TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1811

Czerwoni na Placu Czerwonym?

Artykuł z cyklu Artykuły


Nie wiem dlaczego, ale jakoś dziwnie spokojnie przyjąłem to, co wydarzyło się w 94 minucie wtorkowego meczu na Anfield. Po prostu zwiesiłem głowę, po sekundzie ją podniosłem, a póĽniej zapaliłem papierosa, żeby nie wypowiedzieć słów, które mimo wszystko cisnęły mi się na usta, a których młodemu, kulturalnemu człowiekowi wypowiadać nie wypada, a tym bardziej nie wypada przytaczać ich w artykule na łamach lfc.pl. Do rzeczy.

Za nami dopiero pierwsza połowa dwumeczu. Logika podpowiadałaby, że to Chelsea jest faworytem do awansu. Po pierwsze: grają u siebie, po drugie: do trzech razy sztuka. Szczęście polega na tym, że futbol nie opiera się na czystej logice i chłodnej kalkulacji. Gdyby było inaczej, po świecie stąpałaby cała rzesza bogatych ludzi, zawdzięczających swoje fortuny zakładom bukmacherskim. Sam z chęcią wybrałbym ten sposób zarabiania na życie.

Ostatnio udowodniono, że bramka Luisa Garcii, która otworzyła Liverpoolowi drogę do finału w Stambule, została uznana niesłusznie, gdyż piłka nie przekroczyła linii bramkowej całym obwodem. ¦wietnie się składa, bo w takim razie Riise po prostu oddał to, co Chelsea się należało i w Londynie obie drużyny będą już kwita.

Gol Norwega był zresztą całkiem ładny. Didier Drogba przez cały mecz nie potrafił strzelić bramki chociażby prawą nogą, a Riise wszedł w połowie drugiej połowy i zaliczył efektownego szczupaka. Oto magia czerwonej koszulki!

Ujmując rzecz poważniej – wtorkowy wynik mógł prezentować się o wiele bardziej korzystnie. Ale się nie prezentuje. Wyjazdowy remis stawia w korzystniejszej sytuacji Chelsea, więc nie pozostaje nic innego, jak pojechać do Londynu i tam zabukować bilety do Moskwy. Satysfakcja na pewno będzie większa, niż po wywalczeniu awansu na własnym boisku. Bez wątpienia łatwiej napisać, niż zrealizować, ale jeśli w awans nie będą wierzyć kibice LFC, to kto ma wierzyć?

Wybuch negatywnych emocji skierowany na Johna Arne Riise, to tylko dowód, jak bardzo sympatycy Liverpoolu chcą zobaczyć swoich ulubieńców na murawie moskiewskiego stadionu.

W sezonie 1993/94, podczas wyjazdowego derbowego meczu z Evertonem, Bruce Grobbelaar o mało nie pobił młodziutkiego Steve’a McManamana. Po przegranym 1:4 meczu z Panathinaikosem, który pogrzebał nadzieje Wisły Kraków na awans do Ligi Mistrzów, media rozpisywały się o posiniaczonym obliczu Tomasza Frankowskiego i spekulowały, że w szatni Wiślakow doszło do bójki. Piłkarze Wisły kategorycznie zdementowali te pogłoski. Eric Cantona zademonstrował kibicowi przeciwnej drużyny kopnięcie, którego nie powstydziłby się niejeden karateka. Piłka nożna wyzwala wielkie emocje.

Wracając do wpadek samych piłkarzy (bo zagranie Riise niewątpliwie było wpadką) przypominają mi się przypadki Davida Beckhama. Na Mistrzostwach ¦wiata w 1998r, odbywających się we Francji, Anglik kopnął bez piłki Diego Simeone, dostał czerwoną kartkę, a następnego dnia jego zdjęcie znalazło się na okładkach gazet obok niezbyt sympatycznie brzmiących nagłówków. Anglia odpadła z Mundialu, a winny był tylko jeden. Na innej wielkiej imprezie Beckham kopnął z rzutu karnego niemal pionowo w górę…

Pomijając fakt, że dzisiaj David Beckham jest już raczej ikoną marketingu, swego czasu był to jeden z najwybitniejszych piłkarzy globu. Przytrafiały mu się wpadki, ale częściej czarował kibiców precyzyjnymi dośrodkowaniami, czy fenomenalnie wykonywanymi rzutami wolnymi.

Wobec kontuzji Fabio Aurelio zwalnia się miejsce na lewej stronie obrony LFC. I mam nadzieję, że to miejsce zajmie John Arne Riise. Bo jeśli pozostali piłkarze Liverpoolu będą umotywowani na 200%, to Norweg będzie na 300%.

Półtora roku temu Polska rozgrywała wyjazdowy mecz Eliminacji ME w Kazachstanie. Mariusz Lewandowski został zmieniony jeszcze w czasie trwania pierwszej połowy i w napadzie złości nie podał ręki Leo Beenhakkerowi. Cztery dni póĽniej ten sam piłkarz był jednym z architektów zwycięstwa nad Portugalią. Mam nadzieję, że Rafa postawi na Johna, a ten będzie jednym z architektów zwycięstwa nad Chelsea, a póĽniej zanotuje świetny występ w finale. Najlepiej z Manchesterem United.

Póki co emocje trochę opadły. Riise przeprasza kibiców, kibice przepraszają Riise. Temperatura będzie jednak powoli wzrastać, a w środę osiągnie stan wrzenia. To już półfinał… Nie mogę się doczekać.



Autor: Mendel
Data publikacji: 24.04.2008 (zmod. 02.07.2020)