ARTYKUŁ
Prezentujemy Państwu kolejny artykuł. Mamy kilka pomysłów, dzięki którym letnie okno transferowe byłoby mniej irytujące. Prosimy o opinie - dajcie znać, czy je popieracie!
W lato nudą wieje
Wypalony trochę jestem. Wydaje mi się... właściwie to jestem pewien, że zdecydowanie za wcześnie. Dopiero kilkanaście okien śledziłem na bieżąco w swoim życiu i mam już serdecznie dość. Zimowe da się przetrzymać, ale lato - co się dzieje w lato! Trzeba to jakoś uatrakcyjnić.
Dwa lata temu dobre półtora miesiąca ciągnęły się negocjacje związane z transferem Torresa. Co pół minuty sprzeczny news, co parę dni jakaś kaczka dziennikarska, ale człowiek młody, świeży, to jakoś wytrzymał. No i transfer Torresa był na tyle podniecający, że nawet przedłużające się rozmowy jakoś mi życia nie uprzykrzały.
Za to rok temu pamiętam, jak na słowo "Barry" zbierało mi się na wymioty. A teraz na scenę weszli Alonso i Mascherano, rolę drugoplanową przejął Arbeloa. A co kilka minut reklamówka z Torresem w koszulce Manchesteru. Takiego upierdliwego, nużącego, monotonnego i zwyczajnie debilnego okna jeszcze nie doświadczyłem.
Zastanawiałem się dzisiaj, czy nie da się wprowadzić jakichś zasad, dzięki którym za kilka lat nie umrę w lato na zakwaszenie. Powiedzmy, dofinansowanie w wysokości stu milionów euro dla tej gazety, która napisze najmniej wiadomości transferowych od początku czerwca do końca sierpnia.
Albo, już bardziej poważnie, całkowity zakaz udzielania wywiadów przez agentów piłkarskich. Jak się wygada - niech straci licencję (tym samym też pracę) i płaci karę. Płaci również dziennikarz, który pociągnął go za język.
Nie widzę żadnego powodu, dla którego reprezentant piłkarza powinien opowiadać o zainteresowanych klubach i negocjacjach w prasie. Nie wystarczy skurczybykowi wielka prowizja? Agent Diarry, który w styczniu załatwił mu transfer do Realu, dostał podobno cztery miliony euro - 21% kwoty transakcji! (Za realmadrid.pl).
Pierwsi więc do odstrzału - agenci. To tylko szarzy pośrednicy, nie powinni być obecni w mediach.
Drudzy do odstrzału - prezesi, którym "imponuje zawodnik X". Patrz: Florentino Perez lub Joan Laporta. Również trener drużyny nie powinien wygłaszać żadnych opinii o zawodniku, który gra w innym klubie. Zdarzyło się to raz Benitezowi, w ferworze walki o Barry'ego.
Kary? Mogą być finansowe.
Punkt trzeci (i najważniejszy) to trochę miszmasz obu pierwszych. Uważam, że tak powinien wyglądać proces kupna piłkarza:
0) (Opcjonalnie) zapytanie
1) Złożenie oferty
2) Po zaakceptowaniu oferty przez drugi klub, zgłoszenie się do agenta piłkarza i ustalenie warunków kontraktu
3) Sfinalizowanie umowy
To oczywiście w dużym skrócie. Natomiast teraz wygląda to na przykład tak:
1) Telefon prezesa klubu X do agenta piłkarza
2) Potajemne rozmowy z agentem, który przekazuje informacje swojemu klientowi i rozsiewa plotkę w mediach
3) Piłkarz szantażuje swój klub w wywiadach z prasą
4) Złożenie oferty
5) Odrzucenie oferty przez drugi klub, dalsze negocjacje
6) Agent piłkarza mówi, że jego klient "marzy o transferze do X"
7) Protesty kibiców
8) Drugi klub ugina się pod presją i akceptuje ofertę
9) Sfinalizowanie umowy
Innymi słowy: powinno zabronić się jakichkolwiek kontaktów na linii prezes - agent piłkarza innego klubu, jeżeli złożona oferta nie została zaakceptowana. To, wraz z zakazem udzielania wywiadów przez pośredników, powinno porządnie uzdrowić sytuację.
To jak: mam kandydować na prezesa UEFA?
Komentarze (0)