TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1732

Czerwoni w Argentynie

Artykuł z cyklu Artykuły


Z Republiki Południowej Afryki przenosimy się do Argentyny, gdzie również nie brakuje czerwonej armii fanów The Reds.Tym razem swą opowieść przekaże nam 18 letni student Will Gubbins.

Dwa miesiące temu przeniosłem się z Southport w Merseyside do niewielkiej miejscowości Unquillo, które leży w prowincji Cordoba w samym sercu Argebtyny.

Uczę tutaj angielskiego w lokalnej szkole i jest to jedno z moich najtrudniejszych zadań. Czasami mam też problem z oglądaniem meczy i nie zawsze mogę widzieć swoich pupili w akcji gdyż często nie mam na to zwyczajnie czasu.

Mimo tego staram się być ze wszystkim na bieżąco, choć nie bywa to łatwe i często frustrujące.

Czasem czuję, że jestem bardzo oddalony od tej atmosfery i od tego co się dzieje w mieście w trakcie meczu. Wiem, że to sprawi, że moja wizyta z powrotem na Anfield będzie jeszcze bardziej wyjątkowa. Wiem również, że będę się bardzo cieszył, jeśli po powrocie pójdę na piwo do Pubu z moimi czerwonymi braćmi bo to tak jakbyśmy byli na Anfield.

Zaraz po tym jak wyjechałem, Liverpool rozegrał w tym sezonie jeden z ważniejszych spotkań.

Rywalem była drużyna United, a Liverpool zdołał wygrać 2:1, ale ja byłem tego dnia bardzo sfrustrowany.

Argentyna ma 8 godzinne przesuniecie w stosunku do Anglii, więc tam mecz zaczął się o 8:45 rano. Wstałem rano zjadłem śniadanie i miałem mnóstwo czasu przed transmisją z Anfield.

Mecz rozpoczął się od prowadzenia Teveza z 3 minuty ale potem The Reds wyrównali za sprawą samobójczej bramki Wesa Browna.

W 70 minucie przestał działać telewizor, a ja byłem świadkiem swojego pierwszego odcięcia prądu w Argentynie.

Nie mogłem włączyć komputera, więc pobiegłem do miasta aby znaleĽć jakąś kafejkę internetową, żeby sprawdzić wynik. Prosiłem o jakikolwiek znak tego co działo się tysiące mil ode mnie, ale wszędzie nie było prądu.

Nawet telefony nie działały i nie mogłem się dodzwonić do Anglii żeby sprawdzić jaki był ostateczny wynik.

Czekałem przez 4 długie godziny, aż w końcu przywrócono prąd.

Nerwowo wpisałem hasło w moim komputerze potem otworzyłem kilka okienek "Internet Explorer", ale w końcu zobaczyłem napis Liverpool - Man United 2:1. Bramkę na wagę zwycięstwa dał Ryan Babel. Oglądanie w tym roku meczy Liverpoolu z pewnością będzie nerwowe.

Tutaj w Argentynie piłka jest czymś ogromnym i przygniatającym.

Derby pomiędzy Boca Juniors i River Plate w Buenos Aires mają miano "Super klasyka". Cały naród żyje tym spotkaniem kilka dni po i kilka dni przed tym meczem.

Fani zwycięskiej drużyny urządzają istną fiestę na ulicach tańcząc i hałasując tak długa jak tylko się da. Tak samo było, gdy ogłoszono, że Diego Maradona zostanie trenerem reprezentacji Argentyny.

Gdy tu przyjechałem najpierw w szkole zapytano mnie o wojnę o Falklandy a potem czy lubię Maradonę, a na końcu której drużynie w Anglii kibicuję.

Moja odpowiedĽ ich zasmuciła, bo większość wspiera tą gorszą drużynę w Anglii czyli zespół United.

Tak więc, moją największą zmorą nie była bariera językowa tylko staranie się powstrzymania uwielbienia jakim tutaj może poszczycić się Carlos Tevez.

To znaczy, że większość tutaj wspiera mojego największego wroga czyli drużynę Man United. Wszędzie gdzie nie pójdziesz tam znajdziesz ich koszulki podróbki i oryginały, a na większości z nich nadrukowane jest nazwisko Argentyńskiego gwiazdora.

Chciałem zrównoważyć to tym, że u nas występuje Javier Mascherano, który niedawno został kapitanem reprezentacji, ale to nic nie dało, bo Tevez tak jak kiedyś Maradona występował w Boca, a to najbardziej znana tutaj drużyna. Dodam tylko, że Mascherano wywodzi się z River Plate, a to przecież najwięksi wrogowie.

Chciałem te dzieciaki troszkę namówić do kibicowania Liverpoolowi i raz puściłem im nasz "Never Walk Alone" z płyty CD, ale nie byli zadowoleni z tego ćwiczenia i szybko się zniechęcili.

Większość chciała, abym puścił im piosenki Robbiego Williamsa, ale warto było spróbować.

Do tej pory udało mi się nawrócić na dobrą drogę tylko jednego kolegę (zdjęcie poniżej) o imieniu Maxi. Pokazałem mu kilka przyśpiewek i on już je prawie wszystkie zna, choć czasem ma problemy z wymową.

W tym momencie najbardziej cenię dwóch zawodników Liverpoolu : Gerrarda i Torresa. Wiem, że nie jestem zbyt oryginalny, ale cenię Gerrarda za to jakim jest wspaniałym kapitanem. To zawodnik, który potrafi tchnąć wiarę w resztę zawodników.

Torres to geniusz. Nie znam fana Liverpoolu który by go nie lubił. Komentatorzy nazywają go tutaj "Nino Torres", a to jest miłe.

Zawsze ceniłem też Le Talleca i Mellora. Pamiętam jego świetne występy przeciwko Arsenalowi i Olympiakosowi.

Wydaje mi się, że dobrą karierę może mieć w Liverpoolu Robbie Keane. On jest szybki i przebojowy i może strzelić sporo bramek.

Liverpool FC jest świetnym klubem do wspierania. Kibicują mu różni ludzie z różnych przedziałów wiekowych i z różnych zakątków świata. Wydaje mi się, że żaden inny klub na świecie nie ma takich kibiców jak my.

Wszystko podsumowują słowa "You'll Never Walk Alone". Mam nadzieję, że jeszcze niejeden Argentyńczyk zostanie fanem Liverpoolu podczas mojego pobytu tutaj. Będę ich tego uczył. Postaram się.



Autor: Majamajewski
Data publikacji: 19.11.2008 (zmod. 02.07.2020)