WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1164

Czerwoni w Malezji

Artykuł z cyklu Artykuły


Tak jak w większości przypadków, moje przywiązanie do tego klubu zaczęlo

się od kilku piw w pobliskich barach. Okazało się, że jest nas tylu, że

moglibyśmy przynajmniej oglądać mecze razem. Z czasem przerodziło się to

w spore ugrupowanie.

Pamiętam, jak Liverpool w sierpniu 2003 roku wygrał z Evertonem na

Goodison 3:0. Bramki tego dnia strzelali Owen i Kewell.

Będąc tak bardzo daleko od Anfield to zwycięstwo bardzo nas ucieszyło,

bo przeżywaliśmy je w miłym towarzystwie ludzi o takich samych

poglądach. Wiele razy wcześniej oglądaliśmy razem spotkania, ale ten

mecz był wyjątkowy dla nas. Nawet właściciel promenady na przedmieściach

Kuala Lumpur jest fanem The Reds, więc ktokolwiek, kto chciałby w Azji

poczuć się jak na Anfield powinien wtedy być razem z nami.

Tutaj jest bardzo wielu fanów Liverpoolu i każdy mógłby opowiedzieć

swoją historię przywiązania do tego klubu. Niektórzy kochają ten klub z

powodu historii, a inni zostali porwani przez magię Finału Ligi Mistrzów

z 2005 roku, a część z finału FA Cup z 2006, który nazywamy finałem

Gerrarda.

Ja sam nie miałem żadnego wyboru, bo cała moja rodzina to fani

Liverpoolu i każdy śledzi mecze i wyniki aż od lat siedemdziesiątych.

Moje najdalsze wspomnienia sięgają roku 1992, kiedy to gole Rusha i

Thomasa pozwoliły nam zdobyć finał FA na Wembley przeciwko ekipie

Sunderlanu. Pamiętam jeszcze jak Neil Ruddock strzelił gola na 3:3 z Man

United również w 1994 roku. To była fantastyczna bramka, bo Neil tak

naprawdę został trafiony piłką w głowę i jego celebracja przeplatała się

z grymasami bólu co bylo bardzo zabawne.

Od tamtej pory moje przywiązanie do Liverpoolu ciągle rośnie.

Spędzamy praktycznie wszystkie soboty i niedziele w tej samej knajpie na

przedmieściach. ¦więtujemy wszystkie zwycięstwa i przełykamy razem

gorzkie pigułki, ale zawsze dobrze się bawimy do wczesnych godzin

porannych. Niestety właściciel baru Bala powiedział, że w 2007 roku

będzie musiał sprzedać bar i będziemy musieli znaleĽć sobie nowe miejsce

do oglądania spotkań. Okazało się, że nowy właściciel, nie otworzył baru

na finał LM bo to było o 3:30 naszego czasu i nie oplacalo mu się tak

wcześnie otwierać, co spowodowało, że w trybie przyspieszonym szukaliśmy

miejsca do oglądania tego spotkania.

ZnaleĽliśmy niewielką knajpkę gdzie mogliśmy w spokoju obejrzeć spotkanie

w naszym stałym gronie.

Na początku spodziewaliśmy się 50 osób na tym meczu, a rankiem z knajpy

wychodziło 200 osób i wszyscy śpiewali te same piosenki. Nie byliśmy

zachwyceni tym, że Liverpool nie wygrał tego finału, ale liczyło się dla

nas to, że byliśmy tam razem.

Nazwaliśmy nasz klub 'MyRAWK' (od My- Malezja, RAWK - Red and White kop

- forum internetowe) i stale dołączają do nas nowi kibice. Jednym z

honorowych członków jest Ian Rush.

Na początku wszystko szło ciężko, ale z czasem przekształciliśmy się z małego internetowego blogu w sporą grupę wspierającą Liverpool i pełnowartościową oficjalną stronę malezyjskich fanów The Reds. Wśród naszych fanów są prawnicy, nauczyciele, turyści praktycznie przedstawiciele wszystkich zawodów.

Mamy nawet drużynę futsalową i chcemy założyć drużynę na pełnowymiarowe

boisko aby grać w lokalnych rozgrywkach. Wygraliśmy już świąteczny

puchar i chcemy dalej brać udział we wszystkich możliwych rozgrywkach.

Niestety Malezję i Anglię dzieli bardzo duża odleglość i niewielu z nas

miało to szczęście i znalazło się na meczu na Anfield. Ja obecnie

oszczędzam każdy grosz i chcę się w przyszłości wybrać w swoją podróż

życia.

Jeden z naszych kolegów obecnie mieszka w Liverpoolu i opowiada o nas

czyli o grupce ludzi, którzy kochają ten klub, choć nigdy nie mieli

okazji zobaczyć swoich ulubieńców w akcji na żywo.

Oglądamy mecze do wczesnych godzin porannych i zazwyczaj chodzimy do

pracy śpiąc o 2,3 godziny od momentu zakończenia spotkania, ale nikt z

nas na to nie narzeka, bo to dla nas ogromne szczęście, że możemy

kibicować tej drużynie. Takich dni, kiedy przysypiałem w biurze było

bardzo dużo w życiu, ale wiem, że jeszcze więcej mnie takich czeka.

Joe Curran

Ľródło:liverpoolfc.tv



Autor: Majamajewski
Data publikacji: 17.01.2009 (zmod. 02.07.2020)