Dlaczego Hamann nie traci żadnego snu
Artykuł z cyklu Artykuły
Kiedy zbliżasz się powoli do końca, najlepiej otoczyć się przyjaciółmi i niewielu wie to lepiej, niż Dietmar Hamann.
Na tym etapie sezonu, kiedy trwa druga przerwa reprezentacyjna niemiecki pomocnik łapie oddech, gdyż jest po pierwszych, chaotycznych tygodniach i negocjacjach, które przygotowują go do przyszłych, większych wyzwań.
Po raz pierwszy w swojej karierze Hamann znalazł się bez klubu. Pomimo ofert i propozycji nic nie zmieniło się w tej kwestii, po tym gdy wygasł mu kontrakt z Manchesterem City.
Niektórzy piłkarze znajdujący się w podobnej sytuacji wpadliby w panikę, obawiając się, że nie zaliczą już żadnego wzlotu, lecz on najwyraĽniej jest w dobrych stosunkach ze sobą.
Nic dziwnego. Zamiast siedzieć z żalem, podjął kroki w celu przyszłości i powrotu do miejsca, które było jego domem przez siedem lat.
Z ambicjami, że pewnego dnia zostanie trenerem, zadzwonił do dyrektora liverpoolskiej Akademii – Franka McParlanda i zapytał czy mógłby zyskać jakieś doświadczenie – pozytywna odpowiedĽ była pewna.
Teraz więc Hamann, który przeszedł kurs w maju przy Keele University, pracuje z drużyną Liverpoolu do lat 16 i będzie za linią boiska dziś w meczu z Boltonem. Jest to z pewnością zaszczyt, lecz to nie najważniejsza rzecz.
- Miło jest w tym uczestniczyć. Oni są świetnym zbiorem chłopaków i jest tam kilku naprawdę dobrych graczy. Cieszę się tym. Zawsze mówiłem, że chcę się zająć trenerką na jakimkolwiek poziomie, tak pojawiwszy się z nikąd i to się spełniło – powiedział Hamann.
- Rozmawiałem z Frankiem i powiedział mi, że chłopcy będą się cieszyć, gdy do nich dołączę. Rozmawiałem także z nimi o paru sprawach. Korzystam z pracy z trenerem U-16 – Steviem Cooperem. Pod wieloma względami było to jak powrót do domu.
- Jestem tutaj w dobrych stosunkach z każdym. To jest znakomity klub i nigdy nie przepuściłbym okazji powrotu. Nie rozmawiałem jeszcze z Rafą, lecz widziałem Kennego (Dalglisha) i wiele innych osób, które ciągle tu są od mojego czasu.
Po wygaśnięciu kontraktu na Eastlands pojawiły się propozycje dla Dietmara z Hull, Preston czy Notts County, a także z klubów niemieckich, zwłaszcza Stuttgartu, gdzie trenerem jest były Czerwony - Markus Babbel. Jednak, jak dotąd nic nie doszło do skutku.
- Długo to trwa i nie jest to dobre dla mnie, jednak nadal robię wszystko, aby być w formie i mam nadzieję, że niedługo przyjdzie odpowiednia oferta. Póki co znajdę sobie zajęcie i nie spędzę jakiejkolwiek bezsennej nocy - wyjaśnił Hamann.
- Kiedy dostajesz wyzwanie, przyjmujesz je – to normalne, gdyż chcesz coś robić. Gdyby ktoś miał ofertę dla mnie, chętnie bym ją wysłuchał, ale cieszę się obecnym zajęciem i zobaczymy, co się w przyszłości wydarzy.
Pomimo niepowodzenia z powodu braku klubu, Hamann wciąż jest spokojny, a kibice Liverpoolu, którzy oglądali go od 1999 roku nie wiele mogą zarzucić pomocnikowi, który charakteryzował się elegancją kroku.
Więc jest to tak samo istotne, aby usłyszeć jego zdanie na temat szans Liverpoolu na tytuł. Hamann uważa, że zespół Rafy po porażce w ostatni weekend z Chelsea znalazł się w centrum wydarzeń.
- To są wczesne dni. OK, przegraliśmy do tej pory więcej spotkań, niż w całym poprzednim sezonie, lecz to nie jest problem, jeśli nie remisujesz – powiedział Hamann, który został kupiony z Newcastle za 8 milionów funtów przez Gerarda Houlliera.
- Mecz z Chelsea był ciężki. Wyglądają na ten moment na bardzo solidnych.
- Jednak, gdy Liverpool odnajdzie właściwą równowagę, będzie z nimi dobrze. Zbliża się kilka ważnych meczów. Glen Johnson stał się dobrym dodatkiem, a Mascherano powoli odnajduje swoją formę i oni wrócą na szczyt.
Hamann opuścił Anfield trzy lata temu, lecz nie ukrywa sympatii do klubu i wykorzystał szansę założenia kolejny raz czerwonej koszulki, tym razem w filmie "15 Minutes That Shook The World" (15 minut, które wstrząsnęły światem – przyp. red.).
Tamtej nocy w Stambule, Hamann znacząco pomógł Liverpoolowi w powrocie do meczu z AC Milanem, a na dodatek zdobył gola w serii jedenastek, co było jego apogeum podczas pobytu na Anfield.
- To było bardzo zabawne i byłem aż nadto szczęśliwy, pomóc w tym dziele. Z pewnością przywróciło to wspomnienia. To było prawie pięć lat temu, a ciągle to wszystko pamiętam – powiedział Dietmar, który zdobył 11 bramek w 283. meczach dla the Reds.
- Miałem wspaniały czas w Liverpoolu. Przyszedłem w momencie, kiedy byliśmy w okresie przejściowym, ale niedługo po tym wszystko było we właściwym miejscu. Mieliśmy tutejsze talenty w osobie Steviego, Carry, Danny'ego Murphy'ego i Michaela (Owena).
- Z tyłu, obrona z Henchozem i Hyypią była dobra przez lata. Początkowo nie był to dobry okres dla klubu, lecz potem gdy wszystko się zgrało, cieszyliśmy się sukcesami.
- Liverpool zawsze będzie w moim sercu. Cieszyłem się tutaj przez siedem lat, spotkałem wielu wybitnych ludzi i spędziłem świetny czas. Byłoby dobrze wrócić tu w przyszłości i pracować obojętnie na jakim stopniu. To moje marzenie.
¬ródło: Echo
Autor: Piotrek
Data publikacji: 11.10.2009 (zmod. 02.07.2020)