Zapowiedź meczu

Po naszym spektakularnym zwycięstwie nad drużyną, która wygrała na White Hart Line i Etihad Stadium, przyszedł czas na kolejny pojedynek, w którym zawodnicy Liverpoolu będą mogli zaprezentować swoją odwagę…

…Tak przynajmniej zapowiedziałby ten mecz Brendan Rodgers. Ja jednak skupię się na nieco mniej cukierkowym klimacie oraz większych konkretach.

We wtorkowy wieczór Liverpool zmierzy się na obiekcie o jakże efektownej nazwie: „King Power Stadium”, z Leicester City. Nasz ostatni pojedynek z drużyną Lisów obchodził 28 marca dziesiątą rocznicę, a zakończył się bezbramkowym remisem. W całej historii starć między obiema ekipami zdumiewająco dobrze wypadają jutrzejsi gospodarze (z 89 meczów, the Reds wygrali 37, a The Foxes 33). Ponadto w spotkaniach wyjazdowych Czerwoni zdołali zwyciężyć w zaledwie 12 potyczkach.

Dyspozycja:

Rywal być może zapisał się w pamięci kibiców spektakularną wygraną nad Manchesterem United, jednak od tego czasu było już tylko gorzej. Ostatnie miejsce w tabeli, seria ośmiu meczów bez zwycięstwa oraz dwie strzelone bramki w sześciu starciach (oba gole w ostatnim spotkaniu z QPR), mogą być powiewem optymizmu dla Czerwonych. Z drugiej strony czarne serie mają to do siebie, że czekają na swój finał w meczach z Liverpoolem, stąd zalecana jest nieco większa ostrożność.

Forma the Reds również jest powodem prędzej do zadumy niż dumy. Jedno zwycięstwo na pięć ostatnich pojedynków w Premier League oraz okupowanie 11. miejsca w tabeli, nie stanowią raczej kontynuacji zeszłosezonowego projektu, który pozwalał nam marzyć. W dodatku podopieczni Rodgersa odnieśli zwycięstwo w zaledwie dwóch z sześciu meczów wyjazdowych i zdołali zachować jedynie jedno czyste konto w dziesięciu delegacjach. Pocieszający wydaje się jednak fakt, że w obecnej kampanii drużynie Nigela Pearsona dotychczas tylko raz udało się wygrać na własnym terenie. Poza tym mecz ze Stoke pokazał zalążek lepszej organizacji gry defensywnej Czerwonych.

Reasumując, obie ekipy zmagają się z niemałymi problemami, ale w obu coś się ostatnio ruszyło ku lepszemu. Liverpool zdołał zaliczyć w lidze czyste konto po 280 minutach oczekiwania, a Lisom udało się strzelić bramkę po 504 minutach katuszy.

Kontuzje:

Leicester nie ma większego problemu z dostępnością zawodników. Poza składem będzie środkowy pomocnik Dean Hammond (łydka). Niepewny wydaje się też występ napastnika Davida Nugenta, który zmagał się niedawno z urazem kostki. Liverpool natomiast dalej będzie musiał sobie radzić bez Sturridge’a (udo), Balotellego (pachwina) oraz Sakho, który dopiero powrócił do treningów po urazie uda. Poza kadrą pozostają również Flanagan i Suso.

Podsumowanie:

Trzeba przyznać, że jest to kluczowy czas dla Brendana Rodgersa. Mimo iż trudno uwierzyć w trzytygodniowe ultimatum i paniczne ruchy właścicieli na polu ewentualnych zmian na ławce trenerskiej, musi się on zmierzyć z tylko pozornie mniejszym problemem - rosnącym zniechęceniem do jego osoby przez kibiców Czerwonych. Druga połowa meczu ze Stoke uwydatniła nasze braki w ataku, ale jednocześnie nadrobiła nieco na polu defensywnym i w kwestii zaangażowania piłkarzy. W dodatku doczekaliśmy się tak długo wypatrywanych zmian w składzie. Podobnie, jak menadżer Liverpoolu, Nigel Pearson będzie starał się budować pewność siebie u jego podopiecznych małymi krokami. Zaczęło się od chwalenia przełamania impasu strzeleckiego, teraz pewnie zadowoliłby się remisem.

Czas pokaże czy ostatnie zwycięstwo było jednorazowym wypadem czy początkiem czegoś, czego nazwy już do końca nie pamiętam - wydaje mi się, że mówiło się na to „seria zwycięstw”. No dobra, trzeba przestać ciągle narzekać i zacząć zapinać te pasy. Spotkanie będzie sędziował Lee Mason, początek o godzinie 20:45.