LIV
Liverpool
Champions League
27.11.2024
21:00
RMA
Real Madryt
 
Osób online 2017

Owen: To boli, że kibice mnie marginalizują


Jest 2019 rok, poranek po przegranym 3:0 spotkaniu z Barceloną w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów. Kibice the Reds wracają przez lokalne lotnisko El Prato do Anglii. Część z nich zauważa przy bramce siedzącego samotnie, z opuszczoną do piersi głową jednego z najlepszych strzelców w historii Liverpoolu.

W pewnym momencie kibice chcieli zwrócić uwagę Michaela Owena, a przypominało to scenę parkingową, w której Alan Partridge woła Dana, a ten go ignoruje.

- Michael! - ryczy jeden z fanów. - Michael! - próbuje znowu. - Michael! - nie poddaje się.

W końcu Michael Owen się odwraca. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego co teraz nastąpi. Kolejka też to wyczuwa. Całość jest niezręczna i smutna.

- Ty Manche... - chyba nie musimy kończyć. Wszyscy wiedzą jaka jest dalsza część wypowiedzi.

- Tak, tak. Jasne stary - odpowiada Owen niechętnie, ale stanowczo, żeby zakończyć tę "dyskusję." Wyjątkowo rzadko sportowiec takiego kalibru jest osamotniony i wystawiony tak bardzo na widok publiczny.

Michael Owen wyglądał tamtego dnia naprawdę na podłamanego. Marginalizacja jego osoby w klubie, do którego dołączył w wieku 12 lat i którego barw bronił przez kolejne 13 jest wciąż niewyleczoną raną. Dziś rozmawiając z The Athletic przyznaje, że odczuwa ogromną dumę kiedy tylko chociażby znajdzie się w okolicy Anfield, a jednocześnie serce mu pęka na myśl, że fani widzą go inaczej niż on ich. To go denerwuje.

- Nie czuję się mile widziany i kochany w Liverpoolu. To mnie bardzo boli, dlatego wolę tego unikać - przyznał.

Historia Owena pokazuje, że strzelenie 158 goli w 297 meczach (co czyni go 7. najlepszym strzelcem w historii klubu) nie daje z automatu miłości kibiców, którzy patrzą również na dalsze decyzje piłkarza.

Transfer Owena do Manchesteru United w 2009 roku, jakkolwiek wypomniany przez kibica na lotnisku w Barcelonie, był oczywiście bardzo kontrowersyjny. Sam zawodnik jest jednak zdania, że to przejście do Realu Madryt w 2004 roku bardziej ukształtowało jego reputację wśród kibiców Liverpoolu.

Michael Owen od lat nieugięcie powtarza jedną wersję wydarzeń. Planował na rok lub dwa odejść do Realu Madryt, a potem wrócić niczym Ian Rush z Juventusu. W stolicy Hiszpanii utracił jednak kontrolę nad swoją przyszłością, ponieważ mimo zainteresowania Liverpoolu, Real zaakceptował ofertę Newcastle United, która była wyższa. The Reds nie stać było wyrównać stawki, więc napastnik zawitał na St. James Park.

Jeszcze w 2009 roku kontaktował się ze znajomymi z Liverpoolu, między innymi Jamiem Carragherem, żeby przekonali Rafaela Beniteza do złożenia mu oferty kontraktu. Ta jednak nie nadeszła i Owen trafił na Old Trafford.

Przed Owenem były 4 opcje: Manchester United, Everton (tego transferu też kibice by mu nie wybaczyli), Hull City (które spadło z ligi w kolejnym sezonie) oraz przejście na emeryturę. Pokusa walki o pierwsze zwycięstwo w Premier League stała się największa, więc Owen wybrał opcję nr 1 i cel też zrealizował w 2011 roku.

W 2016 roku mówił mi podczas wywiadu udzielanego w swojej stajni na granicy Anglii i Walii, że decyzja o przejściu do Manchesteru United była dla niego łatwiejsza, ponieważ czuł się marginalizowany przez kibiców Liverpoolu. Jedna noc zapadła mu w pamięci. Jeszcze będąc związanym kontraktem z Realem Madryt był zaproszony do telewizji z okazji meczu Ligi Mistrzów. Został wtedy otoczony i zablokowany przez fanów, a jego rodzina opuściła stadion w szoku.

Temat piłkarza odchodzącego z Liverpoolu do Realu Madryt jest aktualny, ponieważ obie ekipy zmierzą się jutro w Lidze Mistrzów, a nie jest tajemnicą, że Florentino Perez stara się przekonać do transferu Trenta Alexandra-Arnolda.

Owen uważa, że sytuacja Trenta Alexandra-Arnolda bardziej przypomina sprawę Steve'a McManamana, który w 1999 roku odszedł również do Realu Madryt po tym jak wygasł jego kontrakt. Transfer Owena zasilił klubową kasę kwotą 8 milionów funtów, które zostały przeznaczone na Xabiego Alonso. W tamtym czasie fanów jednak najbardziej irytowała niechęć Owena do przedłużenia swojego kontraktu.

Michael Owen przekonuje, że nie stosował żadnych nacisków na klub, żeby wymusić transfer, a samo zainteresowanie Realu Madryt go zaskoczyło.

- Real Madryt to klub z gatunku glamour, najwięksi z największych. Ja nigdy jednak nie marzyłem o grze dla nich. Kiedy dowiedziałem się, że chcą mnie sprowadzić to byłem naprawdę dumny. Potem przez tydzień wahałem się co zrobić, aż podjąłem decyzję o odejściu - powiedział Owen.

- Porozmawiałem z trenerem (Rafaelem Benitezem) i dyrektorem wykonawczym (Rickiem Parrym). Uzgodniliśmy, że po roku lub dwóch wrócę. Tego właśnie potrzebowałem w podjęciu decyzji, zapewnienia, że będę mógł wrócić. Nie chciałem odchodzić. Liverpool to był mój klub. Myślałem jednak o tym czy nie będę żałował jeśli nie spróbuję czegoś nowego.

Michael Owen twierdzi, że Alexander-Arnold nie popełni "zbrodni" odchodząc z klubu, w którym gra całe życie do klubu, który 15 razy wygrał Ligę Mistrzów. Sam jednak przyznaje, że żyje z konsekwencjami decyzji podjętej niemal tak przypadkowo jakby rzucał monetą.

Jeśli Alexander-Arnold odejdzie to raczej nie zostanie zmarginalizowany jak Owen. Boczny obrońca the Reds wygrał z klubem Premier League i Ligę Mistrzów, co nigdy nie było dane temu drugiemu.

Owen najdalej w Lidze Mistrzów zaszedł do ćwierćfinału, a w lidze mimo zapewnień Gerarda Houlliera w 2002 roku, że the Reds są "10 meczów od wielkości" to ostatecznie polegli.

Michael Owen był wtedy również najlepszym piłkarzem Liverpoolu. Potrafił w pojedynkę wygrywać mecze, jak chociażby finał FA Cup z Arsenalem w 2001 roku. Jego odejście sprawiało, że klub wydawał się bez szans w walce o jakiekolwiek trofea. Dla wielu kibiców było to po prostu porzucenie.

Napastnik przestrzega jednak Alexandra-Arnolda przed zbyt pochopną decyzją. Owen opowiada o własnych doświadczeniach, o tym jak w stolicy Hiszpanii przestał kontrolować swoje życie, a wchodząc do szatni pełnej wielkich nazwisk utracił tożsamość.

- Kiedy raz zmienisz klub to przestajesz być w miejscu, w którym wszyscy uważają, że będziesz do końca kariery. Stajesz się przedmiotem wymiany.

- Nie dorastałem marząc o grze dla Realu Madryt. To zaszczyt, że mogłem tam grać, ale moim marzeniem zawsze była gra dla Liverpoolu. Kiedy odchodzisz to tracisz przywiązanie do swojego klubu, stajesz się towarem.

- Tracisz spoiwo, które łączyło cię z klubem. Łatwo mi było przechodzić od kontraktu do kontraktu, ponieważ grałem wtedy dla klubu, któremu kibicowałem. Po transferze stajesz się po prostu kolejnym zawodnikiem, który stara się grać jak najlepiej dla swojego pracodawcy. Zupełnie inaczej to wygląda kiedy przechodzisz przez szczeble klubowej akademii - kontynuował Owen.

Kiedy Alexander-Arnold mówił niedawno, że chciałby zostać pierwszym piłkarzem na swojej pozycji, który zdobędzie Złotą Piłkę to brzmiało niezwykle.

Mówiąc ogólnie, piłkarze Liverpoolu (zwłaszcza lokalni) unikają rozmowy na temat indywidualnych osiągnięć, ponieważ klub przywiązuje wielką wagę do pracy zespołowej. Jest to jeszcze spuścizna po Billu Shanklym, który takim sposobem rozumowania wyciągnął klub ze starej Second Division.

To jeden z pierwszych znaków, że myślenie Trenta Alexandra-Arnolda różni się od pozostałych. Owen może odnieść się do "mentalności elity" o której wspominał ostatnio obrońca. Mowa o niezachwianej wierze we własne umiejętności. To co Owena wyróżniało to nie warunki fizyczne czy umiejętności techniczne, ale właśnie psychika.

- Myślałem, że jestem najlepszy - stwierdził.

Jamie Carragher próbował namówić Owena do pozostania w Liverpoolu. Twierdził, że napastnik będzie miał problem z grą w pierwszym składzie w zespole, w którym są Ronaldo, Raul, Luis Figo i Zinedine Zidane. Ówczesny numer 10 Liverpoolu nie miał jednak w tamtym czasie problemów z pewnością siebie.

- Często pytają mnie jak to było grać z Galacticos, a ja się zastanawiam dlaczego nie pytają jak to było grać ze mną. Nigdy nikt mnie nie zgasił. Mam pełen szacunek do innych ludzi, ale kiedy ktoś mnie pyta jaką jedną osobę chciałbym spotkać w swoim życiu to zaczynam się drapać po głowie.

- Nie zdarzyło mi się nigdy spojrzeć na kogoś i powiedzieć: "O mój Boże." A już na pewno nie miałem takich problemów wchodząc do szatni nowego klubu.

- Pamiętam, że jedyne na czym mi zależało to zyskać szacunek kolegów z drużyny. Kiedy pierwszy raz pojawiłem się na boiskach treningowych Realu to pomyślałem: "Muszę pokazać im, że jestem na ich poziomie." Tak samo miałem w Newcastle i dokładnie tak samo kiedy zacząłem treningi w Melwood.

- Musisz pokazać swoim kolegom, że jesteś na ich poziomie lub nawet lepszy. Muszą wiedzieć, że zawsze mogą ci podać piłkę, że może kiedy to zrobią to nawet oni sami lepiej będą wyglądać w oczach widzów - dodał Owen.

Prawdopodobnie przeciętny zjadacz chleba nie będzie mógł w pełni zrozumieć tego sposobu myślenia, który towarzyszył Owenowi czy teraz towarzyszy Trentowi. To typowe dla najlepszych sportowców.

Pomimo gry u czterech managerów w chaotycznym sezonie 2004/2005, Michael Owen czuł się komfortowo na boisku. Zaczął w 26 z 45 występów w pierwszym składzie i strzelił 16 goli.

W Realu Madryt pewnie zostałby dłużej, gdyby miał czas uporządkować sprawy poza boiskiem. McManaman miał 6 miesięcy przed transferem, żeby kupić sobie dom. Owen przeprowadził się nagle i razem z żoną oraz małym dzieckiem mieszkali w hotelu. Kiedy próbował zaprzyjaźnić się z nowymi kolegami z drużyny, na przykład przy grze w golfa, jego myśli ciągle wracały do hotelu i rodziny.

Przyznał też, że duża część piłkarzy mówiła po angielsku co sprawiło, że jego nauka języka hiszpańskiego szła wolniej. To z kolei utrudniało asymilację w nowym kraju. Zainteresowanie mediów znacznie przekraczało to co go spotykało w Merseyside. Sława nie przerażała go tak bardzo. W 1998 roku, tuż po strzeleniu Argentynie gola na Mistrzostwach Świata prawdopodobnie stał się tak sławny jak David Beckham, z którym w 2004 roku zaczął dzielić szatnię.

- Prasa mogła oglądać sesje treningowe. Na koniec każdego dnia mieliśmy dla zabawy trening strzelecki, ale następnego dnia w gazecie pojawiała się tabela z wynikami uwzględniająca wszystkie szczegóły, łącznie z tym jakiej nogi dany zawodnik użył podczas strzału. Każdego dnia, na każdym treningu musiałeś starać się być najlepszy.

- Wszyscy cię obserwowali, notowali i nagrywali. Dosłownie nie było momentu, w którym można było popełnić błąd. Media były niczym zwierzę, ale większe niż jakiekolwiek w życiu widziałem. Byli też paparazzi, nie dało się zjeść bez blasku fleszy.

Michael Owen jest ostatnim angielskim piłkarzem, który zdobił Złotą Piłkę. Stało się to w 2001 roku po fenomenalnym sezonie, w którym Liverpool zdobył 3 trofea (5 jeśli doliczymy Superpuchar Europy i Tarczę Dobroczynności), a wychowanek the Reds zdobył wówczas 31 bramek. Zespół Gerarda Houlliera po raz pierwszy od zmiany formatu Ligi Mistrzów w 1992 roku dał radę się do niej zakwalifikować. A podczas kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2002 Owen strzelił hattricka w wygranym 5:1 meczu z Niemcami.

Tylko trzech Anglików wygrało Złotą Piłkę przed Owenem. Byli to Kevin Keegan (1978, 1979), Bobby Charlton (1966) i Stanley Matthews (1956). 23 lata temu nie było jednak uroczystej gali w Paryżu, a jedynie wizyta przedstawicieli France Football w Melwood i prezentacja nagrody przed meczem Premier League.

Owen przyznał, że w Anglii nagroda ta nie miała takiej rangi jak w innych krajach Europy, więc z początku nie rozumiał całego zamieszania. Dopiero 3 lata później po transferze do Realu zauważył, że w Hiszpanii zwraca się na to większą uwagę i to wyróżnienie ciągnęło się za nim jak tytuł szlachecki.

- Może jeśli Trent pewnego dnia zdobędzie Złotą Piłkę to będzie miał inne uczucia z nią związane. Znaczenie tej nagrody znacznie wzrosło w ostatnich 10 latach, zwłaszcza widzimy to na Wyspach - powiedział Owen.

- W moim przypadku jednak nie zmieniła ona sposobu w jaki o sobie myślałem. Nie robiłem salt z radości. Dopiero teraz po latach, patrząc na to trofeum w mojej szafie, ze świadomością, że nikt z Anglii nie wygrał go od tamtej pory myślę sobie, że może nie poszło mi najgorzej...

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

gagarin 27.11.2024 01:13 #
Znałeś cenę przejścia do Man United, Micheal
adamne 27.11.2024 01:38 #
Czy to jest artykuł który ma w nas wzbudzić współczucie do Owena żebyśmy przez analogię lepiej przyjęli odejście Trenta z klubu?

Pozostałe aktualności

Slot: Zespół skupia się na kolejnym meczu  (0)
26.11.2024 21:37, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Ancelotti: Wróciliśmy na właściwą drogę  (1)
26.11.2024 21:30, Klika1892, realmadrid.com
Liverpool - Real Madryt: Sytuacje kadrowe  (0)
26.11.2024 20:54, AirCanada, liverpoolfc.com
Robbo: Nie traktujemy meczu w kategorii 'zemsty'  (1)
26.11.2024 20:38, Klika1892, liverpoolfc.com
Slot: Trent nie jest gotowy na grę od 1 minuty  (4)
26.11.2024 17:46, AirCanada, liverpoolfc.com
Carragher krytykuje Salaha  (7)
26.11.2024 15:43, FroncQ, BBC