Sprawy klubu na forum publicznym, a zwrot Beniteza
Artykuł z cyklu Artykuły
Dziennikarz Liverpoolu Tony Barrett dokonuje analizy wojny domowej, które lada moment może wybuchnąć na Anfield i powody, dlaczego do tego doszło.
"Jak zawsze jestem skupiony na treningach i szkoleniu mojego zespołu." - zwrot, który wypowiadał Rafa Benitez wskazuje, że interesuje go wyłącznie dobro drużyny.
Jednak kiedy trener Liverpoolu powtarzał te słowa co chwilę na zwykłe pytania podczas konferencji prasowej w Melwood, po południu właściciele klubu byli wstrząśnięci. To był wyraĽny znak, że Benitez stracił do nich cierpliwość.
Fakt, że bardzo podobne słowa użyli Tom Hicks i George Gillett w ostatnim oświadczeniu skierowanym de facto do Hiszpana oznacza, że był to ukryty odwet na Amerykanach. Zaczęło się, kiedy Benitez oczekiwał szybkich transferów w styczniu.
Jednak pośpiesznie wydane oświadczenie na oficjalnej stronie klubu, które potwierdziło stanowisko Amerykanów jest dowodem na to, że Hicks i Gillett nie będą rozmawiać o transferach przynajmniej na razie.
Oświadczenie - wydane przez Amerykanów dwie godziny po konferencji prasowej Beniteza - stwierdza: "Zainwestowaliśmy bardzo dużo tego lata w zespół i rozpaczliwie chcemy, by zespół osiągał sukcesy."
"Przed nami kilka decydujących meczów w Premier League i Lidze Mistrzów. Musimy skoncentrować się na ich wygraniu i wykorzystania piłkarzy, których mamy obecnie jak najlepiej."
"Zostawiamy wszystkie rozmowy o sprzedawaniu i kupowaniu do czasu naszego przyjazdu w grudniu. Wtedy dopiero usiądziemy i będziemy dyskutować z trenerem."
Takie spotkanie odbędzie się po ich przyjeĽdzie na Anfield, kiedy Liverpool będzie gościł Manchester United 16 grudnia.
W świetle nieporozumienia między Benitezem, a władzami klubu wystawionego na forum publiczne, spotkanie będzie miało jeszcze większe znacznie. Prawie totalne załamanie na poziomie komunikacji w klubie, coraz większe podejrzliwość, a nawet słowa oburzenia oznaczają, że Benitez w końcu usiądzie z Amerykanami przy jednym stole, gdzie wszystkie relacje między nimi zostaną omówione.
Jednak obecne położenie to po prostu starcie dwóch bardzo odmiennych kultur.
Urodzony w Madrycie Benitez, zawsze niecierpliwy, chce zobaczyć postęp w klubie we wszystkich sektorach już dzisiaj. Nie zamierza czekać do jutra, by zobaczyć co przyniesie przyszłość, a do tego czasu potencjalne cele transferowe przeniosą się gdzie indziej.
Jako człowiek futbolu Benitez nie traktuje bardzo poważnie dziwactw o mocnych finansach, czy gwałtownych zmianach w sprawach umów. Wszystko czego chce, to sprowadzić piłkarzy, który uważa za odpowiednich, by włączyć się do walki o tytuł w tym sezonie.
Hicks i Gillett, jako biznesmeni chcą zobaczyć zwrot kosztów, które zainwestowali zanim nawet pomyślą o następnym wydawaniu pieniędzy.
To z kolei oznacza, że muszą poczuć satysfakcję z wydanych pieniędzy na takich piłkarzy jak Fernando Torres, Ryan Babel, Andrij Woronin i Yossi Benayoun, kiedy przyniosą one wyraĽne korzyści.
Właśnie dlatego transfer Javiera Mascherano jeszcze nie został potwierdzony. Z tego również powodu nie ma żadnych postępów przy nowych transferach - nawet bardzo pożądanego środkowego obrońcy. Dlatego Benitez otrzymał taką nieładną odpowiedzieć, by skoncentrować się na szkoleniu piłkarzy, których ma obecnie w klubie.
W maju, Amerykanie byli w szoku i rozczarowali się wypowiedziami Beniteza nazajutrz po finale Ligi Mistrzów w Atenach. Ponownie trener Liverpoolu poszedł do prasy ze swoimi sprawami.
Wówczas mówił o rewolucji na Anfield i wielkich inwestycjach, jeśli klub ma rywalizować na najwyższym poziomie.
Wczoraj nie zażądał rewolucji, czy wielkich milionów na transfery. Poprosił o wolność w kierowaniu polityką transferową, bez żadnych ograniczeń czy zezwoleń. Aby mógł sprzedawać piłkarzy dłużej nie potrzebnych klubowi i mieć pieniądze na nowych piłkarzy, którzy według niego wniosą coś nowego do zespołu.
Benitez jak pamiętamy był już w takiej sytuacji. W ostatnim roku w Walencji pokłócił się z dyrektorem sportowym Jesusem Garcia Pitarchem o politykę transferową klubu.
W pewnym momencie był na tyle sfrustrowany, że wypowiedział słynne zdanie. Poprosił swojego pracodawcę o stół, podczas gdy kupiono mu lampę.
Tym razem powiedziano Benitezowi, że sklep z meblami nie jest nawet otwarty. Nie może pozbyć się stołu i krzeseł, do czasu kiedy nie wydadzą na to zgody Hicks i Gillett.
Zdaniem Beniteza to naruszenie jego zakresu działania jako trenera Liverpoolu. Z punktu widzenia Amerykanów, to normalna rzecz w biznesie, która zależy od przynoszonych korzyści.
Obie myśli mają tyle plusów i minusów, że można o nich dyskutować bez końca.
Z jednej strony rynek transferowy nie będzie czekał na Liverpoolu. Jest całkiem możliwe, że do połowy grudnia piłkarze, których wskazał Benitez zrezygnują z czekania na sygnał od the Reds i przeniosą się gdzie indziej.
To niesłychane, by w takim klubie jak Liverpool z decyzją o strategii transferowej zwlekano na dwa tygodnie do rozpoczęcia okna transferowego. To ciągnie za sobą ryzyko.
Jednak z drugiej strony takie opóĽnienie może dać jaśniejszy obraz budżetu Liverpoolu, do czasu spotkania Beniteza i Amerykanów.
Rozmowy o osiągnięciu głównych zmian w sprawach umów z Amerykanami są w zaawansowanej fazie. Do połowy grudnia wszystko powinno być jasne.
Również fakt, że spotkanie ma się odbyć tydzień po awansie Liverpoolu w Lidze Mistrzów, albo odpadnięciu z prestiżowych rozgrywek jest czymś więcej, niż zbiegiem okoliczności.
Strategia Liverpoolu na najbliższą przyszłość będzie określona na początku grudnia i jeśli nie zostanie ustalony plan działania na boisku i poza nim, jest bardzo możliwe, że ręce trenera na rynku transferowym będą związane.
Na razie obie strony biorą udział w ryzykownej grze o najwyższą stawkę.
Wczorajsze komentarze Beniteza i reakcja Amerykanów potwierdziły położenia. Nie wydaje się, aby jedna ze stron ustąpiła już wkrótce. Szanse mediacji również wydaję się bardzo małe szczególnie, że relacje Beniteza z szefem wykonawczym również stoją na niskim poziomie.
Hicks i Gillett nie chcę być postrzegani jako spełniający każde żądania, dlatego amerykańscy właściciele praktycznie nie przejawiają żadnych szans, by właśnie tak było.
Jednakże ich pozycja nie jest wcale wolna od ryzyka. Przykładowo wiedzą, że sytuację Mascherano na Anfield obserwuje wiele europejskich potęg. Wszystkie kluby są skłonne go wyciągnąć z Liverpoolu, podczas gdy wszystko może być załatwione na korzyść the Reds.
Otrzymali szczegóły całej polityki transferowej Beniteza na nadchodzące tygodnie. Wskazano których piłkarzy trzeba sprzedać i których kupić. Życzenia trenera znajdują się po jego stronie - brak koniecznego transferu środkowego obrońcy może zaważyć o rywalizacji w rozgrywkach w przypadku kontuzji jednego z defensorów Liverpoolu.
Jeśli chodzi o Beniteza, ryzyko nie może być już większe. Po raz drugi na publicznym forum wezwał Amerykanów do działania.
Jeśli odmówią pieniędzy, jego zachowanie będzie osądzone i będzie musiał zdecydować, czy nadal pracuje dla ludzi, którzy nie podzielili jego zdania.
Na początku tygodnia Benitez otwarcie mówił, że jest szczęśliwy w klubie, ze swoich piłkarzy i miasta. Wczoraj był tak niezadowolony, że mówił nawet o posadzie trenera reprezentacji Anglii.
To niemożliwe, by takie komentarze nie były strzałem w kierunku Panów Hicksa i Gilletta.
Fakt, że od razu odpowiedzieli ogniem postawił Beniteza na rozdrożu jego kariery na Anfield.
Spotkanie 16 grudnia musiało być przyspieszone. Czas, by odświeżyć atmosferę na Anfield teraz i na zawsze.
Historia transferów Rafy Beniteza >>>
Tony Barrett
Autor: Damian
Data publikacji: 23.11.2007 (zmod. 02.07.2020)