Dlaczego ja?
Dietmar Hamann opowiedział o niecodziennym finale Ligi Mistrzów z 2005 roku, kiedy to Liverpool podjął wspaniałą walkę z AC Milanem pomimo wyniku 0:3 do przerwy.
Wszystko wskazywało, że The Reds będą przeżywać wstydliwą porażkę, po tym jak zostali przytłoczeni przez Włochów w pierwszej połowie, lecz Steven Gerrard poprowadził drużynę do pogoni za przeciwnikiem, która zakończyła się na rzutach karnych.
Hamann, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, opowiada jakie były jego pierwsze myśli, kiedy Rafa Benitez wypuścił go na boisko przy stanie 0:3.
- Dlaczego ja? – powiedział Hamann.
- Nie był to zbyt przyjemny moment na wejście na boisko.
- Nie możesz być przytłoczony przez takie coś. Miałem tyle szczęścia, że mogłem zagrać w finale Ligi Mistrzów, większość piłkarzy nie ma takiej okazji.
- Wchodzisz i masz nadzieje, że sytuacja się poprawi, wszystko ułożyło się po naszej myśli, a potrzebujesz tego jeśli grasz przeciwko takiej drużynie jak Milan.
Były reprezentant Niemiec był pierwszym zawodnikiem Liverpoolu, który podszedł do wykonania rzutu karnego tamtej nocy i bardzo dobrze pamięta tamtą chwilę.
Hamann dodał:
- Było ciut łatwiej bo Serginho spudłował pierwszego karnego, więc nawet jakbym ja też nie trafił to nadal były remis.
- Było to troszkę pomocne. To była wielka chwila, a mi udało się umieścić nas na prowadzeniu po raz pierwszy tamtej nocy.
- (Jerzy) Dudek obronił potem dwa karne – jednakże dlaczego rzut karny (Andrija) Szewczenki nie był powtórzony to nigdy się nie dowiem. Musiał być 3-4 metry przed swoją linią, kiedy obronił ten strzał!
- Myślę, że Steven Gerrard odetchnął z ulgą, ponieważ to on podchodziłby jako następny.
Komentarze (4)