Mecze z Chelsea: tytuł z 1986
To zupełnie normalne, że przed wielkim finałem na Wembley z każdym dniem ciśnienie narasta. Czas odświeżyć pamięć i nacieszyć nasze oczy, najbardziej spektakularnym zwycięstwem przeciwko ekipie ze Stamford Bridge.
Pod wodzą inspirującego gracza-menadżera Dalglisha, the Reds prześcignęli wszechobecnie panujących Evertończyków w liczbie zdobytych tytułów ligowych. Magiczna liczba 16 została wpisana do ksiąg Liverpoolu po pamiętnym starciu w centralnym Londynie, dokładnie 26 lat temu.
Oczywiście, jak każdy wielki pojedynek, także i ten miał swojego bohatera, a był nim King Kenny, którego gol przypieczętował tytuł. Po zapewnieniu sobie zwycięstwa w lidze, Liverpool wzniósł kolejny puchar wygrywając FA Cup pokonując Everton na Wembley, zdobywając w ten sposób swój pierwszy dublet.
Rozpędzeni the Reds, zmierzali od zwycięstwa do zwycięstwa wygrywając 10 z 11 spotkań, pozwalając przeciwnikom na zdobycie tylko trzech goli, przy czym gromili oni zespoły na Anfield - kolejno Birmingham i Coventry musiały przełknąć gorycz porażki w stosunku 5:0.
W końcówce sezonu, a dokładniej w ostatnim meczu z 3 maja Liverpoolczycy potrzebowali zwycięstwa aby przypieczętować tytuł. W 23. minucie Dalglish otrzymał podanie od Jima Beglina wprost na klatkę piersiowa, po czym przerzucił ją sprytnie półwolejem nad bramkarzem gospodarzy. To jest jeden z najbardziej pamiętanych goli w całej historii LFC, jak również angielskiej piłki, z racji na to iż w ostatnim meczu sezonu zagwarantował on pierwszy tytuł dla podopiecznych Dalglisha jako grającego menadżera.
Kenny opisał serie zagrań, które wyprowadziły go na pozycję do oddania strzału w swojej autobiografii – My Liverpool Home.
– Kiedy bramkarz Chelsea obronił strzał Gary'ego Gillespiego, Rushie wraz z Craigiem Johnstonem rozegrali futbolówkę na wzór „krótkiego rożnego”. Gospodarze zdołali wybić piłkę, ta jednak trafiła do Ronniego Whelana, który podał do Jima a ten z kolei do mnie. Przyjmując ja na klatkę pozwoliłem jej spokojnie opaść, aby móc strzelić z woleja. Mogła ona z powodzeniem przelecieć nad poprzeczką, lecz na nasze szczęście wpadła do bramki.
Alan Hansen, który wzniósł puchar po raz pierwszy jako kapitan Liverpoolu powiedział: – To był jeden z najwspanialszych dni. Nie osiągaliśmy zbyt dobrych rezultatów z Chelsea, więc kiedy poznaliśmy datę meczu, wszyscy mówili o tym w ten sposób - wyobraźcie sobie jakie to byłoby cudowne uczucie, jechać na Stamford Bridge w ostatnim dniu, wygrać mecz i wygrać ligę. Co się oczywiście zdarzyło.
Kiedy Everton pokonał nas na Anfield, byliśmy 13 punktów za nimi, aż trudno w to uwierzyć ale po tym meczu właśnie, zaczęliśmy nasz niesamowity pościg. Wchodząc na Stamford Bridge byliśmy pełni wiary w siebie i swoje możliwości.
To było typowe zagranie, Dalglish przyjmuje piłkę na klatkę i za parę chwil widzisz jak jest ona umieszczona w siatce. Wygrać ligę, zwłaszcza po tym jak traciliśmy tyle punktów we wcześniejszej fazie rozgrywek, było czymś naprawdę wyjątkowym.
Komentarze (1)