Kuyt: Święta to wyjątkowy czas dla piłki
W swojej najnowszej kolumnie na oficjalnej stronie klubu, Dirk Kuyt dokonał analizy losowania 1/8 finałów Ligi Mistrzów oraz podzielił się swoimi wspomnieniami z czasów kariery piłkarskiej związanych z grą w tym turnieju.
Fakt, że Liverpool trafił na Inter w 1/8 finałów Ligi Mistrzów przywołuje do mnie trochę naprawdę wspaniałych wspomnień.
Wszyscy oczywiście wiemy jakie problemy wyniknęły w związku z losowaniem. Pierwotnie Inter miał zmierzyć się z Ajaxem. W Holandii ludzie momentalnie zaczęli dyskutować o tym jak silna jest ekipa Simone Inzaghiego. Są jedną z tych drużyn, na które nie chcesz trafić.
To z pewnością jeden z trudniejszych rywali dla Liverpoolu, ale powinni spodziewać się awansu jeżeli zagrają na miarę swoich możliwości.
Uważam, że czasami lepiej jest rozpocząć fazę pucharową grając przeciwko silnej drużynie. To sprawia, że ekipa, która chce zajść daleko, musi od samego początku być skupiona. Kiedy grałem w Liverpoolu to właśnie w europejskich rozgrywkach rozwijaliśmy swoje skrzydła. Pamiętam, że zawsze chciałem mierzyć się z najlepszymi z najlepszych.
Uczestnictwo w Lidze Mistrzów oznacza właśnie to - grę przeciwko najsilniejszym ekipom na świecie. To rozgrywki na najwyższym poziomie. O to właśnie chodzi. Wiem, że Jürgen Klopp oraz jego drużyna postrzegają to w ten sam sposób.
Zawsze byliśmy przekonani, że możemy pokonać dosłownie wszystkich. Gdy w 2007 roku wylosowaliśmy Barcelonę każdy zwiastował nam naprawdę ciężką przeprawę. Jeżeli jesteś przekonany o tym, że jesteś w stanie wygrywać z najlepszymi drużynami to nie ma znaczenia kogo wylosujesz.
The Reds Jürgena są obecnie na najwyższym europejskim poziomie sportowym i chcą to zaprezentować w starciach przeciwko najlepszym. Myślę, że są zadowoleni z wyników losowania.
Warto pamiętać, że to będzie także pierwszy raz, gdy spotkają się z brakiem zasady goli na wyjeździe w Lidze Mistrzów. To ogromna zmiana dla tych rozgrywek.
Gdy mierzyliśmy się z Interem w 2008 roku pierwszy mecz, rozgrywany na Anfield, zakończył się wygraną 2:0. Desperacko robiliśmy wszystko, aby nie stracić bramki. Gol wyjazdowy był bardzo cenny, mógł zaważyć o losach dwumeczu.
Tamtego wieczoru zdobyłem bramkę w 85 minucie. Naprawdę późno biorąc pod uwagę fakt, że Marco Materazzi otrzymał czerwona kartkę w pierwszej połowie. Byliśmy po prostu bardzo cierpliwi w naszych dążeniach do zdobycia gola. Powtarzaliśmy sobie: "okej, możemy strzelić jedną ale musimy być pewni, że nie stracimy żadnej".
Z pewnością znacznie pewniej czulibyśmy się z wygraną 1:0 niż 2:1. Niemniej jednak Stevie wystrzelił rakietę i trafił na 2:0, trzy minuty po moim trafieniu. A mimo to najważniejsze było dla nas utrzymanie czystego konta.
Teraz - niezależenie od bramek wyjazdowych - to będzie po prostu fantastyczne widowisko.
Święta to wyjątkowy czas dla piłki
Świąteczny okres dla piłkarza w Anglii jest wyjątkowy i absolutnie nieubłagany.
Najbliższe stracie Liverpoolu z Newcastle rozpocznie okres, w którym rozegrają aż pięć spotkań w ciągu zaledwie trzynastu dni. To moment, który jest dla wymagający dla każdego zawodnika i do tego należy się po prostu przyzwyczaić.
W tym czasie chyba nigdzie na świecie nie rozgrywa się tylu meczów piłkarskich co w Anglii. Jest to jednak niepowtarzalny moment, do którego należy się odpowiednio przygotować.
Pamiętam jak Rafa nieustannie rozmawiał z nami o tym co możemy jeszcze zrobić, aby być lepiej przygotowanymi. Jakie jedzenie powinniśmy jeść by regenerować się szybciej, dodatkowe masaże czy kąpiel w lodzie. Robiliśmy wszystko, ponieważ należało utrzymać odpowiednią formę i dyspozycję. Rafa w tym okresie często też dokonywał sporej rotacji w składzie, ciągle coś zmieniał.
To ten moment w sezonie, w którym trener po prostu próbuje wykorzystać wszystkie swoje możliwości w taki sposób, aby otrzymać jak najlepsze rezultaty. To ważny okres.
Gdy przybyłem do Liverpoolu musiałem poznać i przyzwyczaić się do całkowicie nowego świata.
Po pierwsze, przeładowany obowiązkami harmonogram zdecydowanie utrudniał świąteczne zakupy. W Holandii zawsze miałem możliwość obchodzenia Nowego Roku, tymczasem w Anglii leżałem w łóżku o 23, dzwoniąc do swojej rodziny, która oczywiście była o godzinę do przodu.
Ale po kibicach - nie tylko Liverpoolu ale wszystkich innych - jak bardzo uwielbiali oglądać mecze w Boxing Day albo Sylwestra. To duże wzywanie dla zawodników, które jest jednocześnie wyjątkową chwilą.
Moja rodzina oraz przyjaciele zawsze się zjeżdżali na święta i jedliśmy wspólny obiad. Jeżeli mieliśmy akurat mecz w Boxing Day, musieliśmy odpuścić sobie lampkę wina lub cokolwiek podobnego. Przynajmniej mieliśmy dookoła swoich najbliższych, a następnego dnia szli oglądać mecz. Zawsze liczyliśmy, że trafi nam się mecz rozgrywany u nas. Kombinowaliśmy z terminarzem jak tylko się dało.
Przyznam, że miło jest doświadczać tego wszystkiego z innej perspektywy.
Odpowiedzi na pytania fanów
@KayethenLFC: Jaka była najlepsza rada jaką otrzymałeś od menedżera albo trenera?
Otrzymałem ją od Marco van Bastena, który był moim trenerem w drużynie narodowej. To był mój reprezentacyjny debiut. Położył rękę na moim ramieniu i powiedział: "Nie sądzę, że muszę udzielać ci jakiejkolwiek rady. Chcę ci jednak dać jedną sugestię: po prostu ciesz się tymi meczami, ponieważ nie będziesz miał okazji, aby rozegrać ich za wiele w swojej karierze!". Usłyszenie tego od tak ważnej persony w tym środowisku było całkiem zabawne. Dodał jeszcze raz: "I nie zapomnij się tym cieszyć - od teraz nie będzie lepiej". Teraz, kiedy jestem na sportowej emeryturze, rozumiem te słowa znacznie lepiej. Będąc piłkarzem i grając co dwa-trzy dni łatwo jest zapomnieć o tym, co kochasz w tym zawodzie najbardziej. Gdy to dostrzeżesz okazuje się, że twoja kariera właśnie się kończy. Nigdy tego nie zapomnę.
@eoghanos9: Czy lubiłeś, gdy określano cię przede wszystkim "pracowitym", czy jednak to deprecjonowało to jak dobry w rzeczywistości byłeś?
Możemy na to spojrzeć dwojako. Zawsze czułem się bardzo doceniany i szanowany. W drużynach, dla których grałem, nie byłem jedynym "koniem pociągowym". Zawsze byłem blisko ludzi, którzy na boisku dawali z siebie wszystko. Prawda jest taka, że komplementy mówiące o tym, że zajeżdżałeś się dla barw zawsze czyniły mnie dumnym. To oraz pochwały za strzelanie ważnych bramek dawało mi poczucie satysfakcji.
@ArvidPahlman: Ulubiony przedmeczowy posiłek?
Makaron. Zawsze jedliśmy makarony, na początku to było coś w rodzaju bolognese. W Melwood natomiast zaczęli serwować nam makaron z pesto, który pokochałem. Może powinienem zajrzeć do Kirkby zobaczyć czy wciąż to podają!
Wielkie dzięki za przeczytanie mojego kolejnego tekstu!
Mam nadzieję, że wszyscy będziecie mieli wspaniałe święta.
Do następnego, Dirk
Komentarze (0)