Moore o rywalizacji z najbogatszymi
Dyrektor Liverpoolu, Peter Moore, opowiedział na festiwalu biznesowym w Liverpoolu o tym, jak The Reds chcą rywalizować z gigantami światowej piłki, o poszukiwaniach następnego Mohameda Salaha, a także o spięciach pomiędzy lokalnymi kibicami, a tymi z spoza Merseyside.
Moore był jedną z najważniejszych postaci ostatniego dnia Międzynarodowego Festiwalu Biznesowego w Liverpoolu, gdzie opowiedział o rozwoju klubu piłkarskiego i wpływie, jaki ma on na całe miasto.
Pracując wcześniej w branży gier wideo, w gigantach takich jak chociażby Reebok czy Sega, Moore ostatecznie dostał "pracę marzeń" w klubie swojego dzieciństwa i przyznał, że Liverpool FC pozytywnie wpływa na reputację miasta na całym świecie.
Anglik przyznał, że jego głównym celem jest dotarcie do jak największej liczby fanów z Merseyside i całego świata oraz dostarczenie klubowi środków potrzebnych do kupowania najlepszych zawodników i zdobywania trofeów.
- Żyjemy w świecie , w którym nie wygrasz nic z drużyną o wartości mniejszej niż 500 milionów funtów. Umiejętność pozostania w bliskim kontakcie z klubami pokroju Manchesteru United, Barcelony, PSG i Realu Madryt - z których każdy ma nieco inny model biznesowy - jest kluczowa. W przeciwnym wypadku nie będziemy w stanie z nimi rywalizować.
- Jesteśmy dumnymi posiadaczami najdroższego obrońcy na świecie, Virgila van Dijka, który kosztował 75 milionów funtów. Te pieniądze musimy skądś mieć. W takiej sytuacji rozwój jest kluczowy. Dlaczego? Ponieważ musimy inwestować w drużynę. Naszym głównym celem jest to, by z każdego funta, każdego euro i każdego zarobionego dolara dać Jürgenowi Kloppowi, skautom i dyrektorowi sportowemu wystarczająco pieniędzy na zakup najlepszych piłkarzy, na znalezienie kolejnego Mohameda Salaha.
- Wzmocnienie obrony - co uczyniliśmy kupując Virgila van Dijka, znalezienie sposobu na wyłowienie talentu pokroju Naby'ego Keïty, kupienie go z rocznym wyprzedzeniem i pozostawienie w Niemczech na sezon... to wszystko kosztuje. To gra na wysokich stawkach. Do tego potrzebne jest generowanie przychodów.
Moore przyznał, że jednocześnie musi zaakceptować fakt istnienia pewnych spięć tworzących się przy próbach przyciągnięcia fanów z całego świata - taka sytuacja utrudnia zdobywanie biletów kibicom z Merseyside i powoduje u nich rosnące niezadowolenie.
- Jesteśmy w mieście, w którym często pojawia się niezadowolenie z racji tego, że piłka to biznes. Nie lubi się tu ludzi takich jak ja, ludzi w garniturach. Tutaj najważniejsza jest piłka i ja to rozumiem, ale czasy się zmieniły, nie jest już tak jak kiedyś. Jeśli nie generujesz kilku setek milionów funtów przychodu, nie masz pieniędzy na najlepszych zawodników.
Według Moore'a zagraniczni fani wpływają dobrze nie tylko na klub, ale i na całe miasto. Dyrektor Liverpoolu przyznał, że podoba im się w Liverpoolu, wydają tutaj swoje pieniądze, a potem opowiadają innym o tej podróży.
Moore przyznał, że uwielbia odwiedzać fankluby LFC na całym świecie i opowiedział o swoim ostatnim spotkaniu z kibicami z San Francisco.
- Oni opowiadają o wizycie w Liverpoolu, o tym jak oglądali mecz i czego dowiedzieli się o mieście. Czasem sam dowiaduję się w ten sposób czegoś nowego. Nie ma tak, że ktoś im ukradł kołpaki czy auto zostało na cegłach. To piękne miasto ze wspaniałymi ludźmi. Ten klub sprawia, że w ich głowach rodzi się pomysł odwiedzenia Liverpoolu. Tak, przede wszystkim by oglądać piłkę nożną, ale także by zakochać się w mieście.
Co rzadkie w świecie piłki wśród ludzi na stanowisku równie wysokim, co to Moore'a, dyrektor Liverpoolu ma konto na Twitterze i przyznaje, że pomimo okazyjnych nadużyć kocha rozmawiać z fanami w internecie.
- Czy nauczyłem się słów, o których istnieniu nie wiedziałem? Tak. Media społecznościowe są jednak wartościowe i to, czego się tam dowiaduję, znacznie rekompensuje wszelką negatywność związaną z wyzwiskami, trollami czy "wojownikami klawiatury" (keyboard warriors - przyp. tłum.).
Komentarze (3)
#JURGENMUSISZ
Dobrze że Leicester o tym nie wiedziało, bo by się im nie udało :D