LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1098

Fenomen Beniteza

Artykuł z cyklu Artykuły


Jeżeli nic nie stanie mu na drodze, Rafa Benitez spędzi w Liverpoolu co najmniej dekadę, a więc o rok więcej od samego Boba Paisley'a. A ponieważ po stambulskim finale Ligi Mistrzów mówiło się, że Hiszpan ma zadatki na legendarnego managera, teraz można spierać się, czy kiedyś się takim nie stanie.

Po porażce z Middlesbrough poważnie rozważałem koncepcję zwolnienia Beniteza w trakcie sezonu, by jego zastępca mógł zapoznać się z drużyną i w sierpniu ruszyć na najbliższych obrotach w kolejnej edycji Premier League. Ostatecznie, jeszcze przed meczem z Realem na Bernabeu, odwiodło mnie od tego pomysłu marzenie o szóstym pucharze Ligi Mistrzów, wcześniej zniweczone przez AC Milan w Atenach. Na opcję trzecią, tzn. wyrzucenie trenera w przypadku zdobycia LM, z oczywistych powodów nawet nie spojrzałem - nie jesteśmy takimi durniami jak Real Madryt, który pozbył się Capello kilka tygodni po tym, jak Włoch sięgnął z Królewskimi po mistrzostwo kraju. Skończmy jednak wątek klubów cyrkowych.

Jeszcze nie raz będę przeklinał durne, spóĽnione zmiany, tępe, defensywne ustawienie i niezrozumiałe polecenia taktyczne. Nie zmienia to faktu, że Benitez urzeka jednym. Czymś, co widzieliśmy w Stambule, w Cardiff i wielokrotnie podczas trwającego sezonu. Może to głupie, ale właśnie w "tendencji do cudów" Hiszpana upatruję nasze szanse na mistrzostwo.

Sprawa zakończenia przygody z Benitezem jest już praktycznie nieaktualna. Real wydaje się być całkiem zadowolony z Ramosa (gdyby tak nie było, zostałby zwolniony dzień po rewanżowym meczu z Liverpoolem), a megakontrakt Rafy gwarantuje mu spokojną posadę. Dodatkowo, z klubu odchodzi Rick Parry i wciąż istnieje cień nadziei na zmianę właścicieli. Nie zatrzyma to jednak krytyki, jeżeli w okresie 2009-2014 nie zdobędziemy tytułu, a odnoszę wrażenie, że tegoroczna szansa może być najlepszą za kadencji Beniteza na Anfield.

Pomyślmy - dalsza recesja w USA raczej nie zwiększy naszych środków finansowych, a co najgorsze, ceny piłkarzy rosną w niezwykłym tempie. Przypadki Jo, Craiga Bellamy'ego czy Danny'ego (słyszeliście o tym zawodniku? Wielu zapewne nie, a kosztował "zaledwie" 30 milionów euro) pokazują, że kluby sponsorowane przez szejków będą stale te tendencje umacniać. Nie wspominając już o fakcie tragicznej gry "top four" w tym sezonie. Najstarsi kibice nie pamiętają sytuacji, w której na dziewięć kolejek przed końcem lider ma na koncie pięć remisów i cztery porażki, a wicelider po 30. meczach może pochwalić się dziesięcioma podziałami punktów i dwoma przegranymi.

Kiepska gra Manchesteru, który - można już powiedzieć, że tradycyjnie - Ľle rozpoczął sezon, a większość póĽniejszych spotkań wygrywał "po cichu" (przeciwieństwo obecnej gry Liverpoolu), problemy Chelsea i Scolariego, a wreszcie beznadziejny Arsenal, gdzie Wenger pogubił się we własnej koncepcji - wszystko to pozwoliło nam na zajęcie tak wysokiej pozycji, a wcześniej piastowanie pozycji lidera. Gdyby Diabły i The Blues grali tak, jak w poprzednim sezonie, skupialibyśmy się wyłącznie na ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

Jako młody kibic nie mam całkowitej pewności, ale wydaje mi się, że tegoroczne rozgrywki są dla nas największą szansą na tytuł od 1990 roku.

Szczęśliwie, ostatnie mecze Premier League zagramy w optymalnej formie, która - jak co roku - wraca na końcówkę ligi. Nie będę rozmieniał na drobne, mówiąc, że Pepe Reina jest bramkarzem genialnym, Fabio Aurelio wreszcie uporał się z kontuzjami (ku nieszczęściu Insuy), Steven Gerrard to ewenement, a Torres zasługuje na pomnik. Zastanówmy się nad piłkarzem, który swoją prezencję (w całym tego słowa znaczeniu) obrócił o 180 stopni. Kto wie, może to ten zawodnik dał naszym ulubieńcom nadzieję na mistrzostwo - w końcu uwierzyli, że wszystko jest możliwe :)

Zapraszamy do rozmowy w komentarzach - nie tylko o naszych szansach na mistrzostwo, ale też o tym, kim jest wspomniany tajemniczy piłkarz.



Autor: Sochal
Data publikacji: 24.03.2009 (zmod. 02.07.2020)