EVE
Everton
Premier League
24.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1056

Oby tak dalej, panowie!

Artykuł z cyklu Artykuły


To naprawdę świetnie, że wróciła piłka nożna, i że udało się nam zacząć od zwycięstwa 1-0 nad Sunderlandem w poprzedni weekend. Jednak pomimo tego, nie ma wątpliwości, że dzieje się wokół klubu trochę rzeczy mocno frustrujących dla fana Liverpoolu. Poza boiskiem mamy zwyczajowe przepychanki w kuluarach, co stało się niestety normą od czasu przejęcia klubu przez Amerykanów. Wszystko dzieje się w pełnym świetle jupiterów i dostarcza mnóstwa pożywki dla naszych „przyjaciół” z prasy. Na boisku, choć wyniki są niezłe, to gra pozostawia wiele do życzenia póki co. A to z kolei doprowadza do całego mnóstwa narzekania wśród kibiców.

Jeśli chodzi o pozaboiskowe scysje w klubie, to większość z nich bierze się z naszych nieustannych, przesadnie publicznych prób ściągnięcia Garetha Barry’ego. Niechęć klub do wyłożenia 18 milionów, na jaką to zwariowaną kwotę wycenili piłkarza włodarze klubu z Birmngham oznaczało, że ten transfer był od początku nierealny. Doprowadziło to też do nagłówków w stylu „właściciele Liverpoolu mieli rację”, co z pewnością ich cieszyło. Artykuł te sugerowały pośrednio, że Amerykanie mieli rację, a Rafa się mylił. Kompletna bzdura! Nie sądzę, żeby ktoś poza Villa Park wyceniał Barry’ego na 18 milionów, śmiem twierdzić, że Rafa też nie jest tu wyjątkiem, ale nie o to tutaj tak naprawdę chodzi.

Myślę, że najważniejsza kwestia tutaj, to fakt iż wybraliśmy Barry’ego jako główny cel transferowy na miesiąc przed otwarciem okienka transferowego. Barry również jasno się wyrażał, że chce przejść. Jednak po raz kolejny Rick Parry nie był w stanie dopiąć transferu. Tak samo jak miało to miejsce z Alvesem, Simao, Vidiciem, Mancinim i wieloma innymi w przeszłości. Łatwo jest zwalić wszystko na Amerykanów i na to, że nie chcą dać pieniędzy, jednak dla mnie prawdziwym winowajcą jest znowu Parry. I doskonale rozumiem, dlaczego Benitez jest tak na niego wkurzony.

Wszystkie kluby na początku ustalają nierealne kwoty transferowe na swoich piłkarzy. Tak jak Rafa żądał odpowiednio 15 i 10 milionów za Croucha i Carsona. A do gestii odpowiedniej osoby w kupującym klubie jest wynegocjowanie odpowiedniej kwoty. Jednakże w czasie swoich wielu „wspaniałych” w klubie, Parry dowiódł, że ma równie sporo umiejętności negocjacyjnych, co świeży ziemniak. Można sobie tylko wyobrazić, jak niezwykle intensywne musiały być negocjacje między nim a jego odpowiednikiem w Aston Villi. Z pewnością popijali sobie wino w jakimś eleganckim lokalu…

- Zatem, co byście powiedzieli na sprzedanie nam Garetha Barry’ego?

- Tylko za 18 milionów, chłopcze.

- A nie moglibyście go puścić za nieco mniej?

- Nie.

- Ok. Więcej wina?

Mogło być i tak, że Villa uparcie trzymała się swojej szalonej wyceny, gdyż nie chcieli stracić twarzy po tym, jak Maruda O’Neill spędził całe wakacje na chrzanieniu w prasie. Ale wziąwszy pod uwagę poprzednie dokonania Parry’ego, nie byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że to właśnie niezdolność do sprawnego wykonywania swoich obowiązków kosztowała nas tego gracza. Myślę, że możemy być raczej pewni, że sprowadzimy jeszcze jednego zawodnika w tym okienku. Jestem jednak pewien, że ktokolwiek to będzie, to przez tego kretyna u sterów zapłacimy za niego sporo za dużo.

Co ciekawe, ktoś zasugerował mi, że transfer Barry’ego nie jest jednak wcale wykluczony, a Villa zagrała nim w Pucharze UEFA, aby sprzedać go za niższą cenę bez stracenia twarzy. Jak dla mnie, brzmi to mało prawdopodobnie, ale wkrótce się pewnie przekonamy. Z innych wiadomości z rynku transferowego - zauważyłem, że wczoraj United sprzedało wczoraj Silvestre’a do gooners. Dziwne, poprzedniego lata zablokowali nasz transfer Heinze, argumentując to faktem, iż nie chcą wzmacniać rywala. Tym razem jednak nie mieli z tym problemu. Typowe dla tych manchesterskich dwulicowych szumowin.

Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia boiskowe. Jak wspomniałem wcześniej, nasza dotychczasowe jest raczej mało inspirująca. Ale jak już kiedyś pisałem, na tym etapie specjalnie mnie to nie martwi. Jeśli o mnie chodzi, to wynik ostatniego meczu był dla mnie o wiele ważniejszy niż jakiekolwiek wątpliwości co do naszej gry.

Piszę to, gdyż zawsze notowaliśmy kiepski start. Zwycięstwo nad Aston Villą w poprzednim sezonie, było pierwszą wygraną w meczu otwarcia od 2002 roku. Zatem ulżyło mi, gdy udało się nam zwycięsko rozpocząć sezon. Zwłaszcza, gdy brakowało nam kilku podstawowych zawodników, a nowe twarze wciąż się ogrywają.

Wiem, że sporo było narzekania, a stali czytelnicy wiedzą, że ze mnie też jest kawał marudy. Jednak narzekanie to święte prawo każdego kibica, a potajemnie każdy z nas to kocha, dopóki dopóty nie przekroczy się granicy i nie przestanie wspierać swojej krytyki konkretnymi argumentami, a zacznie się narzekać dla samego narzekania. Spójrzmy prawdzie w oczy – bez zdrowej dawki narzekania, ten blog stałby się kolejnym z serii beznadziejnie nudnych cheerleaderowatych blogów o The Reds, które kasują każdy komentarz z choćby oznaką złego słowa i dławią w zarodku każdą próbę konstruktywnej debaty. Powiedziawszy to, proch z beczki z napisem ‘marudzenie’ zostawiam sobie do momentu, w którym nie zaczniemy tracić punktów.

Póki co, jestem zadowolony, gdyż wiem, że wszystko zacznie wyglądać zdecydowanie lepiej w nadchodzących tygodniach, gdy wszyscy wrócą i nabierzemy rozpędu. W tym momencie musimy po prostu skupić się na zdobywaniu punktów za wszelką cenę. Jeśli to nam się uda, to jeszcze będziemy oglądać ładną grę.

Mecz przeciwko Middlesborough daje nam idealną okazję do dalszego rozruszania naszej gry. To nasz pierwszy mecz w domu, zatem piłkarze i kibice staną z pewnością na wysokości zadania. Wzmocni nas też powrót kilku podstawowych graczy. Agger jest w pełni sprawny, Skrtel i Degen wrócili po kontuzji. Nie wiem, czy Lucas zdążył wrócić z Igrzysk, jednak z pewnością gotowy jest Babel, a to jest wielki bonus dla nas. To może być wielki sezon dla latającego Ryana, i ze wszystkich graczy, to właśnie jego najbardziej nie mogłem się doczekać żeby zobaczyć z powrotem w akcji.

W poprzednim sezonie widzieliśmy dość przebłysków, aby sądzić, że jeśli utrzyma pewien poziom równości w grze, i będzie w stanie lepiej wykorzystać swoją szybkość, może być dla nas wielką gwiazdą. Z pewnością brakowało go z lewej strony w poprzednim tygodniu, zatem miejmy nadzieję, że sprawi ogromną różnicę na naszą korzyść. Z przodu Keane i Torres dostaną kolejną szansę na rozwój swojego partnerstwa.

Widziałem Keane’a zdobywającego swojego 34. gola w 82. meczu dla reprezentacji Irlandii, w spotkaniu z Norwegią, które skończyło się remisem 1-1. Ciężki deszcz uczynił murawę cokolwiek zdradziecką, a miejscami wręcz zamienił w bagno. Zdziwiło mnie zatem, że Keane grał pełne 90 minut. Jednak cały czas prezentował się niezwykle żywo i nie powinno mieć to dla niego znaczenia. Jeśli chodzi o Torresa, wyrównał rekord Rogera Hunta zdobywając gola w ósmym kolejnym meczu domowym w poprzednim sezonie. Teraz będzie miał okazję do pobicia tego rekordu. I jak zwykle – powinien być na to gotowy.

Jeśli chodzi o zestawienie składu, to ciężko jest spekulować, nie wiedząc o sprawności poszczególnych zawodników, przedstawię zatem zespół, który chciałbym obejrzeć.

Ciekaw jestem, co może nam zaoferować Degen jeśli chodzi o kwestię rozciągania gry, chciałbym żeby zaczął, z Carrą i Aggerem w środku i Dosseną po lewej. Jeśli Degen nie jest gotowy, to niech Carra przejdzie na prawą, a do środka Agger i Skrtel. Arbeloa jest przydatnym członkiem składu, ze względu na swoją wszechstronność, jednak nie sądzę, jest dość dobry, aby być podstawowym zawodnikiem, nie przed Finnanem.

W środku – Dynamo Dirk (bardziej pasuje niż ‘zabójczy’), Gerrard, Alonso i Latający Ryan. Z Torresem i Keanem na środku moglibyśmy może zagrać nieco bardziej tradycyjnym 4-4-2. Pod żadnym pozorem nie lekce sobie ważę Boro, Southgate wykonuje tam kawał dobrej roboty, ma też kilku niezłych graczy. Zanotowali świetny rezultat w pierwszej kolejce, więc powinni pewnie podejść do tego spotkania.

Nie ma wątpliwości, że będziemy musieli zdecydowanie poprawić naszą grę, w porównaniu z poprzednim weekendem, i choć nie oczekuję fajerwerków już teraz, to oczekuję The Kop wypełnionej do pełna, pomagającej drużynie w poprawie gry. Stawiam swoje pieniądze na 2-0 dla nas, po bramkach Keano i Torresa.

Trwajcie w wierze!

Gerry Ormonde

Ľródło: KopBlog



Autor: Alex
Data publikacji: 23.08.2008 (zmod. 02.07.2020)