BR: Przegraliśmy na własne życzenie
Brendan Rodgers przyznał, że Liverpool sam zadał sobie rany, które doprowadziły do klęski 3:1 z Aston Villą w sobotnie popołudnie. Christian Benteke dwa razy trafił do siatki, Andreas Weimann zrobił to raz. W końcowej fazie meczu na pocieszenie bramkę strzelił Steven Gerrard.
Menedżer Liverpoolu uznał, że wszystkie trzy stracone gole były do uniknięcia, ale pozostaje pewien, że wynik to tylko potknięcie na drodze jego podopiecznych w górę tabeli Barclays Premier League.
- To był po prostu zły dzień - powiedział dziennikarzom, kiedy trzybramkowy blamaż Liverpoolu się skończył.
- Jesteśmy bardzo rozczarowani i, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego. Nasza pewność siebie i skupienie przed meczem były bardzo duże.
- Na początku mieliśmy wiele okazji i ich nie wykorzystaliśmy.
- Z łatwością mogliśmy prowadzić 3:0, ale brakowało tego ostatniego podania albo odrobiny jakości w grze pod bramką przeciwnika. Potem straciliśmy kilka kiepskich goli.
- Przy pierwszym z nich oddaliśmy piłkę w okolicach połowy boiska, a nasze ustawienie się nie było zbyt dobre, Benteke mógł zbyt łatwo ustawić się do strzału. Przy drugim golu nie nadążyliśmy za zawodnikami wbiegającymi w pole karne, a przy trzecim oddaliśmy piłkę w naszej własnej połowie.
- Zazwyczaj jesteśmy w defensywie dużo mocniejsi, więc, bez urazy dla Aston Villi, sami zadaliśmy sobie tę ranę.
- Ważne było dla nas dzisiaj, żeby strzelić pierwszą bramkę, bo w ustawieniu 3-5-2 Aston Villa blokowała swoją połowę boiska i sprawiała, że robiło się to trudne.
- Piłkarze są bardzo rozczarowani, bo to nie byliśmy my. Nie tacy jesteśmy. Dobrze pracowaliśmy przez cały tydzień, ale byliśmy wypompowani.
Liverpool podejmuje za tydzień u siebie Fulham, przed świątecznymi wyjazdami do Stoke i QPR.
- Cały tydzień mówiliśmy o możliwościach dojścia do Top 4, ale dla nas będzie to powolny postęp - dodał Rodgers. - Czekają nas kroki naprzód, takie jak robiliśmy przez ostatnie kilka tygodni, natomiast dzisiaj zaliczyliśmy krok w tył.
- Nadzieja wśród tych ludzi tkwi w ich szczerości. Piłkarze są gorzko rozczarowani, jak my wszyscy. Ale będziemy pracować w przyszłym tygodniu, przemyślimy wszystko i upewnimy się, że powrócimy za tydzień i zdecydowanie zagramy bardziej intensywnie, tak jak przez większość tego sezonu.
Anfield w ciągu 90 minut domagało się kilku rzutów karnych. Rodgers uważa, że sędzia Neil Swarbrick mylił się odmawiając Danielowi Aggerowi faulu, gdy czuł się przytrzymywany w polu karnym.
- Gdy było 2:0, myślałem, że powinniśmy dostać jedenastkę, tę z udziałem Aggera - powiedział. - Nie jestem pewien, co musimy zrobić, żeby kiedykolwiek podyktowano karnego na naszą korzyść.
- Agger był dzisiaj wyjątkowy i został wtedy sprowadzony do parteru. To mogło zmienić wynik na 2:1 i pozyskać nam całą drugą połowę z mniejszą presją.
W międzyczasie Rodgers wyjaśnił, że decyzja o zastąpieniu Jonjo Shelveya Joe Colem w połowie meczu była powodowana względami taktycznymi, nie urazem.
- Z Jonjo wszystko w porządku - powiedział. - Przegrywaliśmy i chcieliśmy, żeby skrzydłowi bardziej schodzili do środka, a Joe wszedł w ostatnim meczu i strzelił bramkę. To było czysto techniczne, próbowaliśmy zmienić przebieg gry.
Komentarze (21)
Mam nadzieję, że dostanie dużo czasu na budowę drużyny, to może być Nasz odnowiciel, tylko potrzebny czas - no i fundusze, które niestety w większości zostały zmarnowane przez Kennyego :<
- Niespodzianka na Anfield, Liverpool przegrywa!
- Jak powiedziałeś niespodzianka to myślałem, że wygrywa
I to podoba ci się?
Czy ja gdzieś napisałem, że mi sie to podoba? Bądź co bądź, jest to dosyć zabawny komentarz, który w pewien sposób obrazuje naszą pozycję w Premier Leauge co mnie wcale nie cieszy.
YNWA
Parę kiepskich punktów to można w kosza stracić. Ewentualnie w piłce ręcznej, ale w kopanej strata "kilku goli" to na 90% przegrany mecz. Za delikatnie panie trenejro...
Druga kwestia, to jak już większość zauważyła, nasza ofensywa leży i prosi o pomoc. Patrząc na statystyki nie chce się wierzyć, że przegraliśmy ten mecz... W dodatku 1:3.
Teraz pozostaje tylko czekać tydzień, znowu, na kolejny mecz. Mam nadzieje, że piłkarze sprawią nam jak i sobie prezent na święta wygrywając z Fulham. :)
Piłkarze grający w PL dostają za gre kupe kasy, wytłuaczenie gorszym dniem jest kompletnie nie na miejscu. Wg mnie :)
Jedynie w prestiżowych meczach jest jako taka atmosfera.
ps. zawsze jak chodze na Anfield na mecz to potem ogladam match of the day, zeby zobaczyc dokldanie akcje i powiem Ci jestem 100% przekonany ze to co slyszymy w tv jest w duzym stopni podlozonym dzwiekiem.
pozdro