W samym Dortmundzie nie ma zbyt wielu kibiców Schalke, jednak 10km od miasta znajdziesz ich mnóstwo. W moim sąsiedztwie było dwóch kibiców Schalke, pokazywali to każdego dnia, wywieszali flagi przed domem!

Kiedy przegraliśmy, następnego dnia zawsze ich widziałem i krzyczeli do mnie: 'Dzień dobry!' Kiedy my wygraliśmy to witać się nie chcieli.

Tutaj chyba jest nieco inaczej. Wszyscy kibice Evertonu których do tej pory spotkałem byli dość przyjaźni.

KR: W Liverpoolu masz czerwonych i niebieskich mieszkających razem. Są kibice Evertonu wychowywani w rodzinie fanów Liverpoolu i vice versa.

JB: Mój brat jest kibicem Evertonu, zawsze rywalizowaliśmy.

JK: Spotkałem kilku fanów Evertonu na ulicy i byli bardzo przyjaźni. Kierowcy taksówek też bywają kibicami The Toffees i są bardzo mili.

JB: Poczekaj co się stanie jak ich pokonasz w środę!

JK: (śmiech) Na początku myślałem 'może się cieszą, że tu jestem bo myślą, że to oznacza, że Liverpool nie odniesie żadnego sukcesu przez następne 20 lat!'

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (8)

Szpieg 19.04.2016 10:49 #
A to dobre :P
"KR: Pamiętam jak Ian Rush schylił się udając, że wiąże sznurówkę, a chwilę potem wbiegł między naszych obrońców. "
Szpieg 19.04.2016 10:51 #
A Jurgen ostro pojechał na końcu artykułu o o 20 latach ;)
AirCanada 19.04.2016 11:17 #
Fajny ten wywiad.
Rado1737 19.04.2016 12:42 #
Hah ten trick ze sznurowka stosuje od najmłodszych lat, a nawet nie wiedzialem, że to Rush zapoczątkował :)
ragnarok 19.04.2016 13:36 #
świetny wywiad!
ircek 19.04.2016 13:39 #
Fajnie się to czyta :)
Ja uważam, że derby już nie są tak zacięte jak jeszcze kilka lat temu. Myślę, że to jednak brak wychowanków w klubach robi swoje!
RedMan1892 19.04.2016 14:01 #
Uwielbiam wywiady z naszym bossem :)
Niestety znaczenie i atmosfera derbów w tamtych czasach nigdy już nie wróci. Zmieniły się czasy, podejście, znaczenie pieniądza. Dla większości zawodników z zagranicy to tylko kolejny mecz i nic więcej. Im mniej będziemy mieli wychowanków w pierwszej drużynie (dotyczy to również Evertonu) tym będzie coraz gorzej i derby staną się zwykłym meczem w kalendarzu.
Szpieg 19.04.2016 16:38 #
RedMan1892 - Dlatego z Evertonem powinien zagrać Flanno ... Jestem pewny, że da z siebie wszystko. Ale ogólnie Jurgen ma sporo opcji, Clyne już odpoczął ale nie wiem czy dostatecznie by grać i z Evertonem i z Villareal.

Pozostałe aktualności

Kto wygra rywalizację na lewej obronie?  (1)
21.11.2024 22:19, B9K, Sky Sports
Endō: Mascherano był moją inspiracją  (0)
21.11.2024 22:08, Olastank, liverpoolfc.com
Peter Moore o nowych kontraktach  (0)
21.11.2024 18:52, Wiktoria18, Liverpool Echo
Lewis Koumas zachwyca w Stoke City  (0)
21.11.2024 17:13, FroncQ, Liverpool Echo
Jak skończyło się marzenie Ojo  (0)
21.11.2024 16:29, Tomasi, thisisanfield.com
Obrońca Liverpoolu bliżej powrotu po kontuzji  (0)
21.11.2024 13:45, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kto był mocno eksploatowany w reprezentacji  (1)
21.11.2024 13:16, BarryAllen, thisisanfield.com