"Damy wam 60-tysięczne Anfield!"
Kilka instytucji finansowych już zapowiedziało, że są gotowe zabezpieczać budowę nowego stadionu Liverpoolu. Pod jednym warunkiem - klub musi pozbyć się długów po poprzednich właścicielach.
Wszystko wyszło na jaw tuż po tym, jak Martin Broughton potwierdził obietnicę NESV o budowie takiego obiektu, docelowo mającego pomieścić ponad 60 tysięcy kibiców The Reds. Nie jest określone jeszcze czy stadion stanie w Stanley Park czy też będzie to zmodernizowane "stare" Anfield.
Krążą opinie, że bliżej jest rozbudowie Anfield, jednak żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Rozmowy między klubem a władzami NESV dotyczyły na razie głównie kwestii finansowych oraz wzmocnień, jednak nowoczesny stadion prawdopodobnie zostanie drugim celem po stabilizacji finansowo-sportowej.
Urząd miasta wyjawił, że podczas swojego "polowania" Broughton dotarł do niemal 80 potencjalnych inwestorów, którzy byliby zainteresowani wkładem w budowę nowego stadionu i nazwał ten proces "wyczerpującym".
- Nie było jeszcze żadnych wiążących rozmów, jednak jest to pilna sprawa i mamy nadzieje na jak najszybszy początek. Chcemy wybudować stadion tak, aby nie tworzyć kolejnego ogromnego długu. Nie ma wątpliwości, że jest potrzeba inwestycji w stadion i wkrótce powinniśmy posiadać obiekt na ponad 60 tysięcy miejsc.
- Jedyną rzeczą, która jeszcze nie została ustalona to czy ma to być nowy stadion czy też jest możliwość powiększenia Anfield. Oni (NESV) już to przechodzili. W przypadku Fenway Park (stadion Red Sox) również rozważane były dwie opcje. Zdecydowali się na zachowanie tradycji i rozbudowanie starego obiektu. Obie możliwości są bardzo skrupulatnie analizowane aby wybrać tą najlepszą.
Dla społeczności Anfield informacja NESV o możliwości rozbudowy Anfield z pewnością jest bardzo dobra.
- Wygląda na to, że nowi właściciele będą musieli usiąść z "czystą kartką" i znaleźć najlepszą opcję. 350 milionów funtów na nowy stadion jest prawdopodobnie poza ich możliwościami - powiedział parlamentarzysta Liverpool Walton (okręg wyborczy miasta), Steve Rotheram. - To przede wszystkim poważna inwestycja biznesowa.
Rotheram dodał również, że w związku z nowymi władzami w klubie liczy na "regenerację" okolic Anfield.
Postawienie nowego stadionu wysoko na liście priorytetów jest jedynym sensownym rozwiązaniem biznesowym dla właścicieli, bo jeśli pomijając długi mieliby zainwestować w LFC 300 milionów konieczne jest podwojenie dochodu z biletów. Fani Liverpoolu wciąż przypominają o obietnicy rozpoczęcia budowy stadionu na Stanley Park podczas przejmowania klubu przez H&G, więc zmaterializowanie się obiektu marzeń kibiców z pewnością stworzyłoby dobrą opinię nowym właścicielom.
Pojawiły się pogłoski, że po sprzedaży klubu prezes British Airways Martin Broughton wycofa się z Anfield, jako że zakończy już swoją misję sprzedaży klubu. Przeciwnie ma się rzecz z Christianem Purslowem i Ianem Ayre, którzy najchętniej pozostali by w Liverpoolu pod rządami NESV.
W międzyczasie fani LFC z Bostonu przewidują dobre czasu dla The Reds jeśli Hicks i Gillett poniosą porażkę w sądzie a klub zostanie sprzedany w ręce NESV. Tim Treacy, szef fanclubu Liverpoolu z Bostonu powiedział :
- Wielu kibiców Red Sox było przeciw pomysłowi budowy nowego stadionu dla swojej drużyny. Podjęto więc decyzję o rozbudowie Fenway Park i wprowadzeniu go w XXI wiek. Stadion nie ucierpiał na tym, wręcz przeciwnie, a w dodatku wciąż wygląda tak jak za dawnych czasów.
- Red Sox kupują kogo chcą, kiedy chcą. Mają jednego z najlepszych rzucających w baseballu. Kupili go za 80 milionów dolarów. W dodatku mają fatastyczny system szkoleniowy. Bez względu na to ile wydadzą na topowych graczy wciąż wprowadzają do seniorskiej kadry wychowanków. Jeśli to sprawdzi się też w Liverpoolu to być może będziemy mieli wkrótce w klubie nowego Fowlera czy McManamana.
- Henry kupił drużynę zmierzającą do nikąd i wygrał z nią wszystko. Może zrobić to samo z Liverpoolem.
I oby zrobił!
Komentarze (0)