SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1488

Bez trofeów, ale z nadziejami na przyszłość

Artykuł z cyklu Artykuły


Minionej niedzieli Liverpool pokonał na White Hart Lane miejscowy Tottenham i był to ostatni akt sezonu 2007/08. Duma Merseyside zakończyła rozgrywki Premier League na czwartym miejscu, odpadła z Ligi Mistrzów w półfinale z Chelsea, nie dała rady The Blues również w ćwierćfinale Pucharu Ligi i pożegnała się z Pucharem Anglii po zawstydzającej porażce w V rundzie z Barnsley. The Reds kończą tez sezon bez żadnego trofeum, pierwszy raz odkąd na Anfield urzęduje Rafa Benitez (w poprzednim udało się chociaż zdobyć Tarczę Wspólnoty).

Czy należy uznać, że koncepcja Rafy na grę Liverpoolu już się wyczerpała? Czy należy uznać miniony sezon za zupełnie zmarnowany? Wielu kibiców i ekspertów odpowie na te pytania twierdząco. Ja jednak dostrzegam sporo pozytywów w poczynaniach Czerwonych w zakończonej właśnie kampanii, pozytywów, które dają realne nadzieje na to, że klub z miasta Beatlesów osiągnie wreszcie swój cel, czyli tytuł mistrza Anglii.

Przede wszystkim należy podkreślić bardzo udany start The Reds w lidze. Na początku rozgrywek, to oni (wraz z Arsenalem) byli uważani za głównych kandydatów do zdobycia tytułu najlepszej drużyny Albionu. Dobra gra naszych ulubieńców z tamtego okresu doprowadziła ich do objęcia krótkiego, ale jednak przewodnictwa w lidze, pierwszy raz od paru lat. Niestety, duża liczba remisów, jakie zanotował Liverpool w okresie od końca września do początku listopada, skomplikowała sytuację Czerwonych, którzy ostatecznie musieli porzucić marzenia o mistrzostwie na przełomie roku, kiedy to stracili dużo punktów w noworoczno-świątecznym maratonie Premier League.

Ktoś może powiedzieć, że fakty, które przed chwilą przytoczyłem, świadczą jedynie o tym, że miniony sezon był porażką. Dla mnie jednak jest to dowód na wyraĽną poprawę gry The Reds. We wcześniejszych latach Liverpool bardzo często tracił realne szanse na wywalczenie tytułu już w paĽdzierniku. Tym razem Czerwoni trzymali się zdecydowanie dłużej ścisłej czołówki. I choć efekt końcowy okazał się być taki sam, jak w poprzednich sezonach, to nie można lekceważyć dobrej pracy, jaką wykonał zespół na początku rozgrywek angielskiej ekstraklasy.

Tak samo nie można lekceważyć tych wszystkich, pozytywnych dla Liverpoolu, statystyk. Trzeci najlepszy punktowy wynik The Reds w historii Premier League (pierwszy również został osiągnięty za rządów Rafy), czy najwięcej strzelonych bramek spośród angielskich drużyn na wszystkich frontach- są to dowody na to, że zespól robi postępy. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Duma Merseyside, mimo niezwykle wyrównanego poziomu ligi w minionym sezonie, potrafiła utrzymać dużą przewagę nad drużynami spoza Wielkiej Czwórki, nie odstając jednocześnie tak wyraĽnie od przodujących w lidze: Manchesteru United, Chelsea i Arsenalu.

Musimy bowiem sobie uświadomić jedną rzecz: jeśli Liverpool zdobędzie w przyszłym roku mistrzostwo Anglii (w co z pewnością wierzy każdy fan The Reds), to nie będzie to tylko efektem pracy wykonanej w nadchodzącym sezonie, ale skutkiem wysiłków, jakie poczyniono na przestrzeni wszystkich lat pobytu Rafy Beniteza na Anfield.

Bo to właśnie Hiszpan jest naszą największą bronią i nadzieją. W minionych rozgrywkach Champions League dowiódł nam po raz kolejny, że stworzył jeden z najpotężniejszych zespołów Ligi Mistrzów. Wyeliminowanie Interu Mediolan i Arsenalu, niezwykle piękny i zaciekły bój z Chelsea o moskiewski finał- to wytłumaczenie, dlaczego tak wiele wielkich klubów może nam zazdrościć. Zadrą na dumie Rafy jest tylko fakt, że w lidze cały czas jego drużyna zmuszona jest oglądać plecy rywali.

Jednak to właśnie dzięki trenerskiemu talentowi naszego bossa ten dystans się zmniejsza. Pamiętajmy, że Benitez przychodząc na Anfield stanął przed nie lada wyzwaniem- zdobyciem mistrzostwa Anglii po 14 latach rozczarowujących wyników. A te wyniki nie wzięły się z powietrza, był to efekt wielu czynników, takich jak: nieudolni trenerzy, słabi piłkarze, czy (chyba najważniejszy) przepaść finansowych możliwości, dzieląca Liverpool od czołówki ligi. Rafa musiał i musi nadal naprawiać błędy przeszłości, a to wymaga czasu. Przecież nawet Sir Alex Ferguson potrzebował paru latach ciężkiej pracy, aby zbudował potęgę Czerwonych Diabłów.

Dobrze więc, że ucichły już plotki o odejściu Rafy z Liverpoolu, choć pojawią się one pewnie ponownie w lecie. Wydaję się jednak, że sytuacja na linii Benitez - Amerykanie uległa poprawie. Oby nie okazało się to ciszą przed burzą, bo panowie Hicks i Gillett (a szczególnie ten pierwszy) zrobili już wystarczająco dużo zamieszania. Jest to najczarniejszy epizod minionego sezonu. Wojna w zarządzie LFC, rozdmuchana dodatkowo przez media, podkopała zupełnie zaufanie kibiców względem Amerykanów i wpłynęła negatywnie na grę zespołu. Ja jednak (być może naiwnie) mam nadal nadzieję, że sytuacja się unormuje i nie będzie trzeba szukać nowych właścicieli, bo to zawsze niesie ze sobą ryzyko.

Przydałoby się również, aby Rafa otrzymał właściwe wsparcie od Hicksa i Gilletta w nadchodzącym okienku transferowym. Przez słowo „właściwe” rozumiem: szybkie i zdecydowane. The Reds potrzebują bowiem jeszcze przynajmniej dwóch klasowych zawodników. Obecna kadra jest mocna, ale nadal za dużo w niej piłkarzy, którzy mają zwyczaj przeplatać dobre występy z przeciętnymi. Potrzebne jest nam wzmocnienie na skrzydłach, zarówno pomocy, jak i obrony, aby Torres i Gerrard mogli liczyć na wsparcie w ofensywie.

W dzisiejszych czasach trudno jest jednak znaleĽć rasowych skrzydłowych. Lewoskrzydłowi są już praktycznie gatunkiem wymarłym, prawych jest niewielu i ciężko będzie ich pozyskać. Obecnie stawia się na piłkarzy o szerokim wachlarzu możliwości, dlatego bardzo dobrym posunięciem Rafy jest próba pozyskania Barry’ego z Aston Villi, który może grać zarówno w środku pomocy, jak i na jej bokach.

Ale transfery są jeszcze przed nami. Miejmy nadzieję, że wniosą one to „coś” do naszej drużyny, co pozwoli jej powalczyć o mistrzostwo Anglii w przyszłym sezonie. Ten miniony nie był wbrew pozorom taki zły, choć na pewno kibice oczekiwali więcej. Cieszy pojawienie się w zespole naprawdę dobrych zawodników, przede wszystkim Fernando Torresa. El Nino zanotował kapitalny pierwszy sezon w Anglii i trudno uwierzyć, aby mógł go spotkać tzw. „syndrom drugiego sezonu”, czyli spadek formy w drugim roku gry w nowej lidze. Babel, Skrtel, Lucas- w nich z kolei drzemie olbrzymi potencjał, który daje podstawy, by być spokojnym o przyszłość klubu. Prócz tego nie można zapomnieć o naszej młodzieży i drużynie rezerw, która okazała się najlepsza w Anglii. Liverpool powinien mieć z nich jeszcze dużo pożytku.

Sezon 2007/08 uznajmy za środek do osiągnięcia głównego celu Dumy Merseyside- zdobycia 19. tytułu Anglii. Pokazał on braki Liverpoolu, ale również jego siłę. Jeśli uda się wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski, być może nie będziemy musieli długo czekać na realizację naszych marzeń.



Autor: Miro
Data publikacji: 18.05.2008 (zmod. 02.07.2020)