Przebiegły Rafa prowadzi Liverpool na szczyt tabeli
Artykuł z cyklu Artykuły
Zwykle nie piszę zaraz po meczu, lecz zamierzam udać się do lokalnego pubu aby świętować Nasze znakomite zwycięstwo przeciwko Chelsea, dlatego chcę spisać moje myśli wcześniej, póki mój umysł jest świeży i wolny od alkoholu.
Wygrana w meczu, która daje nam awans na pierwsze miejsce w tabeli jest czymś świetnym w każdej sytuacji, a jeśli przy okazji jest to jeden z twoich największych rywali i na dodatek przerywasz jego serię meczów bez porażki na własnym stadionie jest to po prostu cudowne!
Każdy z nas byłby zadowolony, jeśli The Reds zdołaliby w tym meczu wywalczyć jeden punkt i tym samym podtrzymali passę meczów bez porażki w tym sezonie. Żeby być szczerym muszę przyznać, że nawet przypadkowe zwycięstwo wprawiłoby mnie w zachwyt. Jednak ta wygrana nie była zasługą fartu, była jak najbardziej zasłużona.
Nie lubię głosić frazesów, jednak Rafa Benitez jest geniuszem taktyki piłkarskiej i prawdopodobnie w tej kwestii jest najlepszy na świecie. Jak w każdym dotychczasowym meczu w tym sezonie bardzo dobrze dobrał taktykę, idealnie pod rywala. Oczywiście manager może być dobry na tyle jakich dobrych ma graczy i muszę przyznać, że wczoraj każdy z nich zagrał fantastycznie.
W ostatnim blogu pisałem, że obawiam się o naszych bocznych obrońców w tym meczu. Byłem zadowolony widząc Aurelio na naszej lewej stronie. Nie jest on najlepszym lewym obrońcą na świecie, jednak potrafi zachować spokój i ma dużo doświadczenia w meczach takich ten. Co do mojej krytyki odnośnie Alvaro Arbeloy teraz mam wyrzuty sumienia, ponieważ zagrał bardzo dobrze i dał z siebie wszystko co mógł.
Tymczasem Aggerowi nie zajęło zbyt dużo czasu by poprawić swą grę w obronie i wraz z Carragherem stanowili opokę naszej defensywy wspólnie z Reiną, który świetnie kierował całą formacją. To czym Chelsea imponowała najbardziej w tym sezonie była ich zdolność do rozciągnięcia obrony przeciwnika wykorzystując ofensywne wejścia bocznych obrońców. Rafa nie przeoczył tego faktu i znakomicie wykorzystał Riere i Kuyta, których zadaniem było powstrzymywanie zapędów Bosingwy i Cole’a, co im się świetnie udawało, a obaj zawodnicy Chelsea sfrustrowani obrotem meczu w końcówce uciekali się do fauli co dawało naszej obronie okazje do wytchnienia.
Mascherano znakomicie wykonywał swoją „brudną” robotę w środku pola, natomiast Gerrard poza świetnym występem po raz kolejny udowodnił swą wartość jako kapitan. Dzięki Bogu, że nie sprzedaliśmy Alonso tego lata! W tym sezonie Bask pokazuje na co go naprawdę stać po słabych występach w minionych latach. Gol przez niego zdobyty może i zawdzięcza rykoszetowi i odrobinie szczęścia, jednak trzeba mu przyznać, że potrafił się znaleĽć w odpowiednim czasie i miejscu. Z drugiej strony bardzo niewiele zabrakło mu do zdobycia drugiej bramki po uderzeniu z rzutu wolnego, kiedy piłka wylądowała na słupku. Robbie Keane także odegrał swoją rolę w tym meczu, chociaż nie był zbyt widoczny, trzeba pamiętać że nie był w pełni sił po kontuzji. Ryan Babel, który go zmienił zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.
W meczu na Stamford Bridge drużyna po raz kolejny pokazała swój charakter. W pierwszych 20-25 minutach graliśmy lepiej niż rywale zdobywając gola i stwarzając okazje podbramkowe. Potem za bardzo cofnęliśmy się pod własne pole karne i wtedy zacząłem się martwić, ponieważ Chelsea całkowicie przejęła inicjatywę i raz po raz atakowała bramkę Reiny, nie stwarzając na szczęście, żadnej klarownej sytuacji na zdobycie gola.
Benitez dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że zbyt głęboka obrona może Ľle się dla nas skończyć, dlatego w drugiej połowie The Reds ruszyli bardziej do przodu czym zaskoczyli w pewnym sensie Chelsea, a Scolari musiał przeprowadzić zmiany, starając się zmienić obraz gry. Mieli oni co prawda przewagę w posiadaniu piłki, lecz nie wynikało z tego większe zagrożenie pod naszą bramką. Co więcej to nasze akcje w ofensywie były groĽniejsze, a kilka szybkich wymian podań w naszym wykonaniu była przedniej marki.
Przed meczem obawiałem się, że nim dobiegnie on końca poobgryzam całkiem moje paznokcie, lecz tak się nie stało. Po raz pierwszy od wielu lat oglądając Liverpool w meczu przeciwko Chelsea, szczególnie na ich terenie czułem się zrelaksowany ponieważ czułem, że to my kontrolujemy grę i dyktujemy warunki. Co więcej pokonaliśmy ich, podobnie jak i Manchester United, bez Torresa składzie.
Ten świetny początek sezonu w naszym wykonaniu jest wielce dla mnie ekscytujący, lecz jest jeszcze zbyt wcześnie by popadać w jakiś huraoptymizm. Przed nami wciąż długa droga. Było naprawdę trudno wywalczyć tą pierwsze miejsce, lecz będzie jeszcze trudniej utrzymać się tam.
Szczęśliwie Torres wróci wkrótce do składu, ponieważ na pewno będziemy go potrzebować. Przed nami kolejne mecze z Portsmouth u siebie i z Tottenhamem na wyjeĽdzie, gdzie będzie znacznie trudniej po tym jak stery przejął tam Harry Redknapp. Dlatego drużyna nie może spocząć na laurach, lecz pozostać skoncentrowana na tych zadaniach.
Czy będziemy na szczycie w maju? Tego nie wiem lecz wiem, że jesteśmy tam teraz i będę się cieszył z każdej tego sekundy. Tymczasem wybywam na kilka kufli zimnego browaru i spotkanie kilku osób, o ile będą miały wystarczająco odwagi aby się pokazać.
W Czerwonym Dublinie jest dziś bardzo radośnie. Bo jak napisał drugi w historii angielskiej literatury pisarz, następny po mnie oczywiście, „jedzcie, pijcie i radujcie się, bo do jutra już nie będziemy żywi”. No dobra być może było w tym zbyt dużo dramaturgii, jednak jest w tym jakiś sens, bo jeśli nie cieszysz się z tego, że twoja drużyna jest na czele tabeli, to prawdopodobnie już jesteś martwy.
Gerry Ormonde
Ľródło: This is Anfield
Autor: Klimo
Data publikacji: 27.10.2008 (zmod. 02.07.2020)