Ciągle gramy o wszystko
Artykuł z cyklu Artykuły
Porażka z Reading była jedną z najdziwniejszych jakie widziałem. Nasza przewaga na papierze była ogromna, ale sytuacje na boisku często nie są jej odzwierciedleniem.
Nie ma wątpliwości, że w tym meczu remis byłby najbardziej sprawiedliwy. Nie mówię o zwycięstwie, ale na remis na pewno zasłużyliśmy. Reading oddało tylko cztery celne strzały w całym meczu w tym strzał z karnego, którego nie powinno być.
Mieliśmy ogromnego pecha, bo dwukrotnie piłka lądowała odpowiednio na poprzeczce po strzale Gerrarda i słupku po uderzeniu Croucha. To był jeden z takich meczy, gdzie bramka przeciwnika jest zaczarowana.
Również Kewell był blisko szczęścia, kiedy piłka dosłownie o centymetry przeleciała obok słupka. Ich bramkarz świetnie bronił strzały Woro i Riise. Na początku mogliśmy objąć prowadzenie, gdyby Torres choć trochę skierował piłkę w którykolwiek narożnik bramki. Z takiej odległości zazwyczaj nie pudłuje.
Kontrowersyjny karny podyktowany za faul, który Carragher popełnił poza polem karnym ustawił spotkanie. To jest zupełnie inna sytuacja niż ta, w której Liverpool otrzymał kontrowersyjny karny za faul na Crouchu w meczu z Fulham, bo tam zdecydowanie prowadziliśmy i mecz praktycznie był już wygrany.
Ten sezon naprawdę jest dziwny pod tym względem, bo przecież wszyscy mają w pamięci ten z meczu przeciwko Chelsea na Anfield.
Wracając do meczu z Reading. Wydawało się, że wszystko wraca do normy po wyrównaniu Gerrarda, i że druga połowa będzie należeć do Liverpoolu. Nic bardziej mylnego. Po okresie dominacji w drugiej połowie bramkę na 2:1 strzelili gospodarze. Dziwna bramka, bo pięciu piłkarzy włączając w to Reine stało i patrzyło jak piłka bezkarnie sobie leci.
Trzeba przyznać, że dwie pierwsze bramki zostały spowodowane przez błędy żywych legend tej drużyny. Gerro i Carra powinni byli lepiej się zachować. Dobrze, że nie zostali zawieszeni, bo to byłaby tragedia w kontekście niedzielnego meczu z United.
Liverpool powinien był otrzymać dwa karne na Madejski Stadium i nie ma co do tego wątpliwości. Torres mógł ustrzelić hat-tricka, a tak nie zdobył ani jednej bramki.
To może spowodować, że uwaga znowu będzie zwrócona na Beniteza i jego personalne rotacje.
Do tej pory Hiszpan ma więcej plusów aniżeli minusów. To była dopiero pierwsza ligowa porażka, a mamy przecież już grudzień. Możliwe, że Benitez żałuje że wystawił Torresa do składu mając na uwadze dwa arcyważne spotkania w tym tygodniu.
Mimo wszystko bardzo dobrze spisał się Hobbs w swoim pełno wymiarowym ligowym debiucie i wydaje się być bardzo rozsądnym nastolatkiem. Ma sporo umiejętności i klasy jak na tak młodego zawodnika. W zasadzie nie popełnił żadnego błędu.
Cieszę się, że ten chłopak dostaje szanse gry przy bardziej doświadczonych zawodnikach, bo niedługo powróci Agger i rywalizacja na tej pozycji zrobi się ciekawsza, a to może tylko pomóc drużynie.
Gry na wyjazdach, gdzie gospodarze czują się najlepiej mogą mieć dziwne zakończenia. Dodać jeszcze trzeba, że nasi zawodnicy na pewno mieli na uwadze dwa następne mecze i to spotkanie mogło spowodować, że chcieli je po prostu odbyć. Trzeba mieć sporo szczęścia w takich spotkaniach, a my go tym razem nie mieliśmy.
Dwa następne mecze mogą mieć ogromne znaczenie na dalszą cześć sezonu, ale może się okazać, że i to spotkanie będzie miało w końcowym rozrachunku spore znaczenie. Oby nie.
Jeśli chodzi o rozgrywki w Europie, to może się okazać, że porażka na Anfield z Marsylią może mieć miażdżące w skutkach znaczenie, gdyby dzisiaj padł remis. Tamtej nocy mecz był niewyraĽny a Liverpool nie grał tej piłki, którą teraz obecnie oglądamy. Miejmy nadzieję, że zobaczymy Liverpool walczący do końca.
Ciągle jest szansa na najlepszą szesnastkę LM, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby awans był zapewniony wcześniej, to piłkarze inaczej podeszliby do meczu z Reading. Myślę, że nasi zawodnicy mieli w umysłach spotkanie z Marsylią i gdzieś w podświadomości na nim głównie się koncentrowali.
Martwi mnie trochę fakt, że nie jesteśmy już niepokonaną drużyną i to przed dwoma najważniejszymi meczami obecnie. Dobrze, że spotkanie w LM gramy we wtorek a w PL w niedziele, bo to daje większe możliwości regeneracji i przygotowania.
Arsenal zgubił 5 punktów w ostatnich dwóch tygodniach, a Manchester niedawno przegrał z Boltonem. I tak będzie do końca. Co jakiś czas jedna z najlepszych drużyn będzie się potykać, a niedługo zaczyna się Puchar Narodów Afryki, a to najbardziej dotknie Arsenal i Chelsea. Porażka po takim pięknym paśmie zwycięstw boli, ale ciągle jesteśmy mocni.
Potrzebujemy znacznego zwycięstwa nad Marsylią, aby pokazać United, że jesteśmy silni. Nasza forma w meczach na Anfield rośnie, podczas gdy Manchester gorzej radzi sobie na wyjazdach i trzeba to wykorzystać. Miejmy nadzieję, że szczęście znów do nas powróci na te dwa bardzo ważne spotkania.
Jakiekolwiek dwa zwycięstwa w jakimkolwiek stylu przywrócą wiarę na dalszą część sezonu i miejmy nadzieję, że ta wiara będzie nam dana.
Paul Tomkins
Ľródło: liverpoolfc.tv
Autor: Majamajewski
Data publikacji: 11.12.2007 (zmod. 02.07.2020)