FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1886

Czas próby dla Liverpoolu Rafy

Artykuł z cyklu Artykuły


Wciąż mam mieszane uczucia co do naszego remisu 1-1 z Arsenalem w niedzielę. O ile prawdą jest, że to był mecz który mogliśmy przegrać, to prawdą także jest, że z pewnością mogliśmy ten mecz i wygrać. Wiem, że Kanonierzy pokazali sporo fajnej piłki i zasłużyli na jakieś wynagrodzenie swoich wysiłków, ale kiedy prowadzisz w meczu na własnym terenie i masz kilka okazji na zabezpieczenie tego zwycięstwa, to naturalne, że można być odrobinę zawiedzionym.

Było mnóstwo do podziwiania w postawie Arsenalu, ale uważam też, że było cholernie dużo do podziwiania w naszej grze, tak jak i jestem dumny z wysiłków naszych graczy. Mnóstwo ludzi mówiło, że ten weekendowy mecz byłby sporą próbą dla młodych Kanonierów, ale zważywszy na naszą obecną sytuację, uważałem że dla na byłby to o wiele większy sprawdzian. Mając to wszystko na uwadze, myślę że wynik był sprawiedliwy.

Arsenal przystępował do tego spotkania w najlepszym możliwym momencie. Ich wygrana 7-0 w tygodniu w Lidze Mistrzów to był ostatni z ich długiej serii zwycięstw, więc z pewnością byli w świetnej formie, są pełni wiary w siebie, i poza wyjątkiem w postaci van Persiego, nie mają większych problemów z kontuzjami. Z drugiej strony, my rozpoczynaliśmy ten mecz w warunkach dalekich od pożądanych. Właśnie wróciliśmy po druzgocącej porażce w Lidze Mistrzów w Turcji. Choć poprawiająca się, to nasz forma była ogólnie słaba, brakowało nam wiary w siebie i mieliśmy kilka kontuzji kluczowych zawodników, z czego dwóch zbyt szybko wróciło do gry właśnie w tym spotkaniu.

Muszę przyznać, że miałem sporo obaw co do tego meczu. Czułem, że Rafa musi mieć naprawdę dobry plan, a gracze będą musieli pokazać prawdziwy charakter, jeśli mielibyśmy dalej pozostać niepokonani w Premier League. Na szczęście, to wszystko się pojawiło. Wszyscy zastanawialiśmy się, kim Rafa zagra w ataku, bo nigdy nie wiadomo co on zrobi. I znowu nas zaskoczył ustawieniem.

Torres i Alonso powrócili do składu po kontuzjach, a boss z pewnością stwierdził, że przeciwko Arsenalowi najlepszą obroną jest atak, gdyż zagrał ofensywnym diamentem z Torrresem na szpicy, Woroninem i Kuytem po bokach i Gerrardem u podstawy z Alonso i Maschem zabezpieczającymi tyły. Pomyślałbym, że Babel i Benayoun bardziej nadawaliby się do szerokich pozycji, ale widziałem co manager chce zrobić i na początku wyglądało na to, że to działa. Aż do momentu w którym strzeliliśmy gola.

Potężne uderzenie Gerrarda z rzutu wolnego w 7. minucie dało nam fantastyczny początek meczu, a pierwszy gol w takich meczach jest ogromnie ważny, ale wyszło na to że miał on jednak nieco mniej zbawienny wpływ na naszą grę. Gdy objęliśmy prowadzenie, zwolniliśmy tempo i nieco się cofnęliśmy, co dało Arsenalowi o wiele więcej gry z piłką, przez co zdarzały się momenty, gdzie nie mogliśmy nawet wyjść z własnej połowy.

Nie pomogło nam też na pewno to, że Torres nie był jeszcze do końca sprawny i za każdym razem gdy dostawał piłkę, nie mógł jej przytrzymać i bez przerwy ją traciliśmy. Jednakowoż, pomimo przewagi Kanonierów w posiadaniu piłki, broniliśmy wyśmienicie jako drużyna, dzięki czemu udało się im stworzyć tylko jedną prawdziwą okazję w pierwszej połowie, którą świetnie obronił Pepe.

Sześciometrowy Pete zastąpił Torresa na początku drugiej połowy i myślę, że dał bardzo dobrą zmianę. Grał bardzo dobrze i potrafił o wiele lepiej przytrzymać dla nas piłkę. Mam nadzieję, że będziemy mogli oglądać tego więcej w przyszłych meczach. Zatem o ile Arsenal miał więcej z gry, to my byliśmy z kolei niebezpieczni przy kontrach i mieliśmy kilka okazji do powiększenia prowadzenia.

Gdy ważyły się losy meczu, doznaliśmy, jak się póĽniej okazało fatalnego w skutkach osłabienia, gdy Alonso był zmuszony do zejścia z boiska. Jego powrót dał prawdziwego kopa naszej pomocy, i to był prawdziwy pech, że nie mieliśmy Lucasa czy nawet Sissoko na ławce, aby go zastąpić, co zważywszy na fakt, że Alonso dopiero wracał po kontuzji było niemałą niespodzianką. Musieliśmy go zatem zastąpić Arbeloą. Nie chce być za ostry dla tego obrońcy, gdyż zrobił co mógł na nowej dla siebie pozycji, ale gdy zostawił Fabregasa samego w 80. minucie, hiszpański pomocnik znalazł się sam na sam i zdobył wyrównującego gola.

Choć mieliśmy sporo szczęścia, gdy Arsenal dwukrotnie trafiał w słupek w 2. połowie, to myślę, że sporo rzeczy było przeciwko nam w tym meczu. Po pierwsze – kontuzja Torresa, która ma go wyeliminować z gry na kolejne trzy tygodnie, zmusiła nas do zmiany ustawienia. Potem kontuzja Alonso, która okazała się być kolejnym przeklętym złamaniem kości stopy, spowodowała kolejne roszady. I w końcu, gdy chcieliśmy przycisnąć i zdobyć bramkę dającą zwycięstwo, Mascherano złapał kontuzję, przez co Gerrard musiał się cofnąć i zamienić z nim miejscami.

Nie chcę odbierać niczego Arsenalowi, pokazali sporo świetnej piłki, i jeśli nie uda się nam w tym roku wygrać Premier League, to mam nadzieję, że zrobią to oni. Tym niemniej, brakowało nam naprawdę niewiele aby ich pokonać w niedzielę. A co by było gdybyśmy byli w naszej najlepszej dyspozycji? Nie mogę się doczekać naszej następnej potyczki.

Co do pozytywów, myślę że byliśmy świadkami wielkiego drużynowego wysiłku, zespół stawił czoła wszystkim przeciwnościom w trakcie tego spotkania z wielkim charakterem. Gerrard wrócił do tego co w nim najlepsze, tak jak Mascherano a Carra wraz z najlepszym strzelcem Evertonu byli nie do przejścia w obronie. Reszta zespołu także zaliczyły świetny mecz, poza lewą stroną, gdzie Woronin wyglądał jak ryba wyjęta z wody. Benayoun prezentował się tutaj o wiele lepiej, gdy się okazjonalnie przenosił. Riise także zaliczył kolejny rozczarowujący występ i zmarnował kilka niezłych sytuacji w ataku. Ostatnie doniesienia głoszą, że może będzie chciał poszukać możliwości odejścia z Anfield. Jeśli będzie utrzymywał tą formę, to myślę że nie będzie musiał długo czekać.

Pozostajemy niepokonani w Premier League, i pomimo tych wszystkich ostatnich ataków których jest celem, myślę że powinniśmy za to dziękować Rafie. Jeśli będzie w stanie dalej nami kierować po tej trudnej ścieżce i jeśli utrzyma nas blisko szczytu, to sytuacja znacznie się poprawi gdy nasi zawodnicy wrócą po kontuzjach do pełnej sprawności i myślę, że wtedy dalej będziemy mieć jeszcze coś do powiedzenia.

Nie będzie to jednak łatwe, to jest czas próby dla The Reds Rafy. Oczekuję, że większość z naszego zespołu będzie odpoczywać w czasie naszego meczu z Cardiff w Carling Cup, bo po prostu nie możemy sobie pozwolić na kolejne kontuzje. Po tym spotkaniu czeka nas naprawdę trudna podróż do Blackburn w Premier League w weekend i przyjazd Besiktasu na Anfield na pierwszy z trzech meczów w Lidze Mistrzów, które trzeba wygrać. Dalej jest mecz z Fulham na Anfield i kolejna przerwa na mecze reprezentacji. To ciężki kalendarz a mnóstwo ludzi tylko czeka z nożami na nasze porażki. Ale na szczęście, mamy u sterów człowieka, który podoła tej presji.

W Rafie pokładamy zaufanie.

Gerry Ormonde

Ľródło: KopBlog



Autor: Alex
Data publikacji: 31.10.2007 (zmod. 02.07.2020)