Prasa po meczu z Norwich
W dzisiejszym wydaniu przeglądu prasy prezentujemy opinie mniej i bardziej rozemocjonowanych angielskich redaktorów o niesamowitym spotkaniu z Kanarkami.
Trudno będzie w logiczny sposób wytłumaczyć to, co w sobotę zdarzyło się na Carrow Road.
Jeżeli to zadanie nie wydaje się łatwe z perspektywy kibiców i komentatorów, wyobraźmy sobie tylko, co czuć musi teraz Jurgen Klopp i jego sztab. Na Melwood mają teraz pełne ręce roboty. Co na to wszystko prasa? Rzadko kiedy tak doskonale do stadionowych popisów w Premier League pasuje sformułowanie „powtórka z rozrywki”.
„Piękna gra w ataku i nieskoordynowana obrona” – pisze Paul Doyle z The Guardian.
„Eksperci i analitycy kolejne kilka dni spędzą na formułowaniu spójnych opinii. Kibice ten czas spędzą na dochodzeniu do siebie po sobotnim thrillerze. Nikt nie zaprzeczy – dostaliśmy kawał porządnej rozrywki.
Przez większość meczu wydawało się, że Liverpool robi wszystko, żeby spotkanie przegrać. Na szczęście dla The Reds, Norwich prześcignęło ich w nieporadności.”
Podobną opinię prezentuje Arindam Rej w Telegraph.
„Epicka końcówka meczu, w którym nie brakowało chaotycznej obrony i błędów indywidualnych. Ostatnie minuty spotkania zostaną zapamiętane jako jedno z najbardziej dramatycznych rozstrzygnięć w historii Premier League.
Pod koniec wynik okazał się korzystny dla Liverpoolu, ale przez większość czasu The Reds bardzo utrudniali sobie życie.
Fakt, iż nieporadność Norwich w obronie była większa niż drużyny z Merseyside – co samo w sobie było dużym osiągnięciem – był jedynym powodem, dla którego ostateczny wynik mógł zadowolić podopiecznych Jurgena Kloppa.”
Sam Dymond z The Independent pisze, że w sobotnim meczu prawidła gry obronnej zostały kompletnie zignorowane. Oceniając piłkarzy redaktor nie szczędzi krytyki dla Simona Mignoleta (4), Mamadou Sakho (5) i Alberto Moreno (5).
Roberto Firmino dostał z kolei wysoką notę (9). Adam Lallana za zwycięski popis otrzymał ósemkę.
W The Times James Masters pisze, że tego spotkania Anglia jeszcze długo nie zapomni.
W swoim artykule pisze:
„Niektóre mecze pozostają w pamięci ze względu na doskonałą grę piłkarzy, niektóre z powodu rażących błędów, a jeszcze inne dlatego, że łączą w sobie oba te aspekty.
Sobotnie spotkanie, w którym drużyny miejscami popisywały się niedorzeczną wręcz nieporadnością, z pewnością też zostanie zapamiętane. Liverpool wygrał w meczu, w którym strzelono dziewięć bramek, popełniono niezliczoną ilość błędów w obronie i co najmniej kilka razy przyprawiono kibiców o zawał serca.
Były to zmagania dwóch zespołów, które najwyraźniej zdecydowały, że obrona to gra nie warta świeczki. Atak był więc jedyną odpowiedzią.”
W The Express Peter Oakes pisze:
„Noc z soboty na niedzielę musiała być dla Jürgena Kloppa nieprzespana. A przecież Liverpool wygrał!
Wierzcie lub nie, ale pomimo sensacyjnego wyniku spotkanie było dosyć słabe.
Patrząc na dziką radość piłkarzy Liverpoolu po zakończeniu meczu, można było pomyśleć że drużyna wygrała FA Cup, gonitwę Grand National i jeszcze zawody wioślarskie Boat Race na raz!”
Anthony Clavane z The Mirror twierdzi, że Klopp „chce podarować swoje okulary muzeum Liverpoolu”. W taki sposób dziennikarz opisuje sceny, które miały miejsce po bramce Lallany.
„To była jedna z najbardziej szalonych celebracji strzelonej bramki, jaką widziałem w Premier League.”
Ostatnie słowo w dzisiejszej prasówce ma, jak zwykle spontaniczny, Neil Atkinson z The Anfield Wrap.
„Futbol sprawia, że wszyscy stajemy się idiotami. Po bramce na 3:1 byłem rozszalały z furii. Miałem ochotę kogoś zabić.
Uspokój się! The Reds zgarną te trzy punkty i będzie na bogato. Muszę sobie coś takiego napisać na dłoniach. Albo wytatuować na powiekach. The Reds zgarną trzy punkty!
I tak ma być. To ma być epokowa zmiana! Może tak właśnie będzie. Strzelić druga bramkę. Jak się strzeli dwie, to wpadnie i pięć. A potem kolejne. I należy się z tego cieszyć.”
Komentarze (0)