G&H blisko sprzedaży części udziałów

Współwłaściciele Liverpoolu George Gillett i Tom Hicks są blisko zawarcia umowy, na mocy której sprzedadzą udziały w klubie warte 124 milionów funtów.

Gillett był w poprzednim tygodniu w Londynie i przeprowadzał rozmowy z potencjalnymi inwestorami, podobnie jak Christian Purslow.

Została stworzona lista około sześciu poważnych inwestorów, z czego dwóch lub trzech ma być szczególnie mocnymi kandydatami, proponując właścicielom po 62 miliony funtów za ich udziały.

Nie jest jeszcze dokładnie znana ilość akcji, którą właściciele są w stanie odsprzedać nowymi inwestorom, jednak obydwaj mają oferować taki sam procent swoich udziałów, aby utrzymać równość w zarządzie.

Hick i Gilett poszukiwali nowych funduszy cały rok, jednak proce nabrał tempa w ciągu ostatnich kilku tygodni, a Gillett chętnie podpisze umowę w najkrótszym czasie.

Jego wizyta w Londynie była znacząca. W poprzednim miesiącu sprzedał kluby hokejowe Montreal Canadiens za 333 miliony funtów, który to zastrzyk gotówki powinien mu umożliwić ograniczenie zadłużenia w rodzinnych interesach, choć nie wydaje się, aby jakakolwiek część tych pieniędzy miałaby popłynąć w stronę Liverpoolu. W Londynie dał jasno do zrozumienia, że chce szybko dobić targu i ponaglił wszystkich potencjalnych inwestorów, którzy jeszcze nie przedstawili oferty, aby ci szybko okazali zainteresowanie.

Kluczowym tematem w negocjacjach będzie cena i ilość udziałów. Amerykańscy współwłaściciele twierdzą, że wartość klubu jest wielce zaniżona i mogą oczekiwać ceny większej niż obecna wycena rynkowa na poziomie 500-600 milionów funtów.

Wierzą, że wartość i zyskowność klubu może się podwoić, gdy inwestycja w nowe Anfield, obecnie wstrzymana z powodu kryzysu kredytowego, zostanie zakończona. I mogą oczekiwać dodatkowych benefitów od inwestorów, którzy będą z tego korzystać.

Od momentu kupienia klubu, przychody i zyski brutto wzrosły trzykrotnie, co wedle Amerykanów dowodzi atrakcyjności inwestycji.

Nowi inwestorzy będą też musieli współpracować z obecnymi właścicielami, których to trudna znajomość nierzadko odwracała uwagę w poprzednich sezonach.

Obydwaj są chętni na przełamanie impasu przez dodanie nowych twarzy na posiedzeniach zarządu, jednak nie są skłonni ku oddaniu władzy.

Kluczową kwestią dla kibiców będzie, jak Amerykanie wykorzystają otrzymane pieniądze. Właściciele sugerowali w przeszłości, że ich zamiarem jest spłata części długu, który obecnie szacowany jest na 240 milionów funtów, i rozpoczęcie budowy nowego stadionu.

Projekt stadionu jest gotowy, otrzymano również pozwolenie na budowę, a właściciele czekają na odwilż na rynku kredytów. Nowi inwestorzy mogą pomóc w rozpoczęciu tego przedsięwzięcia i dodać wiarygodności w oczach potencjalnych kredytodawców.

Kibice będą chcieli, aby choć część pieniędzy poszła na spłatę długu, choć istnieje podejrzenie, że gotówka zostanie przeznaczona na bardziej zagrożone interesy imperiów Gilletta i Hicksa a obydwaj są obarczeni pokaźnymi długami.

Kontrargumentem właścicieli jest fakt, iż dług Liverpoolu jest możliwy do opanowania, w przeciwieństwie do rywali, zwłaszcza Manchesteru United, w którego kasie jest 700 milionów funtów zabezpieczonych na poczet zadłużenia rodziny Glazerów.

Proponowana inwestycji może też wpłynąć na przyszłość Rafaela Beniteza, który znajduje się pod olbrzymią presją po serii kiepskich wyników i odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Hiszpan po mistrzowsku ograł Amerykanów, zabezpieczając nowy, 20-milionowy kontrakt i bezprecedensową kontrolę nad klubem

Zakończenie ligi poza pierwszą czwórką byłoby ogromnym ciosem dla Liverpoolu i jego finansów. Manager ma nadzieję, że nowi inwestorzy w zarządzie klubu okażą więcej wiary w jego zdolności, niż ci obecni.