Riise - wierny sługa, który musi odejść
Artykuł z cyklu Artykuły
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Smutne to, ale prawdziwe, zarówno w życiu jak i w piłce. Przez pięć lat Norweg John Arne Riise był zdeterminowanym, efektywnym i popularnym piłkarzem Liverpool Football Club. Jego bezgraniczna energia i atomowy strzał dawały mu świetne relacje z The Kop, dzięki czemu zawsze będzie miło wspominany w nostalgicznych kategoriach.
Niestety, w czasach gdy Pani Fortuna niebezpiecznie flirtuje z Mancs, sentymentami nic nie zwojujesz. Musimy łapać rywali, a nie gubić dystans przez własną stagnację.
To właśnie stagnacja kosztowała nas tak wiele w historii Premier League. Już dawno powinniśmy mieć 70-tysięczny stadion – wybudowany i zapełniony. Powinniśmy dominować w światowym handlu pamiątkami i zdolni do zwabiania najlepszych graczy. Zbiór osiemnastu tytułów nie powiększa się przez konserwatyzm. To smutna, ale jednak prawda. Filozofia Bootroomu zaiste jest legendarną, ale stała się przestarzała, a wraz z nią – my. Sentymentalność okazała się być najcięższym kamieniem ciągnącym nas w dół.
Bob Paisley znany był z tego, że przy rozdawaniu mistrzowskich medali mówił: „świetna robota, ale pomyślmy o następnym sezonie”. Beztroska nigdy nie była problemem na Anfield, a co za tym w związku idzie – tak samo nasza dominacja.
Niestety, ten etos nigdy nie przeniósł się do biura zarządu, i nawet teraz ewolucja jest mocno niepewna. A jak to ma się do Riise? Możecie zapytać.
Cóż, jego obecność jest symbolem tego braku innowacji. Uwielbiam człowieka, jednak jego występy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy ocierały się o beznadziejność. Wygląda jak Courtney Love na pokazie piękności – zupełnie nie na miejscu.
Lektura autobiografii Robbiego Fowlera daje nowy pogląd na podejście do zawodników. Twierdzi on, że zbyt wielu z dzisiejszego pokolenia traktowanych jest jak ‘dobro zbywalne’. Zgadzam się z poglądem Boga, jednak z drugiej strony, pozbywanie się nadmiarów jest konieczne.
Kariera Riise w Liverpoolu była cudowna pod wieloma względami. Przybył na Melwood jako jedyny zakup letniego okienka w 2001r. Przerwanie serii kiepskich lewych obrońców nie było łatwym zadaniem. Traore, Vignal czy Ziege – luka na tej pozycji była ogromna. A Riise szybko się wpasował, zdobywając gole przeciwko Bayernowi Monachium w Super Pucharze i przeciwko smutnym Blues na Goodison.
Bardzo szybko zdobył silną pozycję w folklorze The Kop. Czwartego listopada 2001r. wyglądał, jak by wsadził całą frustrację i niechęć Liverpoolczyków do Manchesteru United w jeden, potężny strzał. Piłka śmignęła przez powietrze na Merseyside i zatrzepotała w bramce od Anfield Road. Trudno wyobrazić sobie coś lepszego dla wiernych The Reds.
Riise stał się nagle pewniakiem. Jego pierwszy sezon w Anglii był wielkim osobistym sukcesem, i choć jego forma póĽniej się wahała, to pod Benitezem odzyskał tą werwę i oko do strzelania bramek.
Jego wkład w triumf w Lidze Mistrzów był monumentalny. Grał w każdej minucie tej kampanii i strzelił ważnego gola przeciwko Leverkusen w ćwierćfinale. W wielkim finale popisał się crossem, który został zamieniony przez Stevena Gerrarda na bramkę, dając początek błyskotliwemu comebackowi.
Przed początkiem ostatniego sezonu był uznawany za jednego z najlepszych lewych obrońców w tym biznesie. Jak głosi plotka, Chelsea próbował złożyć za niego ofertę, zanim kupili Ashleya Cole’a.
Jednak sezon 2007/08 był jak druga seria Prison Breaka – nie umywająca się do wcześniejszej a im dalej tym jeszcze gorsza. John Arne stał się tak przewidywalny w swojej grze, biegał tylko w jednym wymiarze, a jego ataki nie stwarzały żadnego zagrożenia. Jego niegdyś zabójczy strzał był równie niebezpieczny co Andrzej Gołota w starciu z Tysonem.
Jednak jego największą bolączką było utrzymanie posiadania piłki. Z jakiegoś dziwacznego powodu nie był zdolny do podawania. Proste zagrywki nie mogły być wykonywane przez jego brak zdolności w tej dziedzinie.
Byłem na Anfield na meczu z Middlesborough w tym sezonie, gdy wkroczył do akcji przy około piętnastu minutach do końca. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy bez przerwy oddawał posiadanie. Na początku fani dawali znać o swoim niezadowoleniu, jednak z czasem pojawiła się nić sympatii. Jednak doprawdy irytujące jest, gdy ktoś aż gubi się aż w takim stopniu.
Koszmarny samobój z Chelsea był ostatnim gwoĽdziem do trumny. Wierzę, że Rafa już wtedy podjął decyzję – Riise miał odejść, a ta pomyłka tylko przypieczętowała jego los. Pieczęć była jednak pierwsza klasa…
W rewanżu na Stamford Bridge nie pokazał się z dużo lepszej strony, i ostatecznie na dwa ostatnie mecze sezonu jako zastępstwo pojawił się Emiliano Insua.
Koniec końców, nie możemy więcej tolerować takiego braku równej gry. Nie jestem bezwzględnym typem, i część mnie chciałaby zachować Riise i obserwować jego powrót do wielkości z ubiegłych lat. Ale druga strona monety, to spojrzenie w kierunku Patrice’a Evry, Gael Clichy i tej świni Cole’a. Musimy działać szybko i zdecydowanie, aby dalej nie odstawać.
Plotki na mieście mówią, że nadchodzi Andrea Dossena (jak teraz już wiadomo, transfer Włocha jest już pewny – dop. red.). Jest Włochem, a to natychmiast daje pewność w obronie. Ale znowu jak by pomyśleć o jego rodaku Gianluce Fescie, to ten entuzjazm jakoś tak gaśnie.
Mam nadzieję, że jego ewentualne przenosiny okażą się być dobrym interesem. Pewnie, że musimy się wzmocnić ofensywnie (zwłaszcza w porównaniu z Wielką Trójką), aby zdobyć tytuł, ale tyły również potrzebują zacieśnienia (jakkolwiek by to nie zabrzmiało :P – dop. red.). Nie jest to wyraz krytyki, gdyż straciliśmy ledwie 28 bramek w ostatnim sezonie, jednak Chelsea straciła dwa mniej, a konto United obciążone jest przez ledwie 22 trafienia. Twoja defensywa to podstawa.
A jeśli chodzi o Riise, jego dni wydają się być już dokładnie policzone. Możemy mu tylko podziękować za jego świetne usługi i pamiętać te dobre czasy. Gdy Kopites akurat mają doła, to jedną z ich ulubionych czynności, jest odtwarzanie sobie jeszcze raz TAMTEJ bomby.
Ma szansę odbudować karierę w innym klubie, z której to okazji mam nadzieję, skorzysta. Życzę mu wszystkiego najlepszego.
My natomiast musimy iść dalej. Sentymenty nie zdobywają tytułów. Przekonywaliśmy się o tym zbyt długo.
Aaron Cutler
Ľródło: This Is Anfield
Autor: Alex
Data publikacji: 06.06.2008 (zmod. 02.07.2020)