SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1366

Benitez – tworząca się legenda

Artykuł z cyklu Artykuły


Wreszcie doszedłem do siebie po tym wspaniałym zwycięstwie nad Arsenalem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Cóż to był za mecz! I cóż za kolejna niesamowita europejska noc na Anfield w poprzedni wtorek. To był najlepszy mecz jaki widziałem od lat. Oczywiście, potrzeba dwóch świetnych drużyn aby stworzyć świetne widowisko. W tym miejscu należni jesteśmy Arsenalowi szacunek za coś więcej niż tylko udział w tym spotkaniu. Jednakże, i pomimo tego, że uwadze większości mediów jakoś to uciekało, myślę że jest całkiem oczywiste, że wygrała lepsza drużyna.

Większość mediów przed, w trakcie i po meczu sprawiała wrażenie niemal całkowicie skupionych na Kanonierach. A miejscami wyglądało to tak, że niewiele brakowało do tego, aby niemal żądali od nas przeprosin za zwycięstwo. Z chęcią przyznaję, że Arsenal gra fajną piłkę, przyjemną dla oka. Trzeba przyznać, że w tej dziedzinie im ustępujemy, co nie znaczy że nie gramy teraz miejscami całkiem przyzwoitej piłki. Ale jak już kiedyś o tym pisałem, myślę że Wenger ma tendencję do skupiania się bardziej na artyzmie futbolu, gdzie tymczasem Benitez skupia się bardziej na technologii.

Zatem choć ich styl gry zdobywa im sporo sympatyków, czasem potrzebujesz czegoś więcej niż pięknego futbolu żeby odnosić sukcesy w wielkich potyczkach, które pojawiają się w tym biznesie pod koniec sezonu. Takie walory jak charaktery, serce do gry i waleczność – tu z pewnością i zdecydowanie przewyższamy Kanonierów. I myślę, że było to wyraĽnie widać w ostatniej trylogii naszych pojedynków.

Gdyby zadać jednak pytanie o szczerą opinię, która ze stron grała ogólnie lepszą piłkę w tych trzech meczach, większość ludzi wskazałaby Arsenal. Ale gdyby tych samych ludzi spytać się, kto ciężej pracował, lepiej bronił i grał bardziej jako drużyna, to myślę że uznano by jednak Liverpool za drużynę lepszą w każdym z tych aspektów.

Pod koniec wtorkowego meczu jedyne co mógł zrobić, to narzekać na karnego którego nie przyznano jego zespołowi w pierwszym spotkaniu. I choć zgadzam się, że karny powinien być, to takie rzeczy choć bardzo frustrujące, to zdarzają się każdemu zespołowi w ciągu całego sezonu i trzeba z tym żyć i iść dalej (najlepszy przykład – karny dla Chelsea w meczu z LFC na początku ligi – dop. red.).

A tak naprawdę to jego zespół miał jeszcze jakieś dwie godziny gry po tym zdarzeniu, przez które mogli załatwić sprawę, ale nie udało im się to. Za to Liverpool w ciągu całego dwumeczu trzykrotnie przegrywał, ale nasi zawodnicy nigdy nie spuścili głów i za każdym razem wywalczali odzyskanie inicjatywy aby ostatecznie zasłużenie zwyciężyli dzięki czterem wspaniałym bramkom i jednym perfekcyjnie wykonanym rzucie karnym.

Ale tego typu rzeczy nie uświadczysz w mediach. Dla mnie wygląd to tak, że dla większości tych klaunów są ludzie tacy jak Ferguson czy Wenger, którzy nigdy nie robią nic Ľle, i są tacy jak Benitez, którzy nigdy nie robią nic dobrze i rzadko docenia się ich dokonania.

Wiem, że kiedy my, fani Liverpoolu, narzekamy na takie rzeczy, ludzie często zarzucają nam że jesteśmy przewrażliwieni, ale naprawdę nie dbam o takie bzdury, bo niektóre anty-Liverpoolowe a zwłaszcza anty-Benitezowe wypowiedzi są naprawdę godne pożałowania, a co najmniej nieprawdopodobnie niesprawiedliwe.

Na przykład - bez przerwy słyszymy od tych kretynów w mediach ich bzdurne pytania dlaczego Benitez nie grał więcej Torresem w tym sezonie, gdzie prawda jest taka, że gdy Fernando był zdrowy, to grał dla nas więcej niż Ronaldo dla Mancs. Do tego dochodzi oczywiście fakt, iż gdy Ferguson decyduje się dać odpocząć niektórym swoim zawodnikom, często uznaje się to za „strategiczne zmiany”, natomiast gdy Rafa czyni to samo, zwie się to „kombinowaniem”.

Mam na myśli to, że ustawiczne atakowanie Beniteza przez wielu przedstawicieli mediów wyrwało się spod kontroli, a w porównaniu z tym, wielu managerów jest traktowanych niemalże w białych rękawiczkach. Wiem, że wielu z Was powie żeby po prostu zignorować tych idiotów, ale ten rodzaj relacjonowania wydarzeń jest nie tylko niesprawiedliwy, ale może on również poważnie zwiększyć presję ciążącą na szefie.

Podejrzewam, że fakt iż Manc wygrali Premier League w poprzednim sezonie i są teraz w dobrej pozycji do obrony tytułu, oraz są dla wielu (niespodzianka!) faworytami do wygrania również Ligi Mistrzów, oznacza że będziemy musieli znosić mówienie o Fergusonie z takim uwielbieniem jeszcze przez całe lata. Jednakże nie jest on jedyny ponieważ Arsene Wenger też zdaje się cieszyć miłością i niepodważalnym wsparciem mediów, zwłaszcza w porównaniu z naszym managerem. Ale w tym drugim przypadku jest to przynajmniej dla mnie cięższe do zniesienia, ponieważ w moich oczach każda rzetelna analiza wykazuje, że w czasie ich czasu z angielską piłką, Benitez udowodnił że jest lepszy.

Z pewnością zgodziłbym się, że w ogólnym kontekście Wenger ma wspaniałe osiągnięcia z Arsenalem, ale czego media wygodnie nie dostrzegają to to, że jego wyniki bledną w porównaniu z naszym managerem. Kiedy Rafa przybył na Anfield, dostał w spadku od Gerrarda Houllier całkiem przeciętny zespół. W tym czasie Wenger mógł się pochwalić bardzo silnym, ustabilizowanym składem nad którym pracował całe lata. Trzeba zatem przyznać że miał ogromną przewagę na starcie nad swoim hiszpańskim rywalem.

Jednakowoż, od tamtej pory, przez cztery lata Arsenal doszedł do dwóch znaczących finałów, lecz nie wygrał niczego, gdzie Liverpool pod wodzą Beniteza zdobył 5 trofeów, wliczając w to Ligę Mistrzów i Puchar Anglii, doszedłszy również do kolejnego finału Ligi Mistrzów, finału Pucharu Ligi, finału Klubowych Mistrzostw ¦wiata. I nie zapominajmy, że w tym sezonie wciąż mamy niemałe szanse na dodanie kolejnego tryumfu w Lidze Mistrzów do kolekcji.

Oczywiście, Rafa jest często krytykowany za to, że Liverpool wciąż nie zdołał poważnie włączyć się do walki o tytuł Mistrza Anglii odkąd Hiszpan jest na Anfield. Ale nawet w tym aspekcie bilans Beniteza jest co najmniej równy temu Wengera. W jego pierwszym sezonie z nami, skończyliśmy ze stratą 25 punktów do Arsenalu, ale w kolejnym to my z kolei zdobyliśmy 15 oczek więcej. W poprzednim sezonie straciliśmy sporo punktów pod koniec sezonu, gdy sporo naszych zawodników odpoczywało przed finałem Ligi Mistrzów, ale i tak zdołaliśmy ich wyprzedzić dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. W obecnym sezonie tracimy do nich 8 punktów (artykuł pisany przed ostatnią kolejką, teraz jak wiadomo strata wynosi już tylko 5 punktów – dop. red.), ale z tym jak oni teraz grają, różnica ta może się jeszcze znacznie zmniejszyć.

Poza tym wszystkim, istnieje jeszcze również kilka innych medialnych mitów na temat Wengera, jego dokonań na rynku transferowym, jego dokonań w pracy z młodzieżą, które giną w konfrontacji z wnikliwą analizą. Na rynku transferowym, dzięki sporym zyskom jakie dały mu transfery Anelki, Vieiry, Henry’ego itp., prawdą jest że bilans jego działań w tej materii wykazuje zysk. Ale kto na to zwraca uwagę? W końcu to ma być liga piłki nożnej, a nie księgowości. A ja znacznie bardziej wolałbym oglądać trofea w gablotach niż siedzieć w banku.

Wenger ma niemałe zasługi w wynajdywaniu i sprowadzaniu znakomitych młodych talentów do Arsenalu, ale jego dokonania w zakresie ściągania już ukształtowanych graczy do pierwszego składu nie mają się już aż tak dobrze. Rafa kupił paru kolesi na Anfield, ale to były relatywnie tanie zakupy, które szybko zostały wykorzystane i niemal w każdym przypadku przynosiły korzyść. Ale Wenger sam sprowadził paru facetów i wydał niemałą fortunę na graczy takich jak Wiltord, Jeffers, Reyes, którzy okazali się być kosztownymi wpadkami. Kolejny fakt, który zdaje się być zmiatany pod dywan ku wygodzie mediów.

Tak dochodzimy do obecnego młodego składu Arsenalu, który stworzył Wenger i który dał mu niemal powszechne uznanie. Nie zrozumcie mnie Ľle, myślę, że zasługuje na spore uznanie za swój małoletni zespół i jakość futbolu jaki teraz prezentują, ale co mnie irytuje to to, że Rafa do tej pory również wykonał kupę dobrej roboty, ale póki co jego wysiłki niemal całkowicie ignorowane.

Jeśli chodzi o przeciętny wiek obecnej ekipy Kanonierów, myślę że interesujące jest, że gdyby nie występy Sammiego Hyypii w naszych ostatnich pojedynkach, to średni wiek naszego zespołu byłby tylko nieznacznie większy od tego Arsenalu. I jeśli zdarzają się mecze w których nie występują Carra i Hyypia, który to scenariusz będzie całkiem prawdopodobny w przyszłym sezonie, to przeciętny wiek naszego składu będzie już niższy od ich.

Ale na tym nie koniec. Poza pierwszym zespołem, w czasie pobytu Rafy na Anfield, Liverpool zdobył Młodzieżowy Puchar Anglii dwa razy z rzędu, parę tygodni temu nasze rezerwy udały się do Stanów, gdzie wygrały Puchar Dallas, a wcześniej w tym tygodniu wygrały Ligę Rezerw po raz pierwszy od 20 lat. Ostatnio widzieliśmy Plessisa jako pierwszego z tego zbioru młodych zawodników, który zaliczył debiut w pierwszym zespole. A jest jeszcze co najmniej 5 czy 6 tych zawodników którzy niemal na pewno będą walczyć o miejsce w pierwszym składzie w przyszłym czy następnym sezonie. A gdy Wenger słucha niemal niekończących się pochwał jego pracy z młodzieżą, to wysiłki Rafy pozostają póki praktycznie niezauważane.

Zatem jeśli odstawicie na bok romans jaki wydaje się, że mają media z managerem Kanonierów, i będziecie oceniać obu mężczyzn wyłącznie na podstawie ich dokonań z ostatnich 4 sezonów, to myślę , że jasno wyjdzie, że Benitez jest daleko przed Wengerem. Ale oczywiście fakty, które wymieniłem na tym blogu nie będą wspominane w mediach, ponieważ są one pełne hipokrytów zbyt leniwych, albo po prostu zbyt głupich żeby o tych faktach mówić.

Nie to, żebym oczekiwał po tych palantach nagłego ataku uwielbienia dla naszego szefa, uważam po prostu, że smutne jest, że mało który z nich na tyle wykazuje się przyzwoitością, aby pokazać mu chociaż trochę uznania. Niezależnie od dokonań w poprzednich latach, w tym sezonie znajdował się pod ogromną presją, zarówno na jak i poza boiskiem, przed ¦więtami. I zważywszy na bajzel który zrobił się w klubie i niegodne zachowanie naszych dwóch właścicieli-idiotów, to myślę że jest naprawdę znaczącym osiągnięciem to, jak udało mu się odwrócić losy i przywrócić nas na właściwe tory do zabezpieczenia czwartego miejsca i wprowadzenia nas do półfinałów Ligi Mistrzów.

Gorszy manager w takich okolicznościach mógłby się równie dobrze załamać. Jednak Benitez jest kimś wyjątkowym i jak już, to wygląda na to że wręczy korzysta z tej presji i działa jeszcze lepiej. I choć ci reporterzy i tzw. „eksperci” zawsze zdołają mnie wkurzyć swoimi bezwartościowymi i niedoinformowanymi opiniami, to jestem przekonany, że Rafa będzie się śmiać jako ostatni. Bo gdy media szydzą, to The Kop świętuje, a właśnie to jest miejsce, gdzie tworzą się legendy!

Trwajcie w wierze!

Gerry Ormonde

Ľródło: KopBlog

Tłumaczenie tego artykułu dedykuję polskim dziennikarzom sportowym - Alex



Autor: Alex
Data publikacji: 16.04.2008 (zmod. 02.07.2020)