Zapomnijcie o Barrym, mamy Jaya Spearinga!
Artykuł z cyklu Artykuły
Na nas, młodszych fanów, opowieści o Rzymie czy St. Etienne, nie działają aż tak jak na naszych ojców i dziadków. Sami mamy jednak stały dopływ nowych legend od momentu trzęsienia ziemi, jakim był początek „rafalucji”. Zaczęło się od szczęśliwego podwójnego thrillera w półfinałach, zakończonego już samym tryumfem. Potem było Camp Nou, San Siro i Bernabeu, kontynuacje w domu przeciwko Arsenalowi i innym. Jednak przy całym uwielbieniu dla wyżej wymienionych, ciężko mi wskazać lepsze wyniki od tych w marcu tego roku.
Ach, marzec 2009! Miesiąc, w którym reanimowano naszą umierającą ofensywę na tytuł. Cztery tygodnie które dopełniły spokornienia ‘najlepszego zespołu świata’. Okres, który jak dla mnie, wyniósł Stevena Gerrarda do statusu niezrównanej wielkości. Mam na uwadze to, że to wszystko może nas do niczego nie zaprowadzić, jednak póki co te występy (łącznie z tym na Stamford Bridge we wtorek) świecą niczym latarnia morska nad Mersey, wypełniając nas dumą tak bardzo, że możemy chodzić z wypiętymi klatami w stylu Davida Hasselhoffa!
Taka seria niesie z sobą więcej rzeczy niż tylko fryzura Fernadndo Torresa. Jeden pozytywny aspekt, które trochę przeoczono w całej tej adoracji, jest postęp walecznego pomocnika Jaya Spearinga. Poza wielce imponującym występem przeciwko Realowi, eksport z Wirral kontynuuje formę z gry w rezerwach, a obecnie zaoferowano mu przedłużenie kontraktu. Jego postępy dzieją się nieco poniżej linii radarów, jednak fani desperacko wyglądający lokalnych reprezentantów radują się na jego kolejne kroki.
W tej kolumnie lamentowałem już nad śmiercią młodych talentów. Jeśli brakuje jakości, nie da się temu zaradzić. Jednak Spearing daje największe szanse na zmianę.
W grze od 1997 roku, Spearing na początku widziany był jako generał defensywy.
Zostało to zrewidowane w Akademii, gdzie bezustannie błyszczał. Udział w obydwu zwycięstwach w młodzieżowym Pucharze Anglii (będąc kapitanem przy drugiej wygranej) tylko przyśpieszył nieunikniony telefon z Melwood. Regularnie występował w meczach przedsezonowych, z relatywnymi sukcesami. Jego wolej był najbliżej pokonania Villarrealu na Estadio de Madrigal a wymyślne podanie pozwoliło Andrijowi Woroninowi na pokonanie Lazio na Anfield.
Zawsze pragmatyczny, szybki awans do pierwszego zespołu był u Beniteza nierealny. Mimo to, zaliczył udany debiut w meczu z PSV w Eindhoven a póĽniej wszedł z ławki w meczu Realem. I cóż za świetny występ to był.
Mierzący ledwo 166 cm (mniej niż Luis Garcia!) Spearing szturmem wziął zmanierowany i pełen rozdętych ego Real. Jego upór był aż nadto widoczny, rozbijał ataki gości w stylu Mascherano. Jednak o ile adrenaliny można był się spodziewać, to niespodziewany był spokój z którym rozprowadzał piłkę, w stylu Alonso.
Joe Fagan zwykł wbijać do głowy swoim protegowanym, że ich gra nigdy nie powinna się różnić od tej pierwszego składu. Porządne występy w rezerwach dały mu to powołanie, więc po co zmieniać się w tempie Michaela Jacksona?
¦wiadom tej mądrości lub nie, Spearing nieco ją pogwałcił. Ograł takich zawodników jak Diarra i Gago bez żadnych oznak respektu. Równie dobrze mogli być debiutantami z Hull. Tak czysty entuzjazm i oczywiste umiejętności zmusiły chór The Kop do wykonywania nowej pieśni, tym razem z ekstra entuzjazmem dla jednego ze swoich.
Gdy skończyła się nasza przygoda w Europie a tabela zrobiła się ciasna jak kaczy zadek, ciężko będzie o kolejne występy. Przy czym jednak wielu kibiców wolałoby oglądać Spearinga w miejsce Lucasa na środku pola przy twardej grze, ale to już inna sprawa.
To co już zostało pokazano daje obietnicę na przyszłe kampanie. Wydarcie regularnych występów w formacji składającej się z Gerrarda, Alonso i Mascherano, może okazać się zbyt trudne. Może też być jeszcze trudniejsze, gdy do tej trójki dołączy w końcu Gareth Barry.
Wszystko, co może zrobić Spearing, to zacisnąć zęby i kontynuować grę taką jak niedawno z Southport czy wcześniej z United. Konsekwentna gra podniesie wartość jego akcji i w końcu przekona managera o niezaprzeczalnej wartości.
Jedna rzecz jest pewna – The Kop
desperacko chce jego sukcesu.
Aaron Cutler
Ľródło: This Is Anfield
Autor: Alex
Data publikacji: 20.04.2009 (zmod. 02.07.2020)