LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 842

Czy to już koniec wyścigu?

Artykuł z cyklu Artykuły


Czy to już koniec wyścigu?

Na pięć kolejek przed końcem sezonu Liverpool wciąż ma, chociaż dla wielu pewnie tylko matematyczne, szanse na zdobycie

tytułu najlepszej drużyny w Premiership w tym sezonie. W tak póĽnej, w zasadzie ostatecznej fazie sezonu, the Reds zazwyczaj

dawno już pożegnani byli z marzeniami o mistrzostwie kraju, skupiając się głównie na rozgrywkach europejskich bądĽ pucharach krajowych. W tym sezonie jest inaczej i chociaż po niezwykle dramatycznym meczu z Arsenalem we wtorek nadzieje kibiców Liverpoolu opadły, to postawa zawodników w tym spotkaniu gwarantuje, że emocji do samego końca nie zabraknie. Czytając ten tekst widzisz Manchester United szczycie tabeli i w dodatku z jednym meczem do rozegrania w zapasie. Oznacza to, że aby Liverpool wygrał rywalizację ligową, Diabły musiałyby przegrać dwa lub zremisować trzy z ostatnich sześciu pozostałych im spotkań, przy założeniu, że the Reds wygrają wszystkie mecze do końca sezonu, nie tracąc jednocześnie przewagi bilansu bramek, dzięki której w przypadku równej ilości punktów w ostatecznym rozrachunku wyprzedzą United. Czy to w ogóle możliwe? W tym artykule postaram się odpowiedzieć na to pytanie i znaleĽć kilka pozytywów.

...though your dreams be tossed and blown...

"Nie wszystko jeszcze stracone", "Nie poddajemy się", "Mamy wszystko, czego potrzeba". To tylko wybrane tytuły wypowiedzi piłkarzy i członków sztabu the Reds. Jak wielkie mają znaczenie i że są prawdziwe, obrazują choćby dwa ostatnie mecze Liverpoolu z drużynami z Londynu: Chelsea i Arsenalem. Przed spotkaniami podopieczni Rafy Beniteza zapewniali, że potrzebują zwycięstwa i o to właśnie będą grali. Chociaż w obu przypadkach nie udało się osiągnąć pożądanego rezultatu, my jako kibice, możemy i powinniśmy być dumni z tego, co pokazała nasza drużyna na oczach całego piłkarskiego świata. Osobiście uważam, chociaż moja opinia z oczywistych względów wydawać się może subiektywna, że nie ma drugiej takiej drużyny na świecie, która w 75 minucie rewanżu na stadionie tak trudnym, wręcz niemożliwym do zdobycia, jak Stamford Bridge, przegrywając w dwumeczu 3-6 nie porzuca nadziei i do ostatniego gwizdka sędziego walczy, by dwoma bramkami doprowadzić menadżera Chelsea do stanu przedzawałowego, a kibicom swoim pokazać, że nawet grając bez swojego kapitana nie traci charakteru. Podobna sytuacja miała miejsce w starciu z the Gunners, gdzie Liverpool trzy razy w ciągu prawie 100 minut tego niezapomnianego meczu odrabiał straty, wyrównującą bramkę zdobywając dosłownie w ostatnich sekundach meczu. Ponownie wynik nie mógł satysfakcjonować zespołu Beniteza, ponownie gra obronna zawiodła, ale, co najważniejsze, nie zawiódł charakter, co obiecywali przed obydwoma meczami zawodnicy the Reds. Możemy być pewni, że nie zawiedzie i w następnych spotkaniach, bo wszyscy na Anfield zdają sobie sprawę, przed jaką niepowtarzalną szansą stoją.

Kalendarz spotkań

Liverpool w tym sezonie Premier League rozegra jeszcze 5, Manchester United 6 meczów. The Reds dwa z nich zagrają na własnym terenie (Newcastle, Tottenham), zaś 3 na wyjeĽdzie (Hull, West Ham, West Bromwich). W poprzedniej rundzie podopieczni Rafy Beniteza zdobyli w meczach z tymi drużynami zaledwie 8 punktów, wygrywając dwa, remisując dwa i przegrywając jedno spotkanie. Strzelili 11, stracili 5 bramek. Nie najlepszy prognostyk, ale nie zapominajmy, że Liverpool gra najlepszy i najładniejszy dla oka futbol wtedy, gdy ma nóż na gardle. Drużyna Fergusona natomiast spośród sześciu pozostałych im meczów 3 zagra u siebie, jednak z drużynami, które nie powinny składać broni nawet na obiekcie tak sławnym, jak Old Trafford. Będą to Tottenham, Arsenal i Manchester City. Drużyny bardzo wymagające, co może okazać się bardzo istotne dla losów mistrzostwa kraju. Obie Londyńskie drużyny grają na wysokim równym poziomie, z pewnością nie będą łatwą przechadzką dla United, o czym przekonali się oni już w tym sezonie, przegrywając z the Gunners i remisując z Tottenhamem. Zaś o tym, że derby rządzą się własnymi prawami wiemy nie od dziś i zapewne niejeden kibic the Reds po cichu liczy na niespodziankę, jaką mimo wszystko byłoby zwycięstwo the Citizens w derbach Manchesteru. Zespół Fergusona w meczach z rywalami, z którymi przyjdzie mu jeszcze zagrać w tym sezonie, zdobył w rundzie "jesiennej" 13 punktów, wygrywając 4 mecze, przegrywając i remisując po jednym. Jeżeli historia powtórzyłaby się, a the Reds i United zanotowali te same wyniki co w poprzedniej części sezonu, wtedy mistrzami kraju zostałaby drużyna z Manchesteru.

"Czynnik Gerrarda"

W ostatnich 2 spotkaniach w Premiership, przeciwko Blackburn i Arsenalowi, Liverpool musiał radzić sobie bez swojego kapitana i bez wątpienia największego motoru napędowego. Obawiano się, podczas absencji Anglika kuleć będzie głównie gra ofensywna zespołu, jednak nic z tych rzeczy. The Reds w ciągu ostatnich dwóch tygodni strzelili 12 bramek w 3 meczach w lidze i Lidze Mistrzów, co szczególnie na Stamford Bridge przeciwko Chelsea jest osiągnięciem wyjątkowym. Jednak niestety, forma ofensywna zespołu nie poszła w parze z dyspozycją defensywną i chociaż Liverpool strzelił wiele bramek, to także stracił o wiele więcej niż przyzwyczaił kibiców. Osiem straconych goli przeciwko drużynom z Londynu z pewnością nie napawa opytmizmem, jednak osobiście wierzę w Rafę Beniteza, a dokładniej w jego umiejętność wyciągania wniosków i ciągłe dążenie do poprawy gry. W dotychczasowym 11 meczach w tym sezonie, w których Steven Gerrard nie mógł zagrać, the Reds wygrali 5 i zremisowali 6 razy, nie ponieśli więc żadnej porażki, co jest zdecydowanym pozytywem. Jednak wszyscy wiemy, jak istotną postacią dla Liverpoolu jest jej kapitan, sam Mourinho kiedyś powiedział, że: - Nie ma na świecie innej drużyny tak uzależnionej od swojego kapitana - i zauważmy, że the Reds nie zdobędą mistrzostwa Anglii nie przegrywając meczów, potrzebne będą zwycięstwa, a do tego niezbędny okazać się może w pełni zdrowy Gerrard. W tej chwili już wiadomo, że zabraknie go w starciu z Hull City na KC Stadium i chociaż jeszcze w tym meczu podopieczni Rafy Beniteza powinni poradzić sobie z beniaminkiem i zainkasować trzy punkty, to w następnym tygodniu w meczu przeciwko desperacko walczącym o utrzymanie Newcastle, postać naszego kapitana może okazać się kluczowa.

Czy United się potkną?

Na nic jednak zdadzą się zwycięstwa Liverpoolu nawet we wszystkich pięciu pozostałych meczach, jeżeli Manchester United nie zgubi po drodze co najmniej sześciu punktów. Gdzie szukać nadziei na to, że zespół Fergusona, który przegrał w tym sezonie 4 i zremisował zaledwie 5 spotkań, w ostatnich sześciu starciach przegra kolejne 2 lub zremisuje 3 razy? Po pierwsze - tak jak pisałem wcześniej, Manchester, oprócz teoretycznie łatwych przeciwników porkoju Hull czy Wigan, zagra jeszcze 3 mecze, które będą dla nich swoistym testem zawierającym odpowiedĽ na to, czy są oni najlepsi w lidze i czy zasługują na tytuł. Osobiście liczę, że Arsenal zagra nie gorzej niż na Anfield, a Tottenham i Manchester City pokażą pełnię swoich możliwości, a jestem pewien, że na remis z Czerwonymi Diabłami stać ich bez cienia wątpliwości. Po drugie - formacja obronna Fergusona. Vidić po fenomenalnej pierwszej części sezonu zasłużył na miano najlepszego gracza na pozycji środkowego obrońcy, ale jednak ostatnimi czasy Serb przyjął tendencję zniżkową. Jego partner Rio Ferdinand borykał się ostatnio z kontuzją i chociaż oficjalna strona internetowa United donosi, że Anglik jest już w pełni zdrowy i gotowy do gry, to myślę, że trochę czasu zajmie mu powrót do opytmalnej dyspozycji. Na boku Evans pewnie ustąpi miejsca w składzie również powracającemu po kontuzji Brownowi, więc zapewne to poprawi nieco wizerunek defensywy Diabłów. Po trzecie - bramkarz. Sezon 2008/09 to nie najlepszy okres dla Edwina van der Sara, często niewytłumaczalne błędy doprowadzały do utraty bramek lub co najmniej groĽnych sytuacji. Poniekąd reputację w Anglii powoli buduje sobie Ben Foster, po drodze wyprzedając Tomka Kuszczaka w walce o miejsce na ławce w United, jednak jego brak doświadczenia w przypadku absencji Holendra może okazać się istotny. Reszta formacji Man United wydaje się wyjątkowo pewna, a nawet jeżeli któryś z zawodników odbiega w danym momencie od poziomu gry drużyny, wtedy prędko wymieniany jest na kolejnego z bogatej ławki zespołu z Old Trafford.

Procent szans?

Jaka jest więc szansa, że Liverpool wygra ostatnie 5 spotkań ligowych, a Manchester straci 6 pkt? Nawet jeśli niewielka, to jeśli matematyczna szansa wciąż istnieje, będę wierzył do samego końca. Piękne słowa Pepe Reiny: - If anyone can, Liverpool can! - zapadną mi w pamięci na długo. Na tym polega piękno futbolu, jest nieprzewidywalny

i nawet jeżeli wielu myśli, że wyścig już skończony, jestem pewien, że jeszcze nie jeden raz doświadczymy zwrotu akcji, czy to za sprawą Manchesteru, czy Liverpoolu. Pomijam Chelsea, ponieważ po środowym remisie z Evertonem sam Petr cech przyznał, że nikt w Londynie nie liczy na triumf w Premier League, a wszyscy skupiają się na Pucharze Anglii i Lidze Mistrzów. Czy zatem czeka nas jeszcze coś dramatycznego w tym sezonie rozgrywek o mistrzostwo Anglii? Jestem pewien, że tak, bo jak długo piłka w grze...



Autor: Miler
Data publikacji: 24.04.2009 (zmod. 02.07.2020)