Wywiad z byłym piłkarzem Leicester

Zaledwie miesiąc po pierwszym meczu z Leicester, Liverpool ponownie, tym razem na Anfield, zmierzy się z drużyną Nigela Pearsona. O tym, czego możemy się spodziewać dzisiejszego popołudnia, opowiedział były napastnik Lisów, Steve Howard.

W grudniowej potyczce na własnym stadionie prowadzenie objęły Lisy, jednak dzięki bramkom Adama Lallany, Stevena Gerrarda i Jordana Hendersona to goście mogli ostatecznie cieszyć się z końcowego triumfu.

Piłkarze Brendana Rodgersa wchodzą w Nowy Rok, mając na koncie dwie wygrane z rzędu. Humory poprawili sobie ostatnio również zamykające tabelę Lisy, zwyciężając na wyjeździe z Hull.

Howard, który przez cztery lata przywdziewał koszulkę Leicester, z uwagą śledzi wyniki młodszych kolegów po fachu. W poniższym wywiadzie dzieli się swoją wiedzą, wspominając również atmosferę, z jaką spotkał się na Anfield.

Po udanym początku Leicester przeżywa ciężkie chwile. Jak oceniasz dotychczasowe poczynania Lisów?

– Znakomicie rozpoczęli sezon, jednak mieli ogromnego pecha, nie dając rady utrzymać tej formy. Wszyscy oczywiście chcieliby lepszych wyników, jednak jeśli zespół wróci do stylu prezentowanego na starcie sezonu, z pewnością odbije się to pozytywnie na rezultatach.

Czy przez fakt posiadania określonej infrastruktury i liczby sympatyków od klubu nie wymaga się ciągłej obecności w Premier League?

– Oczywiście, jednak nie zawsze do końca tak to wygląda. W Championship znajdzie się wiele klubów o podobnej infrastrukturze i potężnej liczbie fanów. Kibice pragną Premier League, to cel każdej drużyny. Aby jednak się w tej lidze utrzymać, klub musi posiadać dobrze rozwiniętą infrastrukturę i duży krąg kibiców, dzięki czemu możliwe będzie generowanie dochodów, które pozwolą klubowi rywalizować z silnymi zespołami. W przeciwnym razie pozostaje walka na samym dole tabeli.

Jakie są mocne i słabe strony Lisów?

– Leicester to waleczna drużyna, lecz nie zawsze dostają to, na co zasługują. Większość akcji zespołu przechodzi przez napastnika, Leonardo Ulloę. Mamy mocną i pracowitą linię pomocy, jednak zespół musi zacząć zamieniać okazje na bramki.

Jakie wnioski wyciągnął Nigel Pearson po ostatnim meczu z Liverpoolem?

– Pracowałem z nim wiele lat i bazując na moich doświadczeniach jestem pewien, że Nigel odrobił swoją pracę i obserwował wiele spotkań Liverpoolu.

Miałeś okazję wystąpić na Anfield. Jakie wrażenie wywarła na Tobie atmosfera i historia tego obiektu? Miało to jakiś wpływ na Twoją grę?

– Anfield to wspaniałe miejsce do gry, jest jednym z najlepszych stadionów, na jakich było mi dane wystąpić. Od wyjścia na murawę po ostatni gwizdek panuje niesamowita atmosfera. Jako piłkarz po prostu się tym rozkoszujesz. Miło się tam grało.

Gra którego zawodnika Liverpoolu z tego sezonu najbardziej Ci się podobała?

– Jestem pod wrażeniem gry Sterlinga. Tak młody piłkarz, a jest zdolny w jednej chwili zmienić oblicze meczu.

Jaki aspekt gry przeważy dziś o ostatecznym triumfie?

– Uważam, że to będzie ciężki mecz dla obydwu drużyn. Kluczowa jest gra pomocników - kto zdominuje tę strefę, będzie zwycięzcą.

Powiedz nam jeszcze, czym się zajmujesz.

– Jestem właścicielem firmy, która zapewnia obecnym i byłym piłkarzom środki na życie poprzez inwestycje w nieruchomości. Współpracujemy z wieloma zawodnikami, od Premier League po League 2, przedłużając im kariery. Wielu piłkarzy prosiło mnie o radę przy nabywaniu nieruchomości i tak zaczęła działalność moja firma - Platinum Capital Investments. Zobaczyłem, że dawni koledzy potrzebują pomocy w tym temacie. Towarzyszę im w całym procesie przeprowadzania transakcji. Chciałbym, żeby moja dobra reputacja wyniesiona z boisk piłkarskich dalej rozwijała się w świecie biznesu.