Ostatni Bad Boy na wylocie
Artykuł z cyklu Artykuły
Wszystko wskazuje na to, że miniony sezon był ostatnim, w którym Jermaine Pennant reprezentował barwy Liverpoolu. Mało miał zresztą okazji do tego, aby występować na boisku w minionej kampanii, bo sporą część rozgrywek opuścił ze względu na kontuzję. Ten uraz doprowadził do tego, że Anglik stracił miejsce w podstawowym składzie The Reds i znalazł się w gronie piłkarzy, z którymi przyjdzie pożegnać się sympatykom drużyny z Anfield Road w najbliższym czasie.
I Pennant będzie miał prawo czuć się z tego powodu rozczarowanym. Kiedy przybył do miasta Beatlesów w 2006 roku, media ochrzciły go i innego nowego zawodnika Czerwonych, Craiga Bellamy’ego, mianem Bad Boys, czyli złych chłopców (nawiązanie do popularnego filmu z Willem Smithem i Martinem Lawrencem w rolach głównych, oraz piosenki zespołu Inner Circle). Spowodowane to było wybuchowymi charakterami, z jakich słynęli obaj piłkarze, i ich problemami z prawem. Jermaine znany był chociażby ze swojego zamiłowania do szybkiej jazdy samochodem, ma nawet na swoim koncie wyrok za spowodowanie wypadku, gdy w styczniu 2005 roku rozbił auto w środkowej Anglii będą pod wpływem alkoholu. Taki zawodnik wróżył więc, przynajmniej teoretycznie, kłopoty.
Na teorii też się skończyło. Pennant pokazywał w Liverpoolu przede wszystkim swoje piłkarskie umiejętności. Anglik dał się poznać, jako obdarzony niezłą techniką, dynamiczny prawo-skrzydłowy. Zyskał szybko sympatię kibiców, przede wszystkim dzięki zdolności do łatwego dochodzenia do pozycji, nadającej się do wrzucenia piłki w pole karne. Jermaine dowiódł, że nie jest dla niego problemem uciec dwóm, trzem obrońcom, aby dośrodkować futbolówkę. Zresztą, jeszcze jak grał w Birmingham, w sezonie 2005/06, zanotował największą ilość crossów ze wszystkich zawodników Premier League.
Inna sprawa, że różnie bywało z jakością tych wrzutek. Choć Anglik zaliczył w Liverpoolu wiele, często bardzo pięknych asyst, to i tak jest to mała liczba w porównaniu do ilości prób, jakie podejmował dośrodkowując piłki w pole karne. Mimo wszystko, był jednak naszym najlepszym skrzydłowym w sezonie 2006/07. Oczywiście ułatwiły mu to kontuzje Kewella i słaba gra Gonzalesa i Zendena, ale głównie było to skutkiem jego naprawdę dobrej pracy, jaką wykonywał na boisku.
Uwieńczeniem udanego pierwszego roku na Anfield był występ Pennanta w finale Ligi Mistrzów w Atenach, w którym The Reds, jak pamiętamy, pechowo przegrali z Milanem 1:2. Jermaine rozegrał wtedy kapitalny mecz, prezentując się najlepiej ze wszystkich zawodników, jacy wystąpili w tamtym spotkaniu. Wydawało się więc, że Anglik mógł z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Rzeczywistość nie okazała się już tak różowa. W drugim roku pobytu w Liverpoolu przybyło Pennantowi konkurencji, w postaci Benayouna i Babela. Jermaine prezentował się co prawda nadal bardzo dobrze, jednak kontuzja, która wykluczyła go z gry w środkowej części sezonu, dała szansę jego konkurentom do wywalczenia przewodniej roli na skrzydłach The Reds. Yossi i Ryan wykorzystali dobrze tę okazję, a na ich korzyść działał dodatkowo fakt, że są uniwersalnymi skrzydłowymi, którzy radzą sobie świetnie zarówno na lewej, jak i na prawej flance. Pennant miał więc utrudnioną sytuację po powrocie do zdrowia i, mimo kilku naprawdę udanych występów, nie zdołał odzyskać tej pozycji, jaką miał wcześniej. Na dodatek Rafa zrezygnował w drugiej części sezonu ze stosowania rotacji, a do roli prawo-skrzydłowego przestawił Kuyta, który z czasem zaczął sobie tam radzić całkiem nieĽle. Co prawda ofensywnych umiejętności Holendra na tej pozycji nie można ocenić tak wysoko, jak umiejętności Jermaine’a, ale Dirk wygrywa zdecydowanie z Anglikiem grą w destrukcji i dyscypliną taktyczną.
Patrząc na swoje występy z Liverbirdem na piersi i w obliczu coraz głośniejszych pogłosek na temat planów LFC, co do sprzedaży jego karty zawodniczej, Jermaine ma prawo czuć pewien niedosyt. Zaprezentował się naprawdę korzystnie przez te dwa lata gry na Anfield, a jednak nie udało mu się wywalczyć miejsca w jednej z, bądĽ co bądĽ, najlepszej drużyn świata, o czym z pewnością marzył. A nawet wtedy, kiedy był podstawowym piłkarzem The Reds i zbierał bardzo pozytywne recenzje za swoją grę, nie zdołał przekonać do siebie ówczesnego selekcjonera reprezentacji Anglii, Steve’a MacLarena, co wywoływało zdziwienie brytyjskich mediów. Niczym nadzwyczajnym jest więc fakt, że niejeden kibic Liverpoolu ze smutkiem będzie patrzył na odejście Pennanta, niedocenianego, choć bardzo utalentowanego piłkarza.
A może to konfliktowy charakter Anglika dał o sobie znać? Przecież Rafa wydawał się być fanem talentu Jermaine’a, a jednak po wyleczeniu kontuzji rzadko na niego stawiał, dając jasno do zrozumienia, że ma zamiar go sprzedać. Pennant sprawiał problemy wychowawcze chociażby w Birmingham, zresztą, zawsze uchodził za typ zawodnika, który nie boi się powiedzieć, co myśli. Może doszło do jakiś spięć z Benitezem, spowodowanych niezadowoleniem Anglika, co do swojej pozycji w drużynie. Tłumaczyłoby to, dlaczego Hiszpan nie stawiał na Jermaine’a nawet w ostatnich spotkaniach sezonu, kiedy The Reds już o nic nie walczyli.
Oczywiście są to tylko moje własne spekulacje, nie mające potwierdzenia w żadnych Ľródłach. Bardziej prawdopodobne jest, że Pennant w oczach Rafy okazał się za słaby na grę w Liverpoolu. Anglik jest utalentowany, ale takie kluby, jak LFC, potrzebują piłkarzy klasowych, bo tylko z takimi w składzie można walczyć o najwyższe cele. I choćby Amerykanie dali Benitezowi obrzydliwie dużą sumę pieniędzy na transfery (marzenie…), to i tak trzeba zawsze kogoś sprzedać, aby zwolnić miejsce w kadrze. Padło m.in. na Pennanta.
Zainteresowanie osobą Jermaine’a jest bardzo duże, w końcu wyrobił już sobie pewną markę w Anglii. Na czele stawki ewentualnych przyszłych pracodawców naszego (jak na razie) skrzydłowego wymienia się Newcastle United i Aston Villę. Szczególnie ciekawą sytuację mamy w przypadku tego drugiego klubu, bo wiąże się często sprawę Pennanta z transferem Garetha Barry’ego na Anfield, o który stara się Rafa. Hiszpan zdradził mediom, że zaproponował zespołowi z Birmingham, aby częścią zapłaty za kapitana AV był jeden z piłkarzy The Reds. Najczęściej wymienia się w tym miejscu właśnie Jermaine’a, ale nie można zapomnieć o Carsonie, który był wypożyczony minionego sezonu do zespołu Martina O’Neilla i zaprezentował się tam bardzo dobrze.
Wydaje się jednak, że (o ile w ogóle Aston Villa przystanie na wymianę piłkarzy, bo na razie podchodzi do tego sceptycznie) bardziej prawdopodobne jest, aby to Pennant był częścią zapłaty za Barry’ego. Nie jest on bowiem wart tyle, co Carson, lepiej więc sprzedać osobno Scotta zespołowi, który byłby w stanie wyłożyć na niego niemałą sumę pieniędzy ( Liverpool wycenia swojego bramkarza na nawet 10 milionów funtów), a wartością karty Jermaine’a pokryć część kosztów związanych z ewentualnym transferem kapitana zespołu z Villa Park. Koniec końców, całkiem możliwe, że Pennant i Carson będą grali w przyszłym sezonie w jednej drużynie.
Jak dalej potoczą się losy Jermaine’a Pennanta, przekonamy się pewnie w ciągu kilku najbliższych tygodni. Nie można również całkowicie wykluczyć, że nie zostanie on w naszym zespole na kolejną kampanię, choć to mało prawdopodobne. Już teraz możemy jednak podziękować Anglikowi za te dwa lata, w których dał nam sporo powodów do radości. Z pewnością możemy zapisać nazwisko tego piłkarza po stronie plusów, jeśli chodzi o transfery Rafy Beniteza.
Autor: Miro
Data publikacji: 29.05.2008 (zmod. 02.07.2020)