Agger: Wracam do formy
Daniel Agger, który niedawno wyleczył kontuzję i pracuje nad kondycją meczową, przyrzekł, że Liverpool wyjdzie z obecnego kryzysu. Przed starciem w Lidze Mistrzów z Lyonem, Liverpool nie jest stawiany w najlepszym świetle, ponieważ poniósł już 5 porażek w tym sezonie.
Dla 24-letniego Aggera będzie to pierwszy mecz na Anfield od powrotu do gry po bolesnej kontuzji pleców.
Duńczyk czuje się już na tyle dobrze, że rozegrał 2 spotkania dla kadry narodowej w meczach eliminacji Mistrzostw Świata i teraz chce wspomóc Liverpool.
Agger podkreśla, że powrót po kontuzji Stevena Gerrarda zainspiruje zespół, ale ma świadomość, że wszyscy będą musieli stanąć na wysokości zadania.
- Wyniki nie były właściwe, ale wiemy na co nas stać i wiemy też, że tylko ciężka praca zapewni nam rezultaty, których potrzebujemy.
- Wciąż mamy pewność i świadomość, że jesteśmy dobrym zespołem, teraz po prostu musimy pokazać to na boisku.
- Nie sądzę, że 4 porażki w Premier League oznaczają, że już nie walczymy o tytuł. Pozostaje wiele kolejek, a dobry wynik na arenie europejskiej ustawiłby nas na potyczkę z Manchesterem United.
Odnośnie swojej kondycji, Agger dodał: - Zawsze ciężko wraca się po kontuzji, kiedy spędziłeś wiele czasu poza grą. Jednak ustaliłem sobie datę powrotu do pełnej dyspozycji, do czego dążę.
- Teraz potrzebuję czasu, aby wrócić na odpowiedni poziom kondycyjny. Ciężko pracuję, aby to osiągnąć i potrzebuję do tego gry.
- Mam dodatkowe treningi gimnastyczne, które mają na celu wzmocnienie pleców, dzięki czemu będzie mi łatwiej i szybciej odzyskać formę.
- Jeszcze nie posiadam 100% kondycji i 2 spotkania dla Danii oraz jedno dla Liverpoolu jakie rozegrałem od operacji, były ciężkie.
- Mam silną mentalność, ale fizycznie będę potrzebował czasu.
- Ciężko powiedzieć co wpłynęło na zmianę wyników zespołu, ale ja jako obrońca muszę ciężej pracować i razem z zespołem udowodnić do czego jesteśmy zdolni.
- Musimy trzymać się razem, wówczas szczęście oraz zaufanie powrócą. Wtedy też spotkania zaczną układać się po naszej myśli.
Komentarze (0)