LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1129

Díaz najlepszym styczniowym transferem Liverpoolu?


Luis Díaz został poproszony przed opuszczeniem El Madrigal we wtorkowy wieczór o nagranie krótkiej wiadomości do fanów. 

Kolumbijczyk odłożył na chwilę nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu i chwycił telefon podany mu przez ekipę zajmującą się klubowymi social mediami. Wziął głęboki oddech i powiedział:

- Dziękujemy, do zobaczenia w Paryżu. 

To była krótka i urocza wiadomość. Koledzy z drużyny Curtis Jones i James Milner, którzy obserwowali całą scenę głośno się roześmiali, a następnie poklepali Díaza po plecach. 

Angielski Kolumbijczyka wymaga jeszcze poprawy, ale z piłką przy nodze (lub przy głowie) Díaz ustanawia nowe standardy. 

Jako styczniowy transfer nadał drużynie nowy wymiar w nieustannej pogoni za chwałą. Nie tylko uzupełnił ofensywę drużyny Kloppa, ale wzniósł ją na wyższy poziom. 

Od przybycia za 50 mln funtów z FC Porto, mecz z Villarreal był tym, w którym Kolumbijczyk wniósł najwięcej, pomimo rozpoczęcia meczu na ławce. 

- Jest niesamowity - powiedział Virgil van Dijk. 

- Nieważne przeciwko komu gra. Zawsze atakuje rywala bez strachu. Gdy straci piłkę, to jak najszybciej ją odzyskuje i atakuje ponownie. Bardzo ciężko jest bronić przeciwko komuś takiemu. 

Holender doskonale wie jak to jest przyjść w środku sezonu, więc pomaga napędzać napastnika Liverpoolu. 

Sam przyszedł z Southampton w styczniu 2018 roku za 75 mln funtów, stając się najdroższym obrońcą świata i z miejsca został zawodnikiem, który najbardziej wpłynął na postawę Liverpoolu w erze Premier League. 

Gdyby nie obecność Van Dijka w obronie, Liverpool nie miałby szans na dojście do finału Ligi Mistrzów rozgrywanego w Kijowie przeciwko Realowi Madryt. 

Obie te sytuacje są bardzo podobne, ale być może wpływ Diaza na grę jest jeszcze większy. 

Liverpool wiedział dokładnie czego się spodziewać po Van Dijku. Był pożądanym zawodnikiem, który znał realia brytyjskiej piłki po czterech i pół roku spędzonych w Celticu, a później w Southampton. Trzeba powiedzieć, że sprostał oczekiwaniom. Nie było zaskoczeniem, że Holender stał się znacznie lepszą wersją Dejana Lovrena i Ragnara Klavana. 

Díaz natomiast stanął przed nie lada wyzwaniem, przychodząc do zimnej Anglii w środku sezonu. Musiał próbować przebić się do składu, w którym pierwsze skrzypce odgrywali Diogo Jota, Mohamed Salah i Sadio Mané, wspierani również przez Roberto Firmino, Divocka Origiego i Takumiego Minamino. Wydawało się, że ciężko będzie o miejsce w składzie. Spodziewano się, że Kolumbijczyk będzie w drugiej połowie sezonu powoli wprowadzany do drużyny. 

W przeciwieństwie do Van Dijka, Díaz musiał przystosować się nie tylko do nowego kraju i ligi, ale również do nowego języka. Sposób w jaki sobie poradził, pomógł Liverpoolowi nabrać impetu w ostatnich czterech miesiącach. 

W styczniowym okienku na Anfield przychodzili również Luis Suárez, Daniel Sturridge i Philippe Coutinho, ale żaden z nich nie odegrał mocno znaczącej roli tak szybko. 

Sturridge w ostatnich pięciu miesiącach sezonu 2012/13 zdobył co prawda 11 goli w 16 występach, po przyjściu z Chelsea, ale to jedynie pomogło Liverpoolowi dźwignąć się z ósmego miejsca na siódme w ligowej tabeli. Był to pierwszy sezon pod wodzą Brendana Rodgersa, a Liverpool nie wygrał wtedy żadnego trofeum. 

Díaz daje drużynie znacznie więcej. Również presja na nim ciążąca jest nieporównywalnie większa, biorąc pod uwagę to o co walczy Liverpool. 

Wystarczy popatrzeć na mecze w których wystąpił. Został zawodnikiem finału Carabao Cup przeciwko Chelsea i po zaledwie miesiącu w nowym klubie zgarnął pierwszy medal. 

W swoim drugim rozpoczętym ligowym spotkaniu strzelił decydującego gola przeciwko Norwich City, a trzy tygodnie później - 12 marca, precyzyjnym strzałem głową napoczął Brighton. Miesiąc później powrócił do Portugalii na spotkanie z Benficą, podczas którego był wygwizdany i obrzucany przedmiotami przez kibiców. Díaz odpowiedział golem i asystą, dzięki czemu Liverpool wygrał pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe 3-1 i przejął kontrolę nad dwumeczem. 

Następnie strzelił pierwszą bramkę w wygranym 4-0 spotkaniu z Manchesterem United na Anfield. Pięć dni później w meczu z Evertonem wszedł z ławki i zaliczył asystę przy golu Divocka Origiego, podając mu piłkę na tacy. 

Potwierdził swoją klasę również w meczach o wyższą stawkę, zdobywając gola na 2-2 przeciwko Villarreal, po świetnym dośrodkowaniu Trenta Alexandra-Arnolda. Jego ruch był niezwykle inteligentny. W drugiej połowie wtorkowego meczu 18 z jego 20 podań było celnych (90% skuteczności), oraz wygrał cztery na pięć pojedynków. 

W sumie Kolumbijczyk zaliczył pięć goli i trzy asysty w 21 występach, w których 13 zagrał od początku. Liczby jednak nie oddają w pełni jego wpływu na grę. Díaz pozostawia po sobie pozytywne wrażenie za każdym razem gdy wchodzi na boisko w koszulce Liverpoolu. Fakt, że Jota, który strzelił w tym sezonie 21 goli może nie zagrać od początku w finale w Paryżu, biorąc pod uwagę formę Díaza, mówi samo za siebie. 

Od swojego przybycia do Merseyside Díaz oddaje średnio 4,1 strzału na mecz. Jedynym zawodnikiem Liverpoolu, który ma wyższy wskaźnik jest Mohamed Salah, u którego wynosi on 4,3 strzału na 90 minut. Współczynnik expected goals (xG) Díaza wynosi 6,3 czyli nieco więcej niż zdobytych przez niego bramek. 

Wśród trenerów panuje silne przekonanie, że to dopiero początek i najlepsze jeszcze nadejdzie. Biorąc pod uwagę sytuacje, które sobie stworzył, mógł spokojnie zakończyć wtorkowy mecz z hattrickiem. 

Nieustraszona natura Díaza, w połączeniu z pragnieniem ataku obrońców rywali i świetną pracą bez piłki może przypominać nieco Luisa Suáreza w najlepszych momentach. Díaz jest jednak bardziej wyrafinowaną wersją Urugwajczyka. Nie zalicza brzydkich starć z przeciwnikami i nie kłóci się ciągle z sędziami. Kolumbijczyk gra z uśmiechem na twarzy. Klopp twierdzi, że nigdy wcześniej nie spotkał zawodnika, który w czasie treningu cały czas pozostawałby uśmiechnięty. 

- Wiedzieliśmy, że jest tylko kilku zawodników w Europie, którzy są w stanie przyjść i zacząć natychmiast grać - mówi asystent Kloppa Pep Lijnders. 

- Adaptacja Luisa jest niesamowita. Nieustannie tworzy zagrożenie i jest zawodnikiem, który sprawia wrażenie, jakby zawsze miał wystarczająco czasu i miejsca. 

Historia Díaza po raz kolejny przypomina, że poza skupieniem się na detalach w najlepszych klubach, wiara i szczęście są równie ważne podczas trwania sezonu. 

Gdyby nie Tottenham, który przyjedzie na Anfield w sobotę, Díaz najprawdopodobniej nie byłby teraz zawodnikiem Liverpoolu. Równie mało prawdopodobne jest, że Liverpool na początku maja ciągle walczyłby o cztery trofea. 

Díaz był na szczycie listy transferowej Liverpoolu, miał jednak pozostać przez resztę sezonu w Porto i przyjść dopiero latem. 

Właściciel Spurs Daniel Levy złożył pod koniec stycznia ofertę za Kolumbijczyka w wysokości 38 mln funtów, która mogła wzrosnąć do 50 mln. Negocjacje z klubem z Londynu zostały jednak storpedowane przez samego Díaza, który jasno stwierdził, że wolałby przejść na Anfield. 

Levy zwrócił się do Porto z nową ofertą wartą 50 mln funtów, ale było już za późno. Liverpool dostał nowego gracza sześć miesięcy wcześniej niż planował. 

Od momentu przyjazdu reprezentant Kolumbii zniszczył plany powolnego wprowadzania go do drużyny. 

- Myślę, że po pełnym okresie przygotowawczym Luis będzie jeszcze lepszy, co mnie trochę przeraża. To co zrobił tu i teraz już jest jednak wyjątkowe - mówi lewy obrońca Liverpoolu Andrew Robertson. 

Díaz był bliski łez, gdy dotarł we wtorek do swojego domu i uświadomił sobie, że zagra w finale Ligi Mistrzów. Jego życie bardzo się zmieniło w ostatnich miesiącach. 

Pomijając Van Dijka, nie było we współczesnej erze lepszego styczniowego transferu do Liverpoolu. 

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (23)

użytkownik zablokowany 05.05.2022 14:42 #
Jeżeli chodzi o wpływ na cały poziom zespołu - Van Dijk.
Jezeli chodzi o znaczne zwiększenie siły ognia i ofensywy - Diaz.

Bez Van Dijka o nic bysmy dziś nie grali, bez Diaza podobnie bo jego wejście robiło najwieksza roznice w ataku i zmieniał sie obraz gry. Mimo to postawiłbym na VVD. Bez Virgila nie byłoby LFC na takim poziomie. To lider i kluczowa postać w defensywie. Bez niego do dziś nie mielibyśmy ani jednego trofeum. Czas Diaza dopiero nadchodzi choc juz są pierwsze owoce jego przyjścia.

Także ze względu na całokształt Virgila nikt nie przebije. Takie jest moje zdanie.
Snatchi 05.05.2022 14:57 #
To samo Benzema dla Realu, bez niego też są "niczym"
ManiacomLFC 05.05.2022 15:45 #
Jest jeszcze Suarez, który transferem dla nas był mega - ale nie trafił na najlepszy czas na Anfield. No i nie zapominajmy o Andym Carrollu!!
użytkownik zablokowany 05.05.2022 16:03 #
LiverpoolJestCzerwony w pełni się zgadzam.
stuś 05.05.2022 15:19 #
a tam Diaz, Grujic też w styczniu kupiony
użytkownik zablokowany 05.05.2022 15:37 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
CzerwonyBartek 05.05.2022 15:59 #
Niestety ale przyjście Suareza oprócz kilku magicznych wspomnień nic nam nie dało. Tu nie chodzi o umiejętności czysto sportowe (chociaż zdaje mi się, że jego młodej wersji z jego charakterem nikt by na anfield obecnie nie chciał) bo te miał niewyobrażalne. Być może wyższe niż nawet Salah. A o wpływ na cały zespół. Nic z nim oprócz Carabao Cup nie wygraliśmy. I dlatego właśnie powinien być klasyfikowany niżej niż wymieniana dwójka.
Tommyy 05.05.2022 17:52 #
Kilku miłych wspomnień?

Ten człowiek wyrwał nas z ery Hodgsona (już za Kenny'ego, ale jednak...)i w pojedynkę prawie zdobył mistrzostwo Anglii. Gdyby nie on, to gracze pokroju Lallany wątpiliby czy z So'ton do L'poolu to krok do przodu aby na pewno.

Także odrobinę szacunku. Diaz odpalił jak szalony, ale miał z kim. Suarez miał tylko Steviego. Sam się jaram, ale za wcześnie na tak odważne tezy. Chyba ze pytanie brzmi kto zostawił najszybciej piętno - to wówczas nie kojarzę nikogo do rywalizacji z Diazem.
CzerwonyBartek 05.05.2022 17:57 #
Odpalasz z patosem względem człowieka który grając w Barcelonie na nas za przeproszeniem naszczał, ciesząc się jak małe niedorozwinięte dziecko po golu :D Szacunek to ja mogę mieć do dokonań Gerrarda czy Carraghera w epoce złodziei Gilletta i tego drugiego a nie do Suareza który sam zrobił kupę na swoją czerwoną legendę.
MaxPower 05.05.2022 18:07 #
Suarez nie miał jakiegoś imponującego początku. Było oczywiście widać, że ma wielkie umiejętności, ale tłumili go surowi partnerzy. Pełnie umiejętności pokazał dopiero podczas drugiego sezonu Rodgersa w połączeniu ze Sturridge'm, Sterlingiem i Coutinho. Zagrał genialny sezon, prawdopodobnie jeden z najlepszych indywidualnie sezonów w historii całej ligi (31 bramek z gry i 17 asyst w 33 meczach), ale niestety nie był w stanie strzelić i wykreować tyle, ile mogła uwalić obrona z Mignoletem, Johnsonem, Skrtelem, Kolo Toure i Flanaganem, ale to już nie była jego wina. W dzisiejszym Liverpoolu dobremu piłkarzowi jest nieporównywalnie łatwiej wejść do drużyny. Łatwiej jest dać. A Suarez dawał Liverpoolowi wszystko, całe swoje szaleństwo i niespotykaną pasję i energię w grze. Po prostu trafił na takie czasy jak trafił. To był napastnik kompletny, potrafił wszystko, miał wszystko. Motorykę, siłę, wykończenie nogą (prawa, lewa) i głową, technikę, drybling, świetne SFG (rogi, wolne). Mimo tego, że od wielu lat mamy tutaj świetnych piłkarzy, dla mnie na przykład Suarez póki co pozostaje najlepszym piłkarzem jakiego mogłem oglądać w koszulce Liverpoolu.
Tommyy 05.05.2022 18:12 #
Z patosem, bo mówimy o tle sportowym. I tu NIKT nie miał takiego wpływu na zespół jak Suarez.

O tym, że na nas naszczał oczywiście pamiętam. I cieszę się, że dotrzymał słowa, że nie będzie świętował na Anfield w półfinale;)

Ale piłkarsko to mimo wszystko... on podłożył podwaliny na miejsce w którym Liverpool jest teraz.
CzerwonyBartek 05.05.2022 18:38 #
"on podłożył podwaliny na miejsce w którym Liverpool jest teraz." o stary teraz to pojechałeś :o A co on wspólnego ma z przyjściem Kloppa i tym wszystkim co zostało wypracowane przy Niemcu ? Ja Suarezowi nie odbieram niemożliwych wręcz umiejętności. Indywidualnie być może i on jest najlepszy w erze PL Chodzi o coś innego. Możesz nawet przeczytać jeszcze raz mój pierwszy post. No niestety trofea są wyznacznikiem dość istotnym i pod uwagę zwyczajnie brać je trzeba.
CzerwonyBartek 05.05.2022 18:41 #
Generalnie ta dyskusja sprowadza się do podobnego puntu co kłótnia kilka miesięcy temu o to kto byłby dla Liverpoolu bardziej przydatny. Nasz Mane czy C.Ronaldo.
RedKoks 05.05.2022 15:46 #
"Sturridge w ostatnich pięciu miesiącach sezonu 2012/13 zdobył co prawda 11 goli w 16 występach, po przyjściu z Chelsea, ale to jedynie pomogło Liverpoolowi dźwignąć się z ósmego miejsca na siódme w ligowej tabeli."

Porównywanie tamtej drużyny do tej i ujmowanie Danielowi z tego powodu jest wg mnie śmieszne. Co to wgl za logika.
CzerwonyBartek 05.05.2022 15:52 #
Ale tamtego Daniela do obecnej drużyny nikt by nie ściągnął xD Za cienki by był i tyle.
RedKoks 05.05.2022 16:02 #
Oglądałeś wtedy mecze? Chyba nie. On z Suarezem mając połowę zespołu złożoną z drewniaków zrobili 101goli w lidze.
lfc257 05.05.2022 16:43 #
@RedKoks w sezonie 2013/14 nie było tak źle. Obrona była koszmarna, to fakt. Ale w pomocy grali wtedy - Gerrard w ostatnich chwilach formy, solidny wtedy Henderson i młody talent Coutinho. W drugiej połowie sezonu Sterling złapał też wysoką formę. Także nie ma tutaj co mówić, że drużyna była taka słaba
CzerwonyBartek 05.05.2022 17:26 #
Powiedział bym, że nawet bardziej sumiennie niż teraz ;)
cezarkop 05.05.2022 16:25 #
Porównywanie takich statystyk mija się z celem bo trzeba brać pod uwagę wiele czynników, chociażby kadrę zespołu z kim grane są spotkania częstość występów czy chociaż by ciężar gatunkowy danego meczu. Także ocenić coś takiego jest nie racjonalne.
theshowmustgoon 05.05.2022 17:19 #
Tezy Pearce'a są zdumiewające. Diaz zasługuje na pochwały, bo gra świetnie i od pierwszego meczu wygląda, jakby w tej drużynie był już od kilku lat, ale sugerowanie, że Kolumbijczyk mógł mieć większy wpływ na grę niż van Dijk jest obrazoburcze. Pojawienie się van Dijka było metamorfozą Liverpoolu. Wzniósł drużynę na całkowicie inny poziom. Odmienił ją. Defensywa Liverpoolu była z nim zupełnie inna, nie do poznania. Diaz wzmocnił Liverpool, dał dodatkową opcję w ataku, oferuje coś innego niż Jota czy Mane, ale Liverpool nawet bez niego byłby potężny. Jestem przekonany, że nawet gdyby nie pojawił się w przerwie w Villarreal na boisku i tak byśmy awansowali do finału. Jest świetny, ale van Dijk był legendarny.

Natomiast porównywanie jego wejścia z Sturridge'em czy Coutinho też nie ma dużego sensu. Stu miał doskonałe wejście, 14 meczów - 10 goli i 5 asyst. Z nim i z Coutinho też zaczęliśmy grać o wiele lepiej i dużo lepiej punktować. Ze Stu w lidze od stycznia do końca punktowaliśmy na poziomie 1,71 pkt na mecz, przed jego przyjściem 1,48 pkt na mecz. Z Coutinho na boisku od stycznia do końca sezonu w lidze punktowaliśmy na poziomie 1,92 pkt na mecz, przed jego debiutem 1,44 pkt na mecz. To co musieliby zrobić, by powiedzieć, że mieli taki sam wpływ jak Kolumbijczyk?

Z Suarezem w sezonie 10/11 na boisku w lidze - 1,77 pkt na mecz. Do momentu jego debiutu - 1,33 pkt na mecz.

Pozostaje się tylko cieszyć, że Diaz nie potrzebował czasu na adaptację i jest znakomity. Gra na poziomie Mane, Salaha czy Joty. Gdybym miał dzisiaj wystawić skład na finał Ligi Mistrzów, Luis byłby w pierwszej jedenastce.
Tommyy 05.05.2022 17:55 #
Nic, tylko się podpisać pod Twoim komentarzem. Brawo za zwięzłość.
czarus142 05.05.2022 22:24 #
Dokładnie. Swoją drogą, chciałbym zobaczyć Suareza w swoim prime w obecnej drużynie
lfc257 05.05.2022 18:53 #
Dla mnie to w ogóle głupie dywagacje. Van Dijk jest piłkarzem który przez długi czas jest w top formie i dzięki niemu zdobywaliśmy trofea. Suarez strzelał masę goli i ,, ciągnął" cały zespół, dzięki niemu otarliśmy się o tytuł. Diaz jest za krótko żeby go ocenić. Jasne - świetnie się wprowadził ale nie sposób go porównywać do piłkarzy którzy grają/grali kilka lat w klubie.
użytkownik zablokowany 06.05.2022 08:50 #
Porównanie bez sensu, Diaz to fantastyczny piłkarz i facet, ale jest uzupełnieniem składu, Virgil to nasz nr 1 od niego się wszystko zaczyna.

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (0)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic