SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1431

Motywacja

Artykuł z cyklu Artykuły


Natknąłem się ostatnio na historię Petera Thompsona, którego Bill Shankly przetransferował do Liverpoolu w 1963 roku. Anglik otrzymał radę od trenera Preston, by poprosić zarząd nowego klubu o pieniądze za podpisanie kontraktu, co było wówczas nielegalne, ale mimo to - często praktykowane. - Daję ci szansę na grę w najlepszym zespole, w najlepszym mieście, przed najlepszymi kibicami na świecie, a ty chcesz dodatkowych pieniędzy - wzburzył się Shankly, słysząc prośbę Thompsona. Odwrócił się do prezesa i powiedział: - Nie chcę tego chłopaka. Ma zły charakter.

Piłkarz trochę się przestraszył, powiedział, że tylko żartował. - Jesteś odważnym człowiekiem, skoro żądasz czegoś takiego - powiedział Shankly po kilku sekundach nerwowej ciszy. Chwilę póĽniej podał Thompsonowi kartki, na których spisana była umowa. Anglik był tak zestresowany, że z trudem podpisał kontrakt. Nigdy nie otrzymał dodatkowych pieniędzy, ale - jak przyznał lata póĽniej - ulżyło mu, gdy wyszedł z biura jako gracz Liverpoolu.

I kto powiedział, że trzeba być tajemniczym taktykiem opracowującym misterne metody kopania piłki, by zasłużyć na status topowego trenera? Shankly to kompletne przeciwieństwo Beniteza. Hiszpan rozrysowuje grę machając magnesami po tablicy. Szkot w piękny sposób mieszał swoim piłkarzom w głowach, i to wystarczało. Rafa szaleje przy linii bocznej, przesuwając pionki po szachownicy. Shankly nie musiał robić nic, bo jego podwładni byli przekonani, że są najlepsi na świecie.

Thompson okazał się być fantastycznym zawodnikiem, ale kto wie, ile procent geniuszu zrodziło się w jego głowie? - Shankly mnie inspirował. To niesamowite, ale dzięki niemu uwierzyłem, że jestem najlepszym skrzydłowym w Europie, a Ianowi Callaghanowi (który grał po przeciwległej stronie boiska - dop.) wmówił, że jest lepszy ode mnie!

Wszyscy dziwimy się, dlaczego Liverpool Beniteza gra nierówno. W 2005 roku The Reds przegrali 1:0 z Crystal Palace, a sześć dni póĽniej pokonali Chelsea (w międzyczasie zremisowali z Middlesbrough) i awansowali do finału Ligi Mistrzów! Krótka ławka rezerwowych, zła atmosfera w klubie, kontuzje?

A może Benitez jest zwyczajnie mizernym motywatorem...?

Piszę o tym, bo nadchodzi czas, w którym Benitez będzie musiał popisać się zdolnościami motywacyjnymi. Atmosfera po porażkach z Fiorentiną i Chelsea jest grobowa - walka o awans do 1/8 Ligi Mistrzów będzie cięższa, niż wydawało się po losowaniu grup, jeszcze gorzej jest w Premier League, gdzie konsekwentnie grają Chelsea i Manchester United, rozstrzelał się Arsenal, a w tle dogrywa okropnie droga jedenastka Manchesteru City. Nawet Alan Hansen w rozmowie z bodajże BBC nie mówił o szansach na mistrzostwo kraju, ale powiedział, że "mimo wszystko Liverpool powinien utrzymać się w wielkiej czwórce".

W tym okresie nadchodzi też przerwa reprezentacyjna, tak znienawidzona przez Beniteza. Od razu po przerwie - diabelnie trudna seria spotkań. Nieobliczalny Sunderland (ostatnio remis z United, uratowany przez graczy Fergusona w doliczonym czasie gry); w Lidze Mistrzów mocny, odświeżony Lyon, który może zmniejszyć nasze szanse na awans do granicy błędu statystycznego; Manchester United; Arsenal w Carling Cup; Fulham (na wyjeĽdzie), które zawsze ma sposób na zespoły z czołówki. Chwila oddechu - spotkanie z Birmingham - i... Manchester City. Ta seria potyczek może kompletnie zniszczyć sezon Liverpoolu. Uda się Benitezowi zmotywować Gerrarda i spółkę, czy się nie uda?

***

Na poprawę humorów mini-konkurs związany z Benitezem. Do wygrania DVD "The Real Rafa Benitez". Więcej szczegółów na moim blogu.



Autor: Sochal
Data publikacji: 08.10.2009 (zmod. 02.07.2020)