FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1018

Rafa Benitez w pogoni za cudem musi zakończyć erę chaosu

Artykuł z cyklu Artykuły


Na Anfield wierzą w cuda, nie ma co do tego wątpliwości. Nawet, jeśli rzeczywistość sugeruje coś innego, fantazje po fenomenalnym meczu z Arsenalem odchodzą w cień, piłkarze i kibice Liverpoolu wciąż podkreślają pozytywy. Gdyby zwyżka formy trwała dłużej, ten zespół mógłby teraz nosić znamiona mistrza.

Steven Gerrard, który oglądał ten mecz w telewizji, podczas rehabilitowania swojej kontuzji pachwiny, przyznał, że pomimo remisu podczas godnienia wyniku 0-1, 2-3 i 3-4, to były dwa stracone punkty, lecz przyznał, że ten jeden zyskany punkt może potem 'zadecydować'.

Dirk Kuyt, napastnik, zasugerował, że postawa zespołu na boisku pokazuje, iż cuda się zdarzają i mogą się wydarzyć jeszcze w tym sezonie Premier League, chociaż złośliwi powiedzą, że wtorkowy mecz wyczerpał limit cudów na ten sezon.

Liverpool desperacko chce wygrać Premier League, ostatnich ich tytuł przyszedł w 1990 roku. Prawdopodobnie z powodu tej desperacji musieli płacić remisami w meczach przed własną publicznością. Mimo to, emocje i energia, która z nich emanuje przy każdej okazji jest bez wątpienia tym, co stawia Liverpool w tym miejscu, w którym jest teraz: zespołem, który potrafi zapewnić ekspresową podróż z nieba do piekła i z powrotem.

Przez ostatnie 6 tygodni Liverpool zagrał kupę fenomenalnych meczów i osiągnął wyniki, jakich żaden angielski zespół w żadnym momencie historii by się nie powstydził. Pokonali Real Madryt 4-0 na Anfield, Manchester United 4-1 na Old Trafford, Aston Villę 5-0 na Anfield, 1-0 Fulham na Craven Cottage, niespodziewanie przegrali pierwszy mecz ćwierćfinałowy Ligi Mistrzów 1-3 z Chelsea, potem pokonali 4-0 Blackburn Rovers i zdobyli dwa remisy 4-4: na wyjeĽdzie z Chelsea i u siebie z Arsenalem. W ośmiu meczach strzelili 27 bramek, tracąc przy tym 12.

To nie jest normalne zachowanie żadnego zespołu, a na pewno nie Liverpoolu, którego manager, Rafael Benitez, stawia niezawodność na pierwszym miejscu. Cieszył się z okresu ostatnich 6 tygodni dużo bardziej, niż jakiegokolwiek innego momentu spędzonego na Anfield, lecz remis 4-4 z Arsenalem był dla niego zbyt chaotyczny. Choć pierwsze trzy bramki Andrija Arszawina padły dla ekipy Arsene'a Wengera po indywidualnych błędach obrony, jego czwarty gol, w 90. minucie, był wręcz niewybaczalny. Cały zespół poszedł walczyć o zwycięską bramkę, podczas gdy kontra w wykonaniu Theo Walcotta i Rosjanina nie napotkała się z żadnym niemal oporem.

Liverpool dominował mecz, a Fernando Torres i Yossi Benayoun prześcigali się w swoich pięknych akcjach, lecz ich uparta gra w zabójczym tempie powodowała, że nigdy nie kontrolowali poczynań w 100 %. To nie był przypadek gry bez głowy - do momentu 4-tej bramki Arszawina - lecz ich obrona była chaotyczna i nawet Jamie Carragher został zarażony tym chaosem panującym w szeregach zespołu.

Poprzednie dwie gry mogą sugerować Benitezowi, by wzmocnił obronę w najbliższym okienku, szczególnie ze względu na niejasną przyszłość Daniela Aggera, a Sami Hyypia, którego możliwość bycia grającym trenerem nie jest pewna, prawdopodobnie zajmie miejsce Gary'ego Abletta, który najprawdopodobniej niebawem odejdzie, a Fin obejmie kontrolę nad zespołem rezerw.

W międzyczasie, Benitez i jego piłkarze wyjeżdżają na mecz z Hull City w sobotnie popołudnie licząc na powiększenie presji na United, którzy o 18.30 [CET] rozpoczynają swój mecz z Tottenhamem Hotspur. Kuyt, jak i wielu kibiców, wciąż wierzy, iż 'cuda się zdarzają' i, jeśli jest klub upoważniony do wiary w cuda, to jest to właśnie Liverpool.

Oliver Kay



Autor: Yooz
Data publikacji: 24.04.2009 (zmod. 02.07.2020)