TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1811

W poszukiwaniu 'momentu Olimpiakosu'

Artykuł z cyklu Artykuły


Wpadki. Chwile słabości. Nazwijcie je jak chcecie, ale pisałem o kilku w ciągu ostatnich trzech lat.

Jak zawsze, The Reds się z tego wygrzebią. Między styczniem a marcem 2006 nie mogli zdobyć bramki. A potem przyszło ich pięć przeciwko Fulham, gdy Robbie Fowler się przełamał, a zespół już nigdy więcej się nie oglądał wstecz.

Pewność siebie jest wszystkim w futbolu – bez niej dobre drużyny stają się kepskimi. Prowadząc 1-0 i grając dobrze, Liverpool miał szansę ustawić komfortowoe mecz drugim golem przeciwko Spurs. Tak się nie stało, a potem straciliśmy bramki w dwóch najgorszych momentach – tuż przed i tuż po przerwie, co uczyniło rzecz typową dla drużyn o niskiej pewności siebie – zupełnie podcięło skrzydła.

Ta pewność, która pojawiła się przy prowadzeniu 1-0 nie była tak mocna, jak ta 'żelazna' pewność, gdy drużyna wygrywa mecz za meczem. Jest o wiele bardziej krucha. Zajęło trochę czasu zaskoczonym graczom, aby znów znaleĽć odrobinę wiary, ale w końcu osiągnęli zasłużony remis. To nie był klasyczny Liverpool, ale i tak nastąpił spory postęp w porównaniu ze środowym występem.

W ostatnim tygodniu, po meczy z Marsylią, komentowałem na mojej stronie, że Liverpool potrzebował czegoś, skądś – nazwałem to 'momentem Olimpiakosu'. Ten rodzaj bramki albo wyniku, który zmienia los zespołu i wleje wiarę w serca zawodników.

Nasi niedzielni przeciwnicy niedawno mieli swój taki moment, raptem parę dni temu. I jakąż różnice to sprawiło! Koguty wyglądaja teraz, w końcu, na drużynę z pierwszej piątki ligi. Do poprzedniego tygodnia byli blizej walki o utrzymanie z zespołem który kosztował mniej więcej tyle samo co ten w Liverpoolu.

Spurs byli o minutę od historycznego zwycięstwa na Anfield. To ci sami zawodnicy, którzy przegrywając 1-4 u siebie w poniedziałek byli 30 minut od kompletnego rozpadu. Przeciwko Villi wrócili do gry dzięki bramce, ale tak naprawdę nic im to nie dawało. Dopiero niezdarny atak Marlona Harewooda dał im rzut karny i nagle znaleĽli się o o gol od remisu 4-4.

Osiągnęli go dzięki bramce w doliczonym czasie gry, która pewnie smakowała jak zwycięski gol. Koguty, tak utalentowany zespół, ale mający zupełnie nieudany sezon, nagle znaleĽli swój 'moment Olimpiakosu' i na Anfield przybyli na fali.

Czy główka Torresa może być takim momentem dla Liverpoolu? Być może ten powrót nie był dość dramatyczny aby dał to uczucie cudu, ale i tak może być punktem zwrotnym dla losów The Reds. W końcu tak udany początek sezonu był możliwy dzięki dramatycznej bramce przeciwko Villi w pierwszej kolejce.

Jeśli Liverpool nie wygrywa teraz dość dużo meczów, to przynajmniej pokazali pragnienie ich nie przegrywania. Remisowanie zbyt dużej ilości meczów może być problemem samo w sobie, więc bycie niepokonanym w lidze wcale nie musi być takie różowe jak by się mogło wydawać, ale i tak jest to coś na czym można się opierać w kontekście budowania pewności siebie. Coś na czym można ją budować.

Jednakże w większości mediów problem sprowadzany jest do jednej rzeczy. Ku mojej irytacji, rotacja stała się obsesją. Nie przypominam sobie żadnego innego problemu dotyczącego The Reds, który wzbudzałby tyle kontrowersji.

To zasłania wszystko, łącznie z głównym problemem – uciekła pewność siebie. Bez niej nie ma znaczenia kto jest w zespole. Kiedy drużyna ją traci, każdy zawodnik na tym traci.

Jest pewnie kilka powodów dla których tak się dzieje, i to ostatecznie jest rola managera żeby je zniwelować – choć i tak nie ma na to jakichś magicznych środków, jak mogą się o tym przekonać Spurs na przykładzie niegdyś pewnego Paula Robinsona.

W przypadku niektórych zawodników Liverpoolu, rotacja może mieć negatywny wpływ. Z pewnością jest to możliwe. Jednak dlaczego niektórzy z zazwyczaj pewnych i regularnie grających zawodników grają poniżej swoich standardów, a ci mocno rotowani, tak jak np. Andrij Woronin, radzą sobie znakomicie?

Im bardziej narasta debata, tym bardziej widzę prawdę: rotacja jest problemem tylko wtedy, gdy Liverpool przegrywa. A to, jak dla mnie, w znacznym stopniu czyni debatę nic nie wartą.

Jak wszystkie idee w piłce nożnej, rotacja nie jest w 100% doskonała, a i wygląda na to, że z większym składem, Benitez dokonuje jeszcze większej ilości zmian niż w przeszłości. Ale mam już dość upraszczania wszystkiego i przypisywania tej jednej rzeczy całego zła. Oprócz rotacji, sporo zmian było wymuszonych prze kontuzje, z tym też trzeba się liczyć.

Niemożliwym jest dla mnie jednoznaczne i kategoryczne zrzucenie winy na rotację, bo i też nie ma sposobu na udowodnienie jej winy. Gdy widzę jakie drużyny wybierał Benitez w ostatnich tygodniach, gdy zawodziły wyniki, w zasadzie widzę dowód na to, że rotacja nie jest takim problemem jaki próbuje się z niej zrobić.

WeĽmy obronę, która teraz popełnia błedy. Czy to z powodu rotacji?

Obrona regularnie utrzymywała czyste konto, gdy Benitez rotował całą czwórką z tyłu i zmieniając dwójkę na środku. Ostatnio tego nie robił z powodu złamanej kości w stopie Daniela Aggera. A Arbeloa i Finnan, którzy zagrali przeciwko Spurt, to jego podstawowe opcje na bocznych obrońców (choć Aurelio, który powrócił po długiej kontuzji, nie mógł zagrać z powodu innej kontuzji).

Zatem, pomimo nieco bardziej stałych wyborów z tyłu obrona już nie była tak dobra.

Przeciwko Kogutom środkowi obrońcy zawinili przy obu bramkach, ale i tak nikt mi nie powie, że ta dwójka nie ma wypracowanego wzajemnego zrozumienia, gdyż grali z sobą przez niemal dekadę, jak również regularnie tworzyli defensywny tandem w latach 2004-2006. Więc to raczej nie o to chodzi, że rotacja na początku sezonu uniemożliwiła im zgranie się z sobą nawzajem.

Czy to przez rotację Steve Finnan nie gra na swoim najwyższym poziomie? W końcu wystartował w 10 z 12 meczów. Ten niezwykle równo grający miał bardzo nierówny start tego sezonu jak na jego standardy. Być może, dzieje się to samo co z Carragherem. Ale znowu przy tak dobrze prowadzonej, i w ostatnich latach tworzącej niemal telepatyczną więĽ parze Carragher-Hyypia, obrona nagle stała się niepewna. Nie widzę powodu dla którego można by winę za to zrzucić na barki rotacji.

Dalej, Steven Gerrard występował tylko na środku pomocy, pozycji na której wszyscy w poprzednim sezonie mówili, że musi grać. Nie przenoszono go, w sposób któryu miałby szkodzić jego grze i startuje w każdym meczu w którym może. Ale tak jak Carragher i jego uszkodzone żeba i płuco w sierpniu, forma Gerrarda opadła od czasu kontuzji.

Można się spierać czy mix partnerów Gerrarda w pomocy nie pomaga mu w utworzeniu stabilnego partnerstwa, ale też nie jest tak, że musi grać z kimś zupełnie nowym, którego gry by nie rozumiał. Absencja Xabi Alonso jest odczuwalna, ale Gerrrard jest zdolny do o wiele więcej niże prezentuje teraz – stać go na grę na światowym poziomie nawet gdybym to ja bym się wokół niego kręcił.

Jego mowa ciała mówi nam, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest w najwyższej formie. Ale niezależnie od prawdziwego powodu, nie widzę żadnych dowodów wskazujących na winę rotacji. Grał o wiele lepiej w pierwszej połowie przeciwko Kogutom, jednak kiedy drużyna zaczęła przegrywać, jego pewność siebie zaczęła zanikać, a wpływ gasnąć

To samo ma miejsce przy napastnikach, Benitez jest wiecznie potępiany za nieustanne żonglowanie jego czterema atakującymi.

Nie zrozumcie mnie Ľle- uważam, że dla napastnika jako indywidualności w sytuacji gdy podlega rotowaniu, złapanie odpowiedniego rytmu może być trudne. Ale jeśli grają w jednym z (zazwyczaj) dwóch meczów Liverpoolu w tygodniu, to powinni dawać z siebie wszystko, wiedząc że nie mają się na co oszczędzać

Ale czego nie rozumiem – jeśli rotacja jest dla nich taka zła – to jak to jest, że czworo napastników ma w sumie zdobytych 15 goli we wszystkich rozgrywkach. Dla porównania, Tevez, Rooney i Saha mają ich sześć, a napastnicy Chelsea siedem. Czwórka atakujących Liverpoolu zdobyła tyle samo goli swobodnie je strzelająca trójka napadziorów Arsenalu.

Zawsze krąży sporo kontrowersji na temat dwójki napastników którą Benitez ominął, ale wszystkimi na raz grać nie może, ale generalnie i tak zawsze sporo dostaje od tej dwójki którą wybierze. Andrij Woronin strzelił cztery bramki, a ciężko powiedzieć żeby grał regularnie.

A czy gracze którzy grają przez cały sezon są automatycznie odporni na utratę formy? Oczywiście, że nie.

O ile siedzenie na ławce czy bycie pominiętym w całej szesnastce może wpłynąc na pewność siebie zawodnika, to i tak jest to lepsza sytuacja gdy jest się poza składem cały czas przy dwójce napastników grających bez przerwy. U Beniteza dobry występ nie gwarantuje, że zagrasz następnym razem, ale znaczy że zagrasz wkrótce. Tylko granie Ľle ogranicza twoje szanse, ale wtedy i tak wciąż jesteś brany pod uwagę.

Wierzę, że do jakiegoś stopnia wszyscy fani nie przepadają za rotacją i jest to zupełnie naturalne. Nie wiemy na czym stoimy w taki sposób w jakim byśmy wiedzieli mając ustaloną, stałą wyjściową jedenastkę. Zatem konieczne jest nieco więcej cierpliwości aby znosić taki układ rzeczy, będący z definicji o wiele bardziej skomplikowanym. Ja mam po prostu dość obserwowania oskarżania tego raz za razem, zważywszy na to, że wszystkie drużyny mają swoje słabsze okresy i tracą pewność siebie.

To nie był dobry tydzień, co do tego nie ma wątpliwości. Ale The Reds wciąż są czwarci z jednym spotkaniem w zapasie wobec klubów z Manchesteru i wciąż są niepokonani w lidze. Choć niektórym ciężko się z tym zgodzić, to rzeczywistość jest taka, że sytuacja jest daleka od krytycznej. Oczywiście, powrót na drogę zwycięstw jest potrzebny szybciej niż póĽniej zanim otworzy się przepaść.

W zupełnym przeciwieństwie do poprzedniego razu, myślę że przerwa na mecze reprezentacji przyszła w doskonałym momencie. Daje ona szanse zespołowi trenerskiemu szansę na zebranie i przeanalizowanie tego co idzie Ľle przed nadchodzącym powrotem do ligowej akcji.

Wygrana nad Evertonem mogłaby nam dać ten rodzaj pewności siebie który jest nam teraz tak potrzebny do odrodzenia. Super forma Liverpoolu która dała nam te wszystkie trofea w 2001 r. rozpoczęła się od innego ‘momentu Olimpiakosu’ – bramki Gary’ego McAliistera w 93. minucie, która dała nam zwycięstwo na Goodison. Na takich rzeczach mogą budować się sezony.



Autor: Alex
Data publikacji: 10.10.2007 (zmod. 02.07.2020)