Alvaro, głupcze
Artykuł z cyklu Artykuły
W świetle coraz bardziej prawdopodobnego transferu Alvaro Arbeloi do Realu Madryt zastanawia mnie jedna rzecz. Po co masz, chłopie, odchodzić akurat na Bernabeu? Camp Nou bym zrozumiał, ale przecież przejście z Liverpoolu do Królewskich to krok wstecz!
Chodzą głosy, że Hiszpan chce trafić akurat do Realu, bo tam rozpoczynał swoją karierę. Wychowanek Realu Madryt - czy to brzmi dumnie? Hmm. Będąc profesjonalnym piłkarzem raczej nie chwaliłbym się, że pierwsze kroki stawiałem u Królewskich. A to dlatego, że Merengues na wychowywanie własnych zawodników leją sikiem prostym. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że Arbeloa jest w tym momencie piłkarzem Liverpoolu i to kupionym za marne grosze nie z Realu, a z Deportivo de La Coruna.
Może warto przypomnieć Hiszpanowi, co mówił po transferze z Realu (w którym przez rok zaliczył dwa występy - czy pełne, nie wiem; zgaduję, że jakieś ogony) do Deportivo. - To dziwne. Grałem tam odkąd skończyłem 16 lat, jednak byłem dla nich niczym i musiałem odejść. Real ma najlepszych piłkarzy na świecie i jest to dobre dla klubu, ale złe dla wychowanków - skarżył się.
Proponuję więc, zanim Alvaro do reszty ogłupieje i będzie chciał lecieć na Bernabeu, zapoznać go z Glenem Johnsonem. Bo ich sytuacje są analogiczne. Jedyna różnica tkwi w tym, że Arbeloa musi wybrać między Liverpoolem a Realem, a Anglik wybierał między Liverpoolem a Chelsea.
Co prawda Johnson wychowankiem The Blues nie jest, ale był to klub, w którym spędził najwięcej czasu. Karierę zaczął jako gracz West Hamu, póĽniej wypożyczony do Milwall, a następnie sprzedany do Chelsea za okrągłe 6 milionów funtów. Był jednym z pierwszych zakupów ery Abramowicza. Teraz Arbeloa chce zostać jednym z pierwszych zakupów (drugiej) ery Pereza. Czy zrobi karierę...?
Anglik w Londynie kariery nie zrobił i, jak powiedział, the Blues raczej "zabili w nim chęć gry" niż zwiększyli jego umiejętności czy pozwolili na spełnienie marzeń. (Johnson ma nawet medal za mistrzostwo - obstawiajcie, kiedy ktoś go w Liverpoolu okradnie). Teraz, gdy Chelsea zgłosiła się ponownie, zachował honor i propozycję odrzucił, choć nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że z pewnością była o wiele lepsza finansowo od tej, którą zaproponowali Czerwoni.
Morał z tego taki, że Arbeloa odchodząc do Realu trochę się swojego honoru pozbawi. Na pewno wiecie jakim słowem opisujemy osobę, która przychodzi na każde nasze zawołanie, jest całkiem niedroga i nie ma honoru.
Na szczęście póki co tylko teoretyzuję, wcale nie zostało bowiem powiedziane, że Hiszpan na pewno zostanie piłkarzem Realu i wpisze się w te dziwkarskie cechy. Jednak, gdyby tak się stało...
Ano właśnie, nie rozumiem też po co odchodzić do klubu, w którym nic się nie wygra. Gerrard w pewnym momencie był bliski transferu do Chelsea, bo marzył o mistrzostwie, które tam mógł łatwiej zdobyć. Czy Arbeloi będzie łatwiej coś wygrać w Madrycie? Poznacie moje zdanie, gdy powiem wam, że założyłem się ze znajomym (notabene fanem Królewskich) o kratę piwa, że w najbliższym sezonie stołeczni nie zdobędą ani mistrzostwa, ani Ligi Mistrzów.
Powiecie - ale przecież te ich transfery! Transfery Kaki i Cristiano Ronaldo nie są dla mnie podniecające ani trochę, bo zburzyłyby balans każdego zespołu, zburzą więc i Real. Chociaż tam właściwie nie ma czego burzyć.
Autor: Sochal
Data publikacji: 24.06.2009 (zmod. 02.07.2020)