SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1477

Nowy sezon czas zacząć, czyli cisza na morzu

Artykuł z cyklu Artykuły


Maj to bardzo specyficzny miesiąc. Słońce pomału zaczyna świecić odrobinę odważniej nad północną częścią Europy, maturzyści pomału zaczynają wyć, a ich młodsi koledzy pomału myślą o zbliżających się wakacjach. Na Wyspach pomału zmienia się układ chmur, z których pomału pada sobie – tak dla odmiany – niezakłócający niczego spokoju deszcz. A Hicks i Gillet jakoś tak pomału wycofują się z mediów. Tak, maj to bardzo specyficzny miesiąc.

Nie od dziś wiadomo, że maj to także nieoficjalny początek nowego sezonu. W tym jeszcze niezakończonym o coś bije się7-8 klubów (mówię tu o Premier League), reszta zaczyna przygotowania do kampanii oznaczonej numerem produktu 2008/09. Rafa Benitez nie omieszkał nam przypomnieć na czym to polega, mówiąc, że jeśli da się zapewnić wzmocnienia składu już w maju, należy to zrobić.

Wiąże się z tym podstawowy problem, z którym ludzkość zmaga się odkąd pamiętam – pieniądze. Gdy tak sobie nad nim rozmyślałem doszedłem do dość osobliwego wniosku – nasi ukochani amerykańscy właściciele prawie nigdy o finansach nie mówią. To znaczy... może informują prasę o kolejnych kredytach zaciąganych w Royal Bank of Scotland, ale jeśli chodzi o pieniądze, które należałoby wpompować w klub celem zakupienia nowych piłkarzy itd., nagle zamykają im się te przecież tak bogate w piękne słowa usta.

Benitez starym zwyczajem zapewnia, że nie będzie wielkiego wydawania, co pozwala mniemać, że jakaś rzeczowa rozmowa na temat finansowania ewentualnych transferów miejsca jeszcze nie miała. Pozostaje wierzyć, że Amerykanie wyłożą kwoty z – w miarę możliwości – odpowiednią ilością zer i menedżer będzie mógł dołożyć choć kilka puzzli do swojej układanki.

A tych brakuje z każdym sezonem coraz więcej. Jeszcze rok temu nikt nie myślał o totalnej rewolucji na bokach obrony, które teraz staje się po prostu konieczna. Był solidny Finnan, zawsze gotowy Arbeloa, nie schodzący poniżej pewnego poziomu Riise oraz kontuzjogenny, acz dobry piłkarsko Aurelio. Na chwilę obecną żaden z nich nie spełnia wymagań stawianych przed bocznym obrońcą mistrzowskiej drużyny. Do tego dochodzi olbrzymia dziura ziejąca z prawego skrzydła, gdzie Kuyt się stara, ale w ogólnym rozrachunku jest to argument, by posadzić go na ławkę, zamiast sprzedać do klubu pokroju Portsmouth czy Manchesteru City. To trzy największe mankamenty naszego zespołu, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą jedenastkę, bo trzeba przecież pamiętać, że na ławce też ktoś musi siedzieć.

Nie ma wątpliwości, że Benitez miałby mnóstwo pomysłów, jak to wszystko zlepić, problem jednak w tym, że za ten rodzaj gliny słono trzeba zapłacić. Na pewno potrzeba czegoś więcej, niż kilku darmowych transferów, które wspaniale reprezentują Ballack czy Woronin.

Należy mieć nadzieję, że w tym roku nie zostanie popełniony błąd, który w mniejszym lub większym stopniu negatywnie wpływał na transfery Liverpoolu w ostatnich latach. Trzeba samemu otworzyć okienko transferowe, zamiast bezsensownie czekać na 1 czerwca, kiedy samo się uchyli. Wypowiedzi Beniteza sugerują, że jest zwarty i gotowy. Problem polega na tym, że nie można tego samego powiedzieć o tych, którzy tak naprawdę decydują, ile Hiszpan wyda, ponieważ oni w magiczny sposób zniknęli z mediów i raczej prędko nosa za drzwi nie wystawią.

Nie mam najmniejszego zamiaru z góry oskarżać Amerykanów. Po prostu czułbym się o wiele lepiej ze świadomością, że po zażartej dyskusji, jeden z nich oświadczył Benitezowi:

- Dobra hombre, masz tu X milionów. Działaj.

On by tam sobie poradził.



Autor: Witz
Data publikacji: 06.05.2008 (zmod. 02.07.2020)