Liverpool wraca do rytmu
Artykuł z cyklu Artykuły
Zwycięstwo robi nieopisaną różnicę. Nieco się obawiałem naszej wyprawy do Boltonu w ostatnią sobotę z powodu naszej aktualnej dyspozycji, ale zespół zareagował bardzo dobrze na gorszy dzień podczas meczu z Villą i ostatecznie zasłużyliśmy na te trzy punkty. To jasne, że było nieco chaosu i jak zawsze, trzeba było wylać z siebie siódme poty, by zdobyć te punkty, ale z perspektywy całego sezonu myślę, że nasze zwycięstwo było bardzo ważne i może być punktem zwrotnym.
Dwie przegrane w pierwszych trzech meczach wystarczyły, by część naszych bardziej wrażliwych "wiernych kibiców" nieodpowiedzialnie odpaliło rakiety nuklearne, ale przecież ostatecznie z Boltonu wyjeżdżamy z trzema punktami na przerwę na mecze międzynarodowe - co innego, gdybyśmy te punkty stracili, wówczas faktycznie, nasze szanse na końcowy sukces byłyby sporo mniejsze. Przy tak długiej przerwie między kolejnymi meczami, zarówno kibice, jak i piłkarze, mieliby dużo czasu na przemyślenia, a presja na zespole byłaby znacznie większa.
Zwycięstwo sprawia tę sprawę w zupełnie innym świetle. Nastroje w szatni będą dużo lepsze, a piłkarze będą czuli się nieco pewniej po powrocie ze zgrupowań reprezentacji. Mamy sześć punktów na koncie i chociaż to nie jest wymarzony start sezonu, nie jest też koszmarny i wciąż liczymy się w walce o tytuł.
Jak chodzi o sam mecz, po raz kolejny straciliśmy parę bramek i po raz kolejny odzywają się rzesze głosów krytycznych nt. krycia strefowego ze strony leniwych pismaków i nierozgarniętych mędrków. Mam już dość słuchania tych potoków ich zwyczajowych frazesów na temat naszej obrony. Chciałbym zadać tylko jedno pytanie takim 'ekspertom', jak Jamie Talkscrap, Aunty Gray, Martin Toilet, Paul Moron czy Matt Le Tittyhead etc, czy skoro nasz system obrony strefowej jest taki słaby, to dlaczego mieliśmy więcej czystych kont niż Chelsea i w ogóle najlepszą czy jedną z najlepszych defensyw w kraju w każdym z ostatnich czterech sezonów?
W ubiegłym sezonie mieliśmy bardzo wiele meczów, w których nie straciliśmy bramki i nigdy nikt nie pisał żadnych komplementów, lecz jak tylko straciliśmy bramkę czy dwie wszyscy zaczęli wrzeszczeć o tym, jak okropne jest krycie strefowe. Nie mam zamiaru podważać autorytetu tych 'geniuszy nowoczesnej piłki nożnej', lecz może problemem jest po prostu problem z zagraniem dwóch meczów z rzędu z tą samą czwórką w defensywie, a nie z systemem, który jest sprawdzony i bardzo dobrze się spisywał przez ostatnie cztery albo i pięć lat? Lecz może się mylę?
Myślę, że zespół pokazał wielką wytrwałość i charakter do powrotów (dwukrotnie!), by wygrać mecz. Często podkreśla się, że ta cecha jest wyróżnikiem zespołu z Ligi Mistrzów, lecz oczywiście, gdy robi to Liverpool, to czysty fart. Nasze bramki przychodzą w najmniej spodziewanych momentach.
Pierwszy: kolejne fantastyczne uderzenie naszego niesamowicie przepłaconego i przereklamowanego obrońcy, drugi: napastnika, o którym swego czasu media także mówiły, że jest przepłacony i zbyt cherlawy jak na Warunki PL, a trzeci: kapitana, który - zgodnie z mediami - podłamał się krytyką Bossa po spotkaniu z Villą pomimo, że nasz Boss unika nazwisk w jakichkolwiek pomeczowych komentarzach.
Jeśli odczuwasz, że postawa mediów uwiera mnie jak drzazga w siedzeniu, nie będziesz daleko od prawdy. Widzę, czemu Liverpool notujący ten średni start sezonu jest wart dyskutowania przez tych sępów i naprawdę nie mam z tym problemu. Ale kiedy próbują dolewać ogniwy do ognia fabrykując kolejne historie, to krew mnie zalewa. Przez całe życie widzę, jak surowo podchodzą do Liverpoolu angielskie (głównie manchesterskie i londyńskie) media i wydaje mi się, że powinienem był się przyzwyczaić, ale od czasu do czasu zatrzepocze to mną, za każdym razem mocniej.
Wydwać by się mogło, że nasz słaby start sezonu wystarczy, by mogli zapełnić swoje kolumny i zarobić przyzwoite wierszówki pisząc tylko o tym. Lecz dla niektórych to było wciąż za mało i wymyślali jakieś łgarstwa jak te, że manager grozi odejściem, o pensji Glena Johnsona i na temat konfliktu Stevena Gerrarda z Bossem z powodu jego krytyki etc etc.
Nawet sieć nie jest wolna od tego i jestem pewienm że nie trzeba długo przekonywać, że jest kilka takich portali, które zostały stworzone do tego jedynie, by nas opluwać. Żaden inny zespół nie musi radzić sobie z taką ilością plwocin, jak nasz i to my jesteśmy wciąż tematem, lecz to tylko pogłębia nasze uczucia i sprawia, że chcemy jeszcze bardziej, by chłopcy Shanksa zrobili w tym sezonie coś wyjątkowego i zagrali im na nosach.
Tak czy owak, przepraszam za te moje wycieczki, nie chciałem być może aż tak agresywny, lecz czasem te blogi poruszają cię aż do głębi i taki tego efekt. Mimo wszystko jestem zadowolony z pozytywnych znaków, które zaprezentowała drużyna w sobotę. WyraĽnie nie mamy jeszcze impetu, lecz są już wyraĽne sygnały tego, że coraz więcej piłkarzy jest bliżej złapania formy.
Byłem bardzo zadowolony ze sposobu przeprowadzania niektórych akcji, a w szczególności te, które kończyły się strzałem Torresa bronionym z wielkim trudem przez bramkarza. Ten krótki okres gry był dobry i raz jeszcze, jeśli zwiększymy częstotliwość takich zagrań, będziemy bardzo niewygodnym przeciwnikiem zarówno na Anfield, jak i na wyjeĽdzie.
Z pewnych względów zawsze potrzebujemy więcej czasu by w pełni wpasować się w swój rytm, lecz trwajcie w wierze, bo ten moment jest już blisko. Widzieliśmy, co jest w zasięgu tej drużyny, w drugiej połowie ubiegłego sezonu, gdy drużyna złapała swój najlepszy rytm gry, byliśmy poza zasięgiem każdej z drużyn w Anglii. Wybiegając nieco w przyszłość potrafię sobie wyobrazić drużynę w pełnym ataku z Torresem z przodu, Bennym/Rierą po lewej, Zabójczym Dirkiem z prawej i Gerrardem i Aquamanem (oby!) wbiegającymi ze środka pola, Insuą/Aurelio i Glendą zwiększającym możliwości skrzydeł. To bardzo ekscytująca perspektywa i myślę, że będziemy dużo bliżej niej po powrocie z reprezentacji.
Zachowam komentarze nt. okna transferowego do następnego wpisu, lecz mimo wszystko mam nadzieję na pojawienie się jeszcze jednej twarzy tuż przed końcem okienka. Przyznam, że wątpię w taki scenariusz, lecz na pewno nie zatraciłem resztek nadziei.
Ostatnią myślą, jaką chcę poruszyć, jest postawa naszego nowego maestro środka pola, Pana Lucasa. Czytałem komentarze do poprzednich wpisów i wydaje się, że jesteśmy nieco sfrustrowani i nie rozumiemy obu stron. Chciałem skrystalizować swój punkt widzenia na ostatnim blogu, lecz nie miało to odpowiedniego wydĽwięku, więc teraz chcę wrócić do tej sprawy i - mam nadzieję - wyrazić się jaśniej.
Nie ma wątpliwości, że w jego kierunku popłynęły w zeszłym sezonie tony pomyj, nie zawsze słusznych, a jego wielki kredyt zaufania zaczął się spłacać i osiągnął poziom, o jaki go nie podejrzewałem jeszcze dwa lata temu. Lecz z powodu wielkich wymagań, jakie teraz mu się stawia, nie jest łatwo dyskutować o Lucasie, gdyż jeśli teraz próbujesz być wobec niego tylko trochę krytycznym, to i tak go chwalisz. Cieszę się, że są fani, który wciąż go bezkrytycznie bronią, lecz nie do końca skłaniam się ku ich postawie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że niezależnie od tego, co napiszę w najbliższych paru akapitach, jestem zmuszony zawieść oczekiwania paru ludzi, lecz należy odłożyć sentymenty na bok i wyjawić swoją prawdziwą opinię. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, chcę jedynie wyrazić swoje zdanie. Bez owijania w bawełnę - Lucas to dobry piłkarz i świetnie się pokazał w przedsezonowych przygotowaniach i w meczach ligowych i myślę, że jego rola w tym sezonie ograniczy się do kilku-kilkunastu występów od początku, ale nie zajmie stałej pozycji w wyjściowej XI.
Żeby wyrazić się jaśniej, Lucas i Masch to dwóch typowych 'siedzących pomocników' i nikt nie wygrał tytułu czy LM grając na dwu siedzących pomocników w zespole. O ile oczywiście jeden z nich nie przejmie roli Alonso i nie zacznie dyrygować grą z głębi pola, lecz ani Lucas, ani Masch się do tego nie nadają. Lucas jest schludny i czysty, i wykonuje swoją robotę gdy potrzeba, lecz nie ma tego błysku.
To bodaj Aitch napisał taki komentarz przy okazji ostatniego wpisu, że Lucas miał najwyższy współczynnik celności podań w naszym meczu z Aston Villą, co jest niewątpliwie faktem, lecz ironicznie to podkreśla zupełnie inną rzecz. Niewątpliwie, ta statystyka jest bardzo wysoka, jeśli unika się podań dłuższych niż na jeden metr.
Nie zrozumcie mnie Ľle, jako były pomocnik wiem jak ważne jest, by ktoś w środku pole piłkę odzyskał i przytrzymał, lecz nie zapominam, że rozmawiamy o grze na najwyższym poziomie i tutaj wymaga się od piłkarza nieco więcej, jeśli ma grać na środku pomocy.
O ile Masch jest świetny w zastawianiu zasiek nie do przejścia, ma także smykałkę do rozrzucania piłek i uniknięcia pułapki ofsajfowej, zagrać kąśliwą piłkę albo dorzucić prostopadłe podanie do Torresa czy Gerrarda etc. Oczywiście, nie zawsze musi mu to wychodzić, lecz musi wierzyć w swoje umiejętności i próbować robić to, ponieważ Lucas sobie z tym nie poradzi.
Jak już wspomniałem wcześniej, myślę, że on ma swoje miejsce w zespole i wydaje mi się, że kiedy każdy będzie zdrowy, jego rolą będzie ubezpieczać Mascherano. To moje zdanie i na szczęście, ostatnie zdanie w tym temacie na najbliższy czas, lecz oczywiście nie znajdzie się nikt bardziej ukontentowany, jeśli chłopak pokaże, że się myliłem.
Wystarczy wierzyć
Gerry
Autor: Yooz
Data publikacji: 01.09.2009 (zmod. 02.07.2020)