Ciekawy przypadek Stephena Warnocka
Artykuł z cyklu Artykuły
Jakiś czas temu na forum wspomniałem, że Stephen Warnock (wychowanek Liverpoolu sprzedany przez Rafę Beniteza za 1,5 mln funtów, obecnie piłkarz Aston Villi) ma szansę na wyjazd do do RPA w roli zmiennika Ashley'a Cole'a. Dzisiaj rozwinięcie całej historii, bo trafiłem na bardzo dobry tekst Stuarta Jamesa z "Guardiana":
Warnock czerwieni się, gdy słucha komentarzy kibiców Aston Villi dotyczących jego transferu z Blackburn Rovers w letnim oknie transferowym. "Najlepszy zawodnik kupiony przez Martina O'Neilla", "Wayne Bridge jest za słaby, by czyścić jego buty", "może być naszym najlepszym lewym obrońcą ostatniej dekady" - pochwały nie mają końca.
Nic dziwnego, że O'Neill jest zachwycony swoim transferem, który kosztował klub 8 milionów funtów, a Fabio Capello myśli o uwzględnieniu Warnocka w kadrze reprezentacji Anglii na Mistrzostwa ¦wiata. 28-latek otrzymał powołanie na towarzyski mecz z Brazylią; czuje się komfortowo przy piłce, nieustępliwie walczy o jej odbiór. Jest groĽnym rywalem dla Bridge'a w kontekście wyjazdu do RPA. Rafael Benitez musi czuć się z tym dziwnie.
Przecież jeszcze trzy lata temu Hiszpan pozwolił Warnockowi opuścić Anfield za 1,5 mln funtów. Ta decyzja okazuje się być błędną, szczególnie, że Liverpool ma problemy z pozycją lewego obrońcy, a na Andreę Dossenę wydano aż 7 mln funtów. Jednak nawet jeśli The Reds tęsknią za swoim wychowankiem, to nie jest to uczucie obustronne.
Pomiędzy 2004 a 2007 rokiem Anglik zaliczył w Liverpoolu 67 występów, ale nie udało mu się wywalczyć miejsca w pierwszej jedenastce. - Żałuję tylko tego, że nie odszedłem wcześniej - powiedział przed wyjazdem na Old Trafford, gdzie Aston Villa pokonała Manchester United 1:0, a Warnock rozpoczął mecz od pierwszej minuty. - Raz byłem w kadrze, raz na trybunach. Mimo to czułem, że mogę grać na poziomie Premier League i wiedziałem, że stać mnie na występy w czołowym klubie.
Punktem zwrotnym w karierze Warnocka był finał Ligi Mistrzów z 2005 roku. Benitez podjął wtedy decyzję, która nadal przyprawia piłkarza o przygnębienie. - Pamiętam, jak powiedziano mi, że jestem w kadrze na finał Ligi Mistrzów. Byłem zachwycony. Wróciłem do domu i opowiedziałem o tym całej rodzinie - wspomina. - Potem zadzwonił do mnie asystent trenera, nawet nie trener, aby powiedzieć: "popełniliśmy błąd, inny piłkarz został włączony do kadry, a ty zostałeś usunięty". On [Josemi - przyp.red.] był kontuzjowany, przez cały rok zagrał w jednym meczu i nagle wrócił do składu. Nigdy nie czułem się bardziej zdradzony. Trener do mnie nie zadzwonił, czułem się naprawdę kiepsko.
- To było wielkie rozczarowanie. Każdy w dzieciństwie marzy o finale Ligi Mistrzów. Nawet, jeśli nie zagrasz, samo uczestniczenie jest czymś fantastycznym. Rodzina była w siódmym niebie, rodzice nigdy nie czuli się bardziej dumni. Nagle okazało się, że muszę do nich zadzwonić i powiedzieć "jednak nie ma mnie w kadrze".
- Wszedłem na boisko po meczu. To był jeden z tych momentów, w których cieszysz się z drużyną. Jestem kibicem Liverpoolu, więc moje rozczarowanie było spotęgowane, gdy nie wziąłem udziału w świętowaniu. Postawiłem na tym krzyżyk i, szczerze mówiąc, chciałem odejść już w tamtej chwili. Jaki był sens mojej obecności w Liverpoolu, skoro on [Benitez] nie chciał nawet ze mną porozmawiać? - pyta się.
Dla Warnocka, który jest ujmujący i sympatyczny, Stambuł był drugim z trzech wielkich rozczarowań dostarczonych przez Beniteza. Jeszcze przed finałem Ligi Mistrzów Liverpool dotarł do finału Carling Cup, a Anglik został pominięty, mimo że grał we wszystkich wcześniejszych spotkaniach tych rozgrywek. W następnym sezonie obejrzał kolejny finał, tym razem FA Cup, również z trybun.
- Dostałem nawet medal za zwycięstwo w FA Cup, ponieważ nie otrzymaliśmy nic za Ligę Mistrzów, mimo że graliśmy we wcześniejszych meczach - mówi Warnock, wspominając o innych kolegach, których dotknęła niesprawiedliwość. - Benitez podszedł do nas i powiedział "tutaj są medale". Pamiętam, że spytałem się: "za co?" To był zdawkowy gest.
- Miałem dość. Chciałem przenieść się gdzieś, gdzie byłbym częścią drużyny, gdzie możemy wspólnie coś osiągnąć, gdzie będę mógł być dumny z gry zespołu. To dlatego tegoroczne Carling Cup jest dla mnie tak ważne [Aston Villa zagra w półfinale z Blackburn - przyp.red.]. Awans i gra w finale znaczyłyby bardzo wiele. W Liverpoolu zawsze obchodziłem się smakiem.
Jest raczej oczywiste, że Benitez nie otrzyma od Warnocka świątecznych życzeń, ale Anglik wypowiada się o Liverpoolu i jego kibicach wyłącznie w dobrym tonie. Jest wdzięczny za pomoc, jaką otrzymał po trzykrotnym złamaniu nogi i nigdy nie zapomni owacji podczas składania wiązanki na cześć rocznicy Hillsborough.
- To był wielki zaszczyt. Fani zareagowali fantastycznie. Byłem bardzo zdenerwowany. W młodości trenowałem z bramkarzem, którego ojciec zginął podczas Hillsborough, więc idąc w stronę The Kop myślałem o nim - opowiada Warnock.
28-latek nie wiedział jeszcze, że był to jeden z jego ostatnich występów w Blackburn [wiązanka została złożona przed meczem LFC - Rovers w kwietniu - przyp.red.]. Nie chciał opuszczać Ewood Park, ale możliwość dołączenia do Aston Villi była nie do odrzucenia. - Pomyślałem, że tego właśnie chcę, podjąć wyzwanie i pomóc klubowi w walce o wejście do Ligi Mistrzów - tłumaczy.
Przy okazji obrońca wpadł w oko Capello, który jest częstym gościem na Villa Park, bo w drużynie O'Neilla jest sześciu reprezentantów Anglii. Warnock wie, że czeka go ciężka walka, jeśli chce zastąpić Bridge'a w kadrze na Mistrzostwa ¦wiata. - To byłoby coś niesamowitego, ale nie chcę dać się ponieść marzeniom i nie będę o tym myślał - uprzedza.
Po rozegraniu ośmiu minut w meczu z Trynidadem i Tobago 18 miesięcy temu, Warnock może pochwalić się najkrótszym epizodem w historii reprezentacji Anglii. Nie widzi jednak żadnego powodu, by się tego wstydzić. - Oczywiście chcę grać częściej - zapewnia. - Chcę otrzymać mnóstwo powołań, ale póki co i tak mogę powiedzieć, że przynajmniej reprezentowałem swój kraj.
Jeżeli sprawdzi się scenariusz kibiców Villi, piłkarz będzie miał wiele kolejnych okazji. - Miło się tego słucha, ale nigdy nie przejmuję się tym, co mówią ludzie. Jeśli się starasz, zawsze zdobędziesz trochę szacunku. Wiem, że od strony technicznej nie jestem najlepszym zawodnikiem na świecie, ale w każdym meczu daję z siebie wszystko. Skoro fani są zadowoleni z tego, co widzą, to świetnie - cieszy się.
Ciągle do zdobycia płyta DVD "Prawdziwy Rafa Benitez". Wystarczy wpisać się na listę subskrybentów na moim blogu. Płytę otrzyma 49. osoba, która to zrobi. Zdradzę tylko, że zostało mniej niż 15 do tychże 49... Zapisać można się TUTAJ.
Autor: Sochal
Data publikacji: 13.12.2009 (zmod. 02.07.2020)