SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1577

Dlaczego Mascherano powinien być kapitanem Liverpool FC

Artykuł z cyklu Artykuły


W niedzielę Javier Mascherano udowodnił, dlaczego jest najlepszym kandydatem na kapitana Liverpool Football Club.

Bolesna porażka z United uświadomiła mi oddanie naszego defensywnego pomocnika. I bynajmniej nie mam zamiaru atakować Stevena Gerrarda.

Mam nadzieję, że zostanę prawidłowo zrozumiany - nie chodzi mi o brak futbolowego doświadczenia, gdy Argentyńczyk prosił się o czerwoną kartkę. Chodzi mi wyłącznie o to, co nastąpiło póĽniej - ponieważ jego zachowanie było symbolem.

Symbolem czego?

Niedojrzałego zachowania, które Ľle wpływa na rzecz drużyny? - można by się się spytać.

OdpowiedĽ jest inna.

Fani Panathinaikosu wprawili mnie ostatnio w zdumienie, gdy usłyszałem ich pieśń "Horto Magiko". O czym śpiewają?

"To magiczne zioło, daj mi go skosztować, by marzyć o moim PAO (Panathinaikosie - przyp.red.) i krzyczeć aż do Boga: Moja Panatho, kocham cię, jak heroinę, jak ostre dragi, jak haszysz, jak LSD. Przez ciebie PAO, cały świat jest na haju, cały świat. Moja Pantho, moja Panatho, kocham cię, kocham cię, gdziekolwiek zagrasz, zawsze pójdę za tobą. PAO tu, PAO tu, PAO tam, PAO tam, gdziekolwiek zagrasz zawsze będziemy razem. Zawsze razem."

Nie mam zamiaru wywoływać dyskusji o zalegalizowaniu narkotyków, ponieważ kompletnie mijałoby się to z celem tego, co chcę przekazać. Tą niezwykłą pieśń możecie usłyszeć tutaj.

Co mają więc wspólnego fani Panathinaikosu z Javierem Mascherano? Wbrew pozorom, bardzo, bardzo wiele. I pokazał to jego niedzielny wyskok.

Pasja. Pożądanie zwycięstwa.

Już rozumiecie? A teraz spójrzmy na Stevena Gerrarda. Zapomnijmy, choć na chwilę - wiem, że to trudne - o Stambule, o Cardiff, o wielu innych pięknch momentach. Skoncentrujmy się na meczu z United, który pod względem przeze mnie omawianym był cholernie ważny.

Czy Gerrard wykazał jakiekolwiek zaangażowanie w grę? Moim zdaniem nie. Był apatyczny, totalnie chimeryczny i obojętny. Jego podania zatrzymywały się nagle, zupełnie jakby piłka wpadła w kałużę błota. Teraz przypomnijmy sobie te wszystkie piękne słowa:

"Ta drużyna ma niezwykłą duszę – nieważne, jak wysoko przegrywamy, zawsze walczymy do końca."

Czy w niedzielę Gerrard potwierdził swoją prawdomówność? Nie.

I o to mam do niego ogromny żal.

Zaprezentował się, jako kapitan, najgorzej jak tylko mógł. Przy stanie 0-0 mogę przyczepić się tylko do jakości jego gry, a o tym nie tutaj. Przy stanie 1-0 zaczęliśmy atakować i tutaj również nie mam mu wiele do zarzucenia. Gdy było już 3-0, czy atakowaliśmy? Czy graliśmy do końca?

N i e!

To nie był mecz z Reading, to nie był mecz z Barnsley, to nie był mecz z Aston Villą czy Tottenhamem...

To był mecz z Man United! A ja byłem załamany, gdy Ronaldo, Nani i spółka bawili się z nami jak z zespołem paralityków. Gdy na San Siro prowadziliśmy 1-0, kibice krzyczeli "ole!" i tylko tego brakowało mi na Old Trafford do stuprocentowego upokorzenia.

Gdzie była ta dusza, o której tak pięknie mówił Gerrard?

Pamiętam też mecz z Toulouse w tym sezonie. Wygrywaliśmy na Municipal 1-0 po ładnym golu Andrija Woronina. Doliczony czas gry, Mascherano nadal na boisku. To trzeba było zobaczyć - sprint za piłką kompletnie go pochłonił, przebiegł pół boiska. Było 1-0, 35 stopni ciepła i półtorej godziny ciężkiego futbolu za pasem. A Masche biegł zupełnie, jakby było 1-0 dla Toulouse. I jakby to był finał Champions League.

Wracając do spotkania z Mancs. PrzejdĽmy do sytuacji, która łączy obu panów. Fernando Torres otrzymuje żółtą kartkę za rozmowę z arbitrem, co zaskakuje Mascherano. Argentyńczyk podbiega do Bennetta i zadaje dwa razy to samo pytanie. - Co się dzieje? Co się dzieje?

Po drodze zatrzymuje go jeszcze Alonso na spółkę z Aurelio. Widząc, jak bardzo uparty jest nasz pomocnik, puszczają go dalej. Bennett, który zapisuje jeszcze numer Torresa, spostrzega nachalność Masche, który był już kilkakrotnie upomniany. Kończy się czerwoną kartką

Co dzieje się dalej? Argentyńczyk nie może zrozumieć, za co został wyrzucony. Bennett nie ma zamiaru tego wyjaśniać i nakazuje mu opuścić boisko.

W tym momencie podbiegają koledzy z zespołu, Mascherano wyrywa się i, patrząc na sprawę okiem Roberta Korzeniowskiego, goni Bennetta. Gdzie jest kapitan?! W końcu się pojawia. Przez pięć sekund krzyczy w twarz Javiera. Ostatecznie pracę domową Gerrarda odrabia Rafa Benitez.

Nie chodzi mi jednak o to, że Gerrard jest złym kapitanem. To żywa legenda klubu, wielki piłkarz i podziwiam go. Proszę najpiękniej, jak tylko się da, o zrozumienie mojej idei. Proszę najpiękniej, jak tylko się da, by nie pomyślano, że zapomniałem o Stambule, o Cardiff... Nie zapomniałem.

Proszę najpiękniej, jak tylko się da, o dokładne przeczytanie ostatniego fragmentu tego artykułu.

Mówię wyłącznie o tym, że Mascherano ujął mnie swoim zaangażowaniem. Ujął mnie tym, co fantastycznie określają fani Panathinaikosu: "mój Liverpool, kocham cię, jak heroinę (...), kocham cię, kocham cię, gdziekolwiek zagrasz zawsze pójdę za tobą (...)". Javier jest właśnie takim piłkarzem, jest piłkarzem który odda WSZYSTKO za zwycięstwo, zrobi WSZYSTKO by pomóc klubowi i WSZYSTKO jest dla niego niczym w porównaniu do Liverpool Football Club - historii, glorii i reputacji tego klubu.

Nie zrozumcie mnie Ľle. Chcę, by Gerrard pozostał kapitanem. Moja jedyna prośba jest następująca: gdy pewnego dnia Stevie zakończy karierę, błagam...

niech

Javieeeeeer Mascheeranooooo

zostanie nowym wodzem.



Autor: Sochal
Data publikacji: 24.03.2008 (zmod. 02.07.2020)