WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1106

Nic nieznacząca wściekłość

Artykuł z cyklu Artykuły


Makbet dobrze to ujął: „Nędznym jest aktor, który swoją rolę przez parę godzin wygrawszy na scenie, w nicość przepada” lecz jeśli się nie zgadzasz, dodaj kolejny wers – „oto powieść idioty”.

Makbet widział McDuffa wraz z armia szturmujących jego rodowe gniazdo i zdawał sobie sprawę z rychłej porażki. Jakże podobnie czuliśmy się my, fani LiverpoolFC patrząc na długie piłki adresowane do zawodników ... których tam po prostu nie było.

Wyjściowa jedenastka była zestawiona przyzwoicie, jedynie zastanowiłbym się nad zamianą Riise na Fabio Aurelio i wstawiłbym Croucha w miejsce nieszczęsnego Kuyta. Mecz okazał się podobny do wielu z naszych ostatnich. Dominowaliśmy na całej szerokości boiska, dawaliśmy z siebie wszystko... a United strzelili gola. Pepe był tak bezrobotny, że po meczu mógłby w swojej bramkarskiej bluzie swobodnie iść na dowolna imprezę w mieście i nie usłyszałby złego słowa o swoim zapachu.

Nigdy więcej nie zamierzam iść na mecz z United, wiec tym razem skorzystałem z oferty Sky Sports. W pewnym momencie uznałem już, ze ktoś w stacji pomylił się i oglądam powtórkę meczu sprzed roku, gdyż z ekranu wiało taką nudą jaka może być tylko w meczu Liverpoolu z Manchesterem United. Nasi utrzymywali się przy piłce ale nikt nie miał na tyle boiskowego sprytu żeby przebić się przez obronę gości a idealnym dopełnieniem tej sytuacji była bramka „z niczego” którą przyjezdni zdobyli tuż przez przerwą. Mecze z United maja tendencje do kończenia się wynikiem 1:0 więc w czasie przerwy byłem pełen obaw, których niestety nie rozwiała gra Liverpoolu po przerwie. Powolne i przewidywalne akcje rozbijały się o monolit defensywy Manchesteru a jedynym który wykazywał chęć gry kombinacyjnej był Ryan Babel i jemu tylko należą się pochwały za druga połowę.

Nie powinniśmy jednak tak mocno obwiniać jednego gracza gdy motywacji zabrakło całej drużynie. Brzemienny w skutkach okazał się nadmierny respekt przed przesadzoną siłą drużyny United. Każda drużyna więdnie gdy dominuje w meczu a przeciwnik mimo tego wychodzi na prowadzenie. Przypomnijmy sobie choćby mecz z Marsylią.

Nie obwiniam za tę porażkę również trenera, na pewno znają się inni którzy z chęcią to robią, chciałbym jednak powiedzieć co myślę o roli Dirka Kuyta. To, że zawodnik daje z siebie na boisku wszystko nie może być gwarancja jego pozycji w pierwszym składzie. Osobiście, wole gdy napastnicy strzelają bramki, i mimo środowego gola uważam ze na chwilę obecną Kuyt nie ma takiej umiejętności na poziomie zadowalającym trenera czy tym bardziej kibiców. Czy jest w tym kraju trener który przed meczem mówi: „Boże, oby tylko Dirk nie grał w pierwszym składzie.”? Czy był lepszy mecz dla Petera, żeby zacząć w podstawowej jedenastce? Nie sądzę.

Patrząc długoterminowo, nie spodziewam się większej krytyki pod adresem Beniteza za jego uwagi pod adresem Billa i Teda. W sobotę czeka nas kolejny „zwyczajny” mecz z Portsmouth. Debaty nad tym meczem wprowadzą nas w nowy rok ale zastanawia mnie jak długo porażka, a przede wszystkim „poddanie się” Rafy w meczu z Reading będzie żyć w sercach kibiców. To był jego najgorszy moment w ligowej karierze. Możemy powiedzieć - jego ligowe „Burnley”. Wtedy zobaczyliśmy jak Rafa ryzykuje i przegrywa. Dziś widzimy go jako człowieka który wraca z kasyna pieszo, gdyż był zbyt skąpy na taksówkę, tymczasem to jego szaleńcza polityka wystawiania pierwszego składu doprowadziła nas do stanu gdy z „pretendentów do tytułu” stajemy się zaledwie drużyną z górnej części tabeli.

Ľródło: lfconline.com

autor: Karl Coppack



Autor: Vasco
Data publikacji: 19.12.2007 (zmod. 02.07.2020)