LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1130

Nie traćcie wiary

Artykuł z cyklu Artykuły


Wydaje mi się, że najlepszym sposobem opisania nastrojów po ostatniej kolejce ligowej z punktu widzenia kibica The Reds jest frustracja po której nastąpiło uczucie ulgi. Byłem bardzo rozczarowany występem Liverpoolu przeciwko Fulham, nie wspominając nawet o braku goli z naszej strony. Jednak, kiedy dowiedziałem się, że Chelsea nie potrafiło pokonać Newcastle, a Manchester United podzielił się punktami z Aston Villa poczułem ulgę, a uśmiech powrócił na moją twarz.

Rozważając sobotnią sytuację dochodzę do wniosku, że drużyna miała po prostu zły dzień. Na szczęście nie straciliśmy zbyt wiele biorąc pod uwagę inne wyniki, jednak reakcja niektórych kibiców po tym meczu wprawia mnie w zakłopotanie. Fakt, że mogliśmy mieć przewagę dwóch punktów nad Chelsea jest oczywiście frustrujący, jednak równie dobrze, mogliśmy być dwa punkty za nimi, czując jednocześnie na plecach oddech Manchesteru, który tego dnia mógł również odrobić straty do czołówki.

Cóż, jest to jedna z tych sytuacji, w których szklanka może być w połowie pełna lub w połowie pusta. Tymczasem zbliża się grudzień, a my wciąż jesteśmy współ liderem tabeli z 8 punktami przewagi nad Manchesterem United i 10 nad Arsenalem. To prawda, że straciliśmy cztery punkty w meczach ze Stoke i Fulham, a w meczu ze Spurs powinniśmy wygrać, jednak trzeba także docenić to co mamy, zważywszy na to, że o tej porze w minionym sezonie nasza walka o mistrzostwo była właściwie zakończona.

Zdaje sobie sprawę z braków naszej drużyny, jednak nie można popadać w przesadę jak to zrobili niektórzy kibice po sobotnim meczu. Nie zapominajmy, że żadna z drużyn z pierwszej piątki Premier League nie zdołała zdobyć gola w tej kolejce i była to pierwsza taka sytuacja jak sięgam moją pamięcią. Fakt ten ma z pewnością wiele wspólnego z tym, że właśnie z tych drużyn największa ilość zawodników brała udział w zgrupowaniach swoich reprezentacji i bezcelowych meczach towarzyskich. Obserwując mecze czołowych drużyn w ten weekend, nie dało się nie zauważyć faktu, że części zawodników brakowało szybkości i nie byli w pełni sił

Nasz mecz z Fulham był jednym z tych, które są męczące do oglądania. O ile nasza linia obrony plus Mascherano, który zabezpieczał tyły, wypadła całkiem dobrze (co prawda Javier wyglądał na jednego z tych zmęczonych po meczach reprezentacji), to formacja ofensywna zawiodła. Jedynie Torres zaprezentował się na dobrym poziomie szczególnie w pierwszej połowie. Co do Kuyta i Riery widać było po nich zmęczenie i nie wnieśli tyle do gry zespołu co zwykle, jednak ich występ był przyzwoity. Co sprowadza nas do konkluzji, że wina za nie wygranie tego meczu spada na Lucasa i Keane’a. Ci właśnie piłkarze spotkali się z największą krytyką ze strony kibiców po meczu.

Keane zmarnował najlepszą sytuację do zdobycia gola w tym spotkaniu, jego podania w tym meczu pozostawiały również wiele do życzenia. Na jego obronę muszę powiedzieć, że wychodził on kilkakrotnie na dobre pozycje, jednak tego dnia podania do naszych obu napastników były wyjątkowo niecelne. Nie chcę usprawiedliwiać Keane’a jednak nie tak dawno po meczu z West Brom był dla wielu bohaterem, po tym jak zamienił na bramki dwa bardzo dobre podania od kolegów z drużyny, teraz dla większości znów stał się, tym który zawinił. Niektórzy powiedzą, że od piłkarza, który kosztował 20 milionów funtów oczekuje się aby wykorzystywał każdą sytuację jaką ma w meczu, jednak kwota, którą wydaje klub na piłkarza nie ma tu nic do tego. Jedyne co Keane może zrobić, a co możemy od niego wymagać jest to, że będzie się starał jak najlepiej potrafi i w końcu udowodni swoją wartość (lub nie, czas pokaże).

Musimy też wziąć pod uwagę fakt, że nie miał on zbyt wiele szans na rozwinięcie współpracy z Torresem, bo kiedy w końcu zaczynaliśmy widzieć tego oznaki Hiszpanowi przytrafiła się kontuzja, która wyłączyła go z gry na 6 tygodni.

Teraz czas na osobę Lucasa. Byłem zaskoczony, że to właśnie on znalazł się w składzie na ten mecz, a nie Alonso, zwłaszcza że Gerrard nie mógł wystąpić z powodu kontuzji. Oczywiście jest to tylko moja opinia wygłoszona z punktu widzenia mojego fotela, a tak naprawdę tylko Rafa i sztab szkoleniowy znają poziom kondycji zawodników, zwłaszcza po przerwie na mecze reprezentacji narodowych. Od nich zależy, kto wystąpi w danym meczu, a nam pozostaje jedynie uszanować ich decyzje. My możemy podyskutować na ten temat przed i po meczu, jednak nie w trakcie.

Wyzwiska rzucane z trybun w trakcie spotkania w stronę Lucasa skompromitowały tych tzw. „kibiców” Liverpoolu oraz były wyrazem braku szacunku dla managera klubu. Każdy prawdziwy kibic, który ma choćby pół rozumu powinien wiedzieć, że rzucanie obelg na własnych piłkarzy lub managera jest niegodne, tymczasem od jakiegoś czasu obserwuję wzrastającą falę tego typu zachowań wśród kibiców.

Kiedy byłem dzieckiem, starsi kibice pamiętali erę, kiedy na meczach piłkarskich okazywano szacunek dla obu drużyn, a karygodne było rzucanie wyzwisk na inną drużynę. Co też by oni sobie pomyśleli, na temat obecnych „kibiców”, którzy częstują obelgami własnych piłkarzy? Trwa to już jednak od pewnego czasu i wydaje mi się, że pierwsze symptomy tych zachowań pojawiły się wraz ze utworzeniem Premiership i zaangażowaniem Sky Sport w ligę angielską.

Osobiście uważam, że Sky Sport uczynił więcej złego niż dobrego dla piłki nożnej w Anglii, sprowadzając tą grę do poziomu tabloidów. Drużyny piłkarskie stały się nazwami handlowymi, od managerów zaczęto wymagać szybkich sukcesów pod groĽbą natychmiastowego zwolnienia, piłkarze stali się prima donnami o zarobkach multimilionerów, którzy nie liczą się z niczym i z nikim oprócz siebie i własnej kieszeni. Tylko w takich czasach oszust i nurek bez szacunku do żadnych wartości jak Ronaldo, który reprezentuje wszystko to co złe w nowoczesnym futbolu, może być czczony jako najlepszy piłkarz na świecie. Skoro futbol przybiera taką postać, nic dziwnego, że kibice wyznają podobne wartości oraz że rośnie liczba fanów, dla których nazwisko z tyłu koszulki znaczy więcej niż herb z przodu.

Wracając do Lucasa, którego krytykowałem wielokrotnie w poprzednich blogach, i który stał się obiektem oszczerstw ze strony kibiców The Reds muszę przyznać, że zauważył pewne przebłyski poprawy w jego grze. Pomimo okoliczności, w których się znalazł w sobotę, nie próbował się schować na boisku lecz starał się być aktywny, a w drugiej połowie w dużym stopniu wspierał akcje ofensywne.

Po tym wszystkim z czym spotkał się ten chłopak przez resztę sezonu zamierzam go wspierać i mam nadzieję, że będziemy jeszcze mieli z niego pożytek. Jak już pisałem przy innej okazji – czas pokaże czy jest wystarczająco dobry dla tej drużyny. Jednak jeśli nie poddaje się w sytuacji gdy większość kibiców jest przeciwko niemu, kto wie co może osiągnąć, jeśli będziemy go wspierać?

Teraz czas na kilka słów na temat meczu z Marsylią. Zwycięstwo zagwarantuje nam awans i uczyni mecz wyjazdowy z PSV o wiele łatwiejszym. Nie jestem pewny czy Gerrard jest na tyle sprawny by wystąpić od początku spotkania, raczej dałbym mu zagrać ostanie 20 minut by poczuł grę przed następnym meczem ligowym. Myślę, że poradzimy sobie z Marsylią i bez niego, oraz nie mam nic przeciwko aby obok Alonso w tym meczu zagrał właśnie Lucas w bardziej ofensywnej roli niż to miało miejsce w meczu przeciwko Fulham.

Co do innych to dałbym zagrać Benayoun’owi na jednym ze skrzydeł i Dossenie na lewej obronie. Jeśli zagramy choć trochę bliżej poziomu naszej właściwej formy powinniśmy sobie bez trudu poradzić z Marsylią. Dlatego zaryzykuję i postawie moje pieniądze na zwycięstwo The Reds 3:0!

Gerry Ormonde

Ľródło: This is Anfield



Autor: Klimo
Data publikacji: 26.11.2008 (zmod. 02.07.2020)