Wierzę w Rafe, więc i Ty powinieneś
Artykuł z cyklu Artykuły
Kibice The Reds mają mieszane uczucia odnośnie pierwszych dwóch miesięcy obecnego sezonu. Na krajowym podwórku podopieczni Rafy są niepokonani, co powoduje, że są w pierwszej czwórce tabeli Premier League(zazwyczaj bywało tak, ze do pierwszej czwórki wskakiwaliśmy po meczach noworocznych, ale z ogromną stratą do lidera). Z drugiej strony, ciężko powiedzieć, że w Europie błyszczymy formą. Żenujący brak środków wystarczający do pokonania Porto, przyćmiła bolesna porażka z Marsylia na Anfield.
Więc czemu jesteśmy tak bardzo przeciętni? Według ‘ekspertów’ (uwierzcie lub nie, ten okres zarezerwowany jest dla upodobań Paula Mersona) rotacja potwierdziła największy upadek.
Co prawda styl narzucony przez Rafaela może nas zarówno zaskoczyć jak i rozwścieczyć. Żadnym sposobem jednak ten wariant gry nie powoduje krytyki Rafaela Beniteza.
Głównym sensem rotacji jest zastępowanie jakości taką samą jakością. Chelsea robi to, gdy odpoczywa Joe Cole, a do boju rusza Florent Molouda. W drużynie United, gdy wycofywany z gry jest Wayne Rooney, to ogromna starta po nim zastępowana jest w osobie Carlosa Teveza. Decydujące, w mojej opinii jest fakt, że obecnie posiadamy wielki wachlarz możliwości, zachowując przy tym najwyższą jakość.
Przykładowo, w momencie gdy musi odpocząć John Arne Riise, boss może desygnować do gry Rayana Babbela. Zagrożenie za zagrożenie, wartość za wartość.
Lecz i tak jest lepiej niż w poprzednich sezonach. Na myśl o tym, że w miejsce Hyypii miał pojawić się Pellegrino, albo gorzej Salif Diao zamiast Xabi Alonso, większość z nas skurczyłaby się ze strachu. Można porównać to do zamiany samochodu czy dziewczyny. Przykładowo sprzedając Porche kupujemy Nissana Sunny, albo jeszcze gorzej zamieniając żonę Rihannę na Jade Goody (kimkolwiek one są). Ale w momencie gdy masz do wyboru dwie Rihanny, alternatywa jest znikoma. Rafa musi analizować i wybierać najlepsze rozwiązania.
Najlepszym przykładem na to był pojedynek z Francuzami. Sebastian Leto w starciu z Marsylią był szczególnie oszołomiony. Stał się przykrą niespodzianką tego spotkania. To tak jakby nazwać huragan Katrina, delikatną bryzą.
Oczywiście, że młody Argentyńczyk potrzebuje czasu na wkomponowanie się w drużynę, ale niepokojące jest to, że prezentuję podobny styl do Antonio Nuneza na lewym skrzydle.
Dlatego nie chodzi tu o przechwalanie się młodym bogactwem, lecz o to kiedy z tego bogactwa skorzystać i dzięki nim zgarnąć większa fortunę. Można dawać grać młodym w meczach takich jak z Reading w Pucharze Ligi, ale w meczach o stawkę w Europie już niekoniecznie.
Wiemy że każdy z trenerów popełnia błędy. Rafa na szczęście mniej niż pozostała większość. Jeśli któryś fan zamierza choć przez sekundę narzekać, to powinien cofnąć się do roku 2004.
Klub stał w miejscu, a rządy Houlliera zostały ograniczone, a z tym pojawiła się mierność i przeciętność. Boska interwencja Ricka Perryego zaowocowała zatrudnieniem Rafy Beniteza czy wprowadziła sukces na Anfield.
Ciężko było przetrwać kibicom te czasy, w których nie liczyliśmy się zbytnio. Tytuł był tak realny jak powrót Elvisa. Teraz po trzech latach wróciliśmy do gry. Pomimo tego, że wciąż nie ma upragnionego tytułu mistrza Anglii, to trofea przywędrowały z osobą Rafaela Beniteza i chwała w Lidze Mistrzów. Pomimo wielkości Barcy, jesteśmy w stanie ich pokonać. Pierwsza trójka nie jest już nieosiągalna, dzięki umiejętnością takich piłkarzy jak Xabi Alonso czy Fernando Torres.
Pod wodzą mniej utalentowanych trenerów byłoby to wręcz niemożliwe.
Kiedy Bill Shankly został trenerem w roku 1959 zostało mu powierzone jedno główne zadanie. Musiał utworzyć bastion z ospałej, ciężkiej drużyny grającej w drugiej lidze.
Oczywiście twierdząc, że w roku 2004 byliśmy w podobnej sytuacji co Bill Shankly w 1959 byłoby sporym przesadzeniem, ale mimo wszystko są pewne podobieństwa. Mimo tego, ze system rotacji podzielił kibiców, to nie można nie zauważyć, jak wspaniałą robotę wykonał do tej pory Rafa. Zapomnijcie o obraĽliwych uwagach morsa (czytaj Sam Allardyce) i pomyślcie jak bardzo dużo mamy szczęścia.
Możliwe, że nie wygramy w tym roku, czy chociażby w przyszłym tytułu mistrza Anglii, ale to nie ma znaczenia, bo ciągle idziemy do przodu i jesteśmy coraz lepsi. Niezależnie ile milionów dolarów wpompujemy w drużynę, to najważniejsze jest cierpliwość i zaufanie.
Obecny spadek formy jest tylko spadkiem a nie kryzysem, a rotacja nie ma z tym nic wspólnego.
Zwycięstwo nad Evertonem byłoby najlepszym oczyszczeniem rany, która nie chce się zagoić. Musimy wygrać, tak jak musimy stać murem za Rafą Benitezem.
Autor: Majamajewski
Data publikacji: 18.10.2007 (zmod. 02.07.2020)