Wywiad z Kostasem Tsimikasem
W naszym „greckim Scouserze” zawsze było coś z Liverpoolu.
Jeszcze wiele lat przed tym, jak jego przyjaciel wymyślił mu popularne przezwisko, łączące jego prawdziwą ojczyznę z tą przybraną - towarzyszące obecnie wielu jego postom na Instagramie - dorastał w rodzinie, która wspiera The Reds na odległość.
W szczególności jego ojciec i brat bacznie śledzili przebieg wydarzeń na Anfield, pragnąc, by pewnego dnia Tsimikas mógł wyjść na murawę, którą oglądali w telewizji.
W sierpniu 2020 roku Kostas spełnił wreszcie marzenie rodziny.
Po pięciu latach i 86 występach dla pierwszej drużyny Olympiakosu - i wypożyczeniach w Danii oraz Holandii - odwrócony skrzydłowy został piłkarzem Liverpoolu.
- To było wielkie zaskoczenie dla wszystkich w Grecji, ponieważ transfer do Liverpoolu to olbrzymi krok naprzód. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że to dzieje się naprawdę - mówi Tsimikas w rozmowie z liverpoolfc.com.
- Jestem bardzo zadowolony i dumny z faktu, że cała moja praca przez te wszystkie lata się opłaciła. Przede wszystkim ucieszyłem swoją rodzinę, dla której to było coś naprawdę wyjątkowego. Zresztą dla mnie też i naprawdę mnie to cieszy.
- To było jedno z moich największych marzeń, by zagrać w wielkim klubie. Padło na Liverpool, ponieważ moja rodzina mocno kibicowała The Reds odkąd byłem młody - głównie mój brat i tata. Spełniłem także ich marzenia, więc jestem podwójnie szczęśliwy.
O swoim przezwisku "grecki Scouser" mówi:
- Lubię, gdy fani mnie tak nazywają, czasem słyszę ich na boisku w czasie meczu.
- To daje dużą radość i dodatkową energię, gdy wiesz że fani twojego zespołu wspierają cię i nazywają w ten sposób. To mi bardzo pomaga i dodaje sił podczas meczu.
Rozmowa z Tsimikasem przebiega w pogodnej atmosferze, ponieważ obrońca odpowiada na nasze pytania wkrótce po ostatniej sesji w AXA Training Centre.
Bez wątpienia wynika to z obiecującego początku sezonu 2021/22, który wyraźnie kontrastuje z wyzwaniami, z jakimi zmagał się w swojej debiutanckiej kampanii.
Infekcja COVID-19, kontuzja oraz potrzeba utrzymania stabilności na flankach Jürgena Kloppa w obliczu nieszczęścia na środku obrony The Reds sprawiły, że Kostas w zeszłym sezonie wystąpił tylko siedem razy, trzykrotnie wychodząc od pierwszej minuty.
Jednak w obecnej kampanii 25-latek zdążył rozegrać już pięć spotkań - wśród nich był pierwszy występ od początku meczu w Premier League - oraz zaprezentował swoje walory jako nastawiony ofensywnie obrońca, asystując w meczach z Burnley i Norwich City.
- Pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem na starcie nowego sezonu, była chęć rozegrania większej ilości meczów niż w zeszłym roku - mówił o swoich celach na najbliższy sezon.
- Jedną z najważniejszych rzeczy jest, by pozostać zdrowym. To bardzo ważne, a w zeszłym roku miałem z tym pewne kłopoty. Tak więc po pierwsze - trzeba być zdrowym, po drugie - asystować, a po trzecie - wygrywać wszystkie mecze. Tak wyglądają moje cele na wszystkie spotkania. Jednym z moich największych marzeń jest natomiast sięganie po trofea z tą drużyną.
- Zawsze rozmawiam z menedżerem, aby mieć pewność, czego ode mnie oczekuje. Ciężko pracowałem podczas przygotowań w moim rodzinnym mieście, aby być jak najbardziej sprawnym, trenować i być gotowym na to, czego chce menedżer. Chcę być gotowy, jeśli da mi szansę, by pokazać, co potrafię na boisku.
- W zeszłym roku nie mogłem tego zrobić, ponieważ łapałem kontuzje, przeszedłem też COVID, a zespół był w trudnej sytuacji. Mimo wszystko jestem bardzo szczęśliwy, bo ciężko pracuję i pokazałem, że potrafię grać. Pokazałem przede wszystkim sobie, że mogę wszystko. I bardzo się z tego cieszę.
Odważna gra do przodu jest czymś naturalnym dla zawodnika, który zawsze był ustawiany wyżej po lewej stronie boiska - dopiero w wieku 15 lat jego pozycja na boisku uległa zmianie.
Wtedy to trener podkreślił, że młody Tsimikas - który dotychczas skupiał się na bardziej ofensywnych i utalentowanych zawodnikach takich jak Ronaldinho - ma potencjał, by grać na boku obrony.
Ten posłuchał i świetnie sobie radził, debiutując w seniorskiej drużynie Olympiakosu jeszcze zanim ukończył 20 lat. W końcu w zeszłym roku odszedł z drużyny z Pireusu jako mistrz greckiej Super League.
- Zmienił moją pozycję, ponieważ myślał, że mogę grać na lewej obronie. Od tego momentu pokochałem to i już zawsze tam grałem - wspomina Kostas.
- Jestem z tego bardzo zadowolony, ponieważ w wieku 15 lat nauczył mnie gry na mojej pozycji. Myślę, że ta rola do mnie pasuje i grając w ten sposób, mogę pokazać pełnię moich możliwości.
W czasie gdy Tsimikas dostawał swoje szanse na początku sezonu, miał okazję po raz pierwszy wyjść na boisko przed zapełnionymi trybunami Anfield, odkąd dołączył do klubu zeszłego lata.
To było frustrujące oczekiwanie na nawiązanie pełnego kontaktu ze swoimi nowymi zwolennikami. Jednak gdy zapytano go, czy ostateczne doświadczenie meczu na Anfield z kibicami - w meczu z Burnley 21 sierpnia - było warte takiej cierpliwości, jego odpowiedź była równie wymowna co poetycka.
- Szczerze mówiąc, doping był niesamowity - mówi.
- Wiele słyszałem o tutejszych kibicach, ale kiedy wyszedłem na boisko i grałem na pełnym stadionie, to uczucie było niesamowite.
- To było tak, jakbyś miał skrzydła na nogach, które dają ci dodatkowy impuls do biegania po boisku, wygrywania każdego starcia. To daje dodatkową motywację, dodatkową moc, by dać z siebie absolutnie wszystko.
- Kiedy gramy na tym stadionie wypełnionym po brzegi, wszyscy dają z siebie wszystko, kibice bardzo nas nakręcają.
Reprezentant Grecji czuje się zaadaptowany i usatysfakcjonowany także poza boiskiem na Merseyside.
Po przybyciu do klubu trafił do ciepłej i przyjaznej szatni, w której zaprzyjaźnił się szczególnie z Adriánem, Thiago Alcântarą i Mohamedem Salahem, ze wskazaniem na tego ostatniego:
- Zbudowaliśmy dobre relacje, rozmawiamy ze sobą o wielu rzeczach. Jest bardzo dobrym facetem, przyjaznym. Bardzo mi pomógł, odkąd tu przyjechałem.
W wolnym czasie poza piłką nożną Kostas chętnie uczy się języków. Do języków greckiego i angielskiego, którymi włada biegle, chce dodać odrobinę znajomości hiszpańskiego i włoskiego.
Wędkarstwo to kolejne hobby obrońcy, choć nieprzewidywalna lokalna pogoda sprawia, że do tej formy rekreacji będzie mógł wrócić dopiero podczas letniej przerwy.
Ograniczenia związane z COVID-19 ograniczyły możliwości odkrywania Liverpoolu jako miasta, ale lepsze poznanie swojego nowego domu jest wysoko na liście rzeczy do zrobienia Tsimikasa.
- Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł częściej odwiedzać ludzi - mówi Grek.
- Wszyscy, którzy pracują w tym klubie, są bardzo przyjaźni, wszyscy pomagają zawodnikom być w jak najlepszej kondycji, pomagają we wszystkim. To bardzo miłe z ich strony, zawsze się tobą opiekują.
- Sprawiają, że myślisz tylko o piłce nożnej, zarządzają wszystkim. Panuje bardzo przyjazna atmosfera. Jedną z najważniejszych rzeczy w tym klubie jest to, że wszyscy są tu jak rodzina i każdy stara się ci pomóc.
Jak na razie wszystko wygląda dobrze dla adoptowanego Scousera.
Niech jednak życzliwa osobowość Tsimikasa nie przesłoni jego ambicji. Dotarcie do Liverpoolu było jednym z wielu jego marzeń.
- Chcę wielu trofeów z tym zespołem - mówi.
- Pokochałem tę drużynę od pierwszej minuty tutaj, chcę świętować z naszymi fanami i zdobyć jak najwięcej trofeów. To jeden z moich największych celów.
Komentarze (3)