LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1095

Nowy rok, stare zmartwienia

Artykuł z cyklu Artykuły


Mamy Nowy Rok, ale jeżeli chodzi o Liverpool sprawy mają się po staremu. W meczu z Wigan dominowaliśmy, stworzyliśmy wystarczającą ilość sytuacji żeby spokojnie wygrać a mimo tego, jedyną bramkę zdobył Fernando Torres. Wigan miało chyba jedyną sytuację w meczu, wykorzystali chaos w naszej defensywie, strzelili bramkę i wyjechali z Anfield z jednym punktem.

Podobnie było w niedzielnym meczu z Manchester City, posiadaliśmy przewagę optyczną ale zabrakło umiejętności żeby wpakować piłkę do siatki i mecz zakończył się frustrującym 0-0 a wydawałoby się z przebiegu meczu, że zwycięstwo musi być nasze. Dzięki tym rezultatom mamy już 12 punktów mniej niż liderujący Arsenal, a nasze sny o mistrzostwie trzeba odłożyć w czasie na kolejny sezon, który to już raz?

Nowy rok to tradycyjnie czas nadziei na odmianę losu i lepsze czasy ale szczerze powiedziawszy jestem zmartwiony kierunkiem w jakim zmierza nasz klub. Boisko pokazuje, że niektórzy piłkarze są po prostu zbyt słabi do walki o najwyższe trofea, ale nie będę krytykować konkretnych osób gdyż doceniam trud jaki wkładają w każdy mecz. Jeżeli chodzi o Rafę to chociaż nie zgadzam się z jego niektórymi decyzjami, nadal w pełni popieram Go na stanowisku menadżera LFC. Nadal twierdzę, że z pełnym wsparciem właścicieli byłby w stanie dać nam sukces którego pragniemy. Moje zmartwienia dotyczą tego, co dzieje się poza boiskiem.

Przez ostatnie 12 miesięcy byliśmy świadkami dużych zmian na Anfield. Epicka, ciągnąca się latami historia poszukiwań przez Davida Mooresa i Ricka Parry’ego odpowiednich właścicieli oraz wreszcie sprzedaży klubu zakończyła się oddaniem klubu w ręce dwóch Amerykanów; Hicksa i Gilleta, ale odpowiedzmy sobie szczerze. Czy przez ten rok klub poszedł naprzód?

W przeszłości Liverpool Football Club rzadko zmieniał właścicieli a z oceną ich pracy wstrzymywaliśmy się latami, czasem nawet dekadami. Może więc wydawać się niesprawiedliwe gdy zechcę ocenić obecnych właścicieli po niecałym roku urzędowania, ale my, kibice The Reds mamy ostre nerwy i małą tolerancję na p********e głupot, a Ci dwaj panowie cuchną nimi na kilometr.

Gdy przybyli do klubu, bombardowali nas obietnicami świetlanej przyszłości a na razie okazało się to tylko pustymi słowami. Podwalinami całej umowy była obietnica szybkiej budowy nowego stadionu i na chwilę obecną na obietnicy się skończyło. Pamiętam gdy mówili o tym, że pracę ruszą w paĽdzierniku. Jest styczeń a nie widać żadnych nadziei, że prace rozpoczną się niebawem.

Potem przyszedł czas gdy zaprezentowano nam katastrofalny i mocno przesadzony projekt nowego, futurystycznego stadionu. Projekt został porzucony kilka miesięcy temu gdyż był za drogi. Dodajmy do tego próbę spłacenia pierwotnej pożyczki(która pozwoliła Amerykanom wejść w posiadanie klubu) pieniędzmi z innych kredytów. Niestety dla dwóch starszych panów, kolejne banki odmawiają im udzielenia dalszych kredytów. Nas może tylko zastanowić niechęć Amerykanów do inwestowania w klub własnych pieniędzy.

W swoich pierwszych dniach w klubie głośno deklarowali poparcie dla metod Rafaela Beniteza lecz te deklaracje pękły jak bańka mydlana; raz podczas okienka transferowego i drugi raz podczas ostatniego rozdmuchiwanego przez prasę sporu z hiszpańskim szkoleniowcem. Dla mnie największym problemem relacji z nowymi właścicielami jest obiecany, zwiększony budżet na transfery. Budżet, którego nikt nie widział.

W letnim okienku Rafa wydał około 43 miliony funtów ale pamiętajmy o tym, że uzyskał również 25 milionów ze sprzedaży zawodników. Taki bilans jest niemal identyczny z zeszłorocznym. Większość funduszy została wydana na transfery Torresa, Babela, Lucasa I Benayouna ale mając na względzie nasze mistrzowskie aspiracje to nadal zbyt małe wzmocnienie składu.

Nasz skład jest mocniejszy niż w latach poprzednich ale myśląc o tytułach musimy wzmocnić naszą podstawową jedenastkę oraz rezerwy graczami niezwykłym, wnoszącymi do gry nową jakość. Niestety, sygnały z klubu nie napawają optymizmem. Drużyny z czuba tabeli również poszukują wzmocnień i padają już kwoty większe niż 10 milionów funtów za piłkarza gdy tymczasem Liverpool poszukuje dzieciaków, wolnych transferów, wypożyczeń i tanich półśrodków. Robimy tak od wielu lat a rezultaty są opłakane. Z obietnic Amerykanów wynikają tylko nerwy i frustracje kibiców.

Często mam wrażenie, że nasi trzej główni rywale płyną przed nami na luksusowych jachtach a mi próbujemy dogonić ich tonącą szalupą a Rafa ma zadanie uratowania załogi używając wiaderka. Powiem więcej, coraz realniejsze jest widmo, że dogoni nas jakiś solidny i rozsądnie zarządzany klub a my będziemy walczyć o miejsce w cholernym Pucharze Uefa.

Powodów takiej tendencji trzeba upatrywać w zyskach klubów z transmisji telewizyjnych. Duże pieniądze daje również Liga Mistrzów I chociaż Rafa doprowadził nas do dwóch finałów w ciągu trzech lat w tym sezonie więcej wydają takie kluby jak Tottenham, Manchester City, Aston Villa czy nawet... Sunderland.

Nadal w pełni wierzę w Rafę gdyż, mimo braku wsparcia od włodarzy klubu, przez trzy lata dał nam dwa finały Ligi Mistrzów, dwa trzecie miejsca w lidze, puchar Ligi i kilka innych trofeów. Jak już mówiłem w przeszłości, zastanówmy się co ten facet dałby nam gdyby dostawał tych zawodników których chciał. Nie znajduję drugiego szkoleniowca, który wywiązywałby się ze swojej funkcji tak dobrze pomimo tak niesprzyjających okoliczności.

Nasze szanse na mistrzostwo w tym roku są iluzoryczne ale jeśli nie chcemy byc za rok w tym samym punkcie, musimy zacząć już teraz budować nową drużynę. Zdaję sobie sprawę, że nowy stadion jest bardzo ważny ale drużyna jest ważniejsza a pierwszym dobrym krokiem byłoby wykupienie Javiera Mascherano. Absolutnie niepojętym jest dla mnie fakt, że światowej klasy zawodnik, udowadniający swoja przydatność i niebywały talent wiele razy, mówi otwarcie o chęci pozostania u nas a nikt we władzach klubu nie chce tej deklaracji usłyszeć i podpisać kontrakt.

Odpowiedni zastrzyk pieniędzy zapewni nam drużynę na trzy, cztery sezony oraz czas żeby wprowadzać do drużyny naszych utalentowanych młodych graczy co pozwoli zaoszczędzić fortunę w przyszłych latach. Amerykańscy właściciele pokazali, że posiadają talenty krasomówcze ale nadszedł czas żeby stulić pyski, wyłożyć pieniądze na stół i wesprzeć trenera.

Kończąc pozytywnym akcentem, pragnę złożyć wszystkim, wspierającym nas, najserdeczniejsze noworoczne życzenia od całej załogi Kopblogu. Z każdym rokiem strona wydaje się być większa i oby 2008 był znowu rekordowy.

Red Till I’m Dead!



Autor: Vasco
Data publikacji: 03.01.2008 (zmod. 02.07.2020)